piątek, 30 sierpnia 2019

Encyklopedia sudecka. Koźlarz pomarańczowożółty – grzyb bardzo górski




Koźlarz pomarańczowożółty (Leccinum versipelle) to dobry „materiał” dla początkujących grzybiarzy – trudno go pomylić z gatunkami trującymi, jest smaczny zarówno po ususzeniu, marynowaniu lub usmażeniu, owocniki czasami rosną grupami i są znacznych rozmiarów. Łatwo więc napełnić nimi cały koszyk.





Powszechnie wiadomo …

„Podczas wyprawy do lasu warto zajrzeć pod wybrane drzewa, na przykład brzozę. Dlaczego? Brzoza i koźlarz, grzyb jadalny, żyją w mikoryzie i bardzo często występują razem.” dziendobry.tvn.pl


 

Mniej znana jest wiadomość, że mikoryza dotyczy także brzozy karłowatej – koźlarz występuje więc także na torfowiskach Północnej Europy oraz Sudetów.

Zdjęcia wykonano na Kaszubach i w Masywie Śnieżnika.

 




środa, 28 sierpnia 2019

Niezwykle smutna, okrągła rocznica - „Skutki paktu Ribbentrop-Mołotow odczuwamy do dzisiaj”. Drobny, zagubiony w lesie kaszubski pomniczek

Żyjemy w kraju, który ma zaledwie 80 lat własnej historii? 



„Polska dla Polaków” około roku 1900 (autorem pierwszej, nowoczesnej polskiej encyklopedii był polski Żyd) … wikipedia.org

Kształtowana naturalnie przez 1000 lat wędrówek ludów mapa została przerysowana decyzją dwóch skromnych polityków (nie myśleli o własnym bogactwie, ale o pomyślności Niemców i Rosjan … Hitler nie był Niemcem a Stalin Rosjaninem – taki zbieg okoliczności) jednym podpisem.



 

Hmm ... gdyby nie Ribbentrop i Mołotow mnie - produktu wielkopolsko - kaszubsko - podkarpackiego (docelowo podsudeckiego) - zapewne by nie było ...


„O odczuwalnych do dzisiaj skutkach paktu Ribbentrop - Mołotow i rosyjskiej propagandzie - mówi Rafał Rogulski, dyrektor warszawskiego sekretariatu Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.” rp.pl




Kraj, który powstał w roku 1945 był czymś zupełnie innym niż ten z roku 1795, 1918 i 1939.


Czasami jeden pomniczek w lesie (na dawnym pograniczu II RP i III Rzeszy) mówi więcej o historii Europy niż tomy napisane przez naukowców, bo jest wyrazem „nieskażonej” świadomości człowieka żyjącego w danym miejscu i krajobrazie kulturowym od pokoleń.

Jeśli dla niektórych Kaszubi to nie prawdziwi Polacy … to dlaczego korytarz z roku 1939 był „polski”? 




Głupota "niezależnych narodów" i nacjonalizm, to jeden ze skutków paktu Ribbentrop-Mołotow, a ofiary tej głupoty nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są wytworami polityków sprzed lat osiemdziesięciu. 


Susze, pożary i powodzie pokazują iluzję bycia "niezależnymi narodami" na tym sporym, ale jednak tylko drobnym kawałku kosmicznej skały.

Kaszubsko - podkarpackość zapewnia mi - na razie - bycie prawdziwym Polakiem (byłem ostatnio podczas zbierania podpisów do senatu przy św. Brygidzie w Gdańsku - św. Brygida była z tej okropnej, liberalnej Szwecji?! - i wysłuchałem tyrady o "prawdziwych Polakach") niezależnie czy u władzy PO, czy PiS! 


Zdanie dość złożone i pogmatwane?
Pasuje do tematu.

wtorek, 27 sierpnia 2019

Encyklopedia sudecka. Nietypowa akcja ratownicza, czyli trzepla zielona



W świecie ważek również dochodzi do katastrof lotniczych i walk powietrznych. 



Pływała na grzbiecie na powierzchni wody krystalicznie czystego jeziora i wyglądała na martwą. Gdy wiatr zepchnął ją w pobliże trzcin ożyła, odbiła się skrzydłami od wody i przewróciła na brzuch. 




Ale roślin nie dała rady złapać i powoli tonęła.


Uratowana odwdzięczyła się pozowaniem do zdjęć, a gdy wyschły jej skrzydła spokojnie odleciała. 




Trzepla zielona to (
Ophiogomphus cecilia) chroniona ważka, którą w Sudetach spotkać niełatwo, jednak jest to możliwe: na Pogórzu Kaczawskim, nad Dziką Orlicą, w parku w Henrykowie (Wzgórza Niemczańsko-Strzelińskie), nad Bystrzycą Łomnicką. Rozmnaża się nad spokojnymi rzekami o piaszczystych lub żwirowych brzegach, ale lata nawet kilka kilometrów od nich i można zobaczyć ją także w lesie lub nad jeziorami. 




„U samicy między nimi, znajdują się nieduże, choć charakterystyczne „różki.”Ich obecność przydaje się samcowi, który w czasie kopulacji ma łatwiejszą możliwość chwycenia samicy narządami analnymi.” swiatmakrodotcom.wordpress.com

środa, 21 sierpnia 2019

Encyklopedia sudecka. Świtezianka błyszcząca – latający klejnot

W sercu Sudetów …

„a nad samą rzeką (Dziką Orlicą – od red.) również świtezianki o granatowych skrzydłach” kp.org.pl



Szczerze mówiąc, jeśli o granatowych, to i o zielonych.


„U świtezianek występuje dymorfizm płciowy. Samce są metalicznie niebieskie, a samice zielone.” mkoo.pl






„– Sposób poruszania się ważek jest zresztą unikatowy. Posiadają dwie pary skrzydeł, które pracują niezależnie. Dzięki temu potrafią błyskawicznie zmieniać tor lotu, a także zawisnąć w powietrzu niczym helikopter. Co więcej, ich budowa w zasadzie nie uległa większym zmianom od momentu, kiedy pojawiły się na świecie, a więc od około 300 milionów lat. Przez ten czas owady te uległy jednak miniaturyzacji, bowiem w przeszłości potrafiły mierzyć nawet 75 centymetrów rozpiętości skrzydeł – zaznaczają przyrodnicy MŚO.” opole.wyborcza.pl

Zdjęcia wykonano w Dolinie Kulawy.

„Ważki Sudetów - świtezianka błyszcząca” kunstkamerasudecka.blogspot.com

sobota, 17 sierpnia 2019

Encyklopedia sudecka. Żuraw

Nie jest to "Hala Izerska" ...

"Ciekawostką jest duża grupa ptaków, które mają na terenie Torfowisk w Dolinie Izery najwyżej stwierdzone stanowisko w kraju (bielik, siewieczka rzeczna, żuraw, dla którego jest to jedyne górskie miejsce występowania)(...)" przyrodniczo.pl



 

Ani też nizinna część Dolnego Śląska ...

" Synoptycy straszą, że do Polski nadchodzą syberyjskie mrozy. Tymczasem w Dolinie Czarnej Wody na łąkach koło Jaroszówki (gmina Chojnów) żyje około 24 żurawi. Te piękne, duże ptaki nie odleciały na tę zimę do cieplejszych krajów (głównie zimują w zachodniej Europie), co Jerzy Kucharski, ekolog Jaroszówki odczytuje jako gwarancję raczej łagodnej zimy 2017/2018." gazetawroclawska.pl



Zdjęcia zrobiono w sercu Kaszub, gdzie żurawie budzą nas codziennie rano.
Są to jednak dość płochliwe ptaki i nie pozwalają do siebie podejść zbyt blisko.

Na Dolnym Śląsku udało mi się sfotografować żurawia w okolicach Prochowic.

Ciąg dalszy nastąpi.

sobota, 10 sierpnia 2019

Ściąga wrocławska. Czy dzięki zachodnim historykom mieszkańcy Wrocławia docenią podróżnika, którego poród został przedstawiony na portalu słynnej kamienicy? O synu człowieka z listy tematów egzaminacyjnych. Cz. II

Nowość wydawnicza …

„Wrocławskie Wydawnictwo Via Nona na półmetku wakacji zaskoczyło czytelników nowością. Książka autorstwa Wojciecha Chądzyńskiego „Wrocław wydarzenia niezwykłe” to znakomita lektura. Trzyma w napięciu jak najlepszy kryminał, bawi jak limeryki, narracyjnie przypomina baśnie i legendy, przyciąga lapidarnością stylu i kunsztem wyboru.” pik.wroclaw.pl

 

 
 Scena pokazująca narodziny Seyfrieda Rybischa na portalu wrocławskiej kamienicy

 A w niej rozdział …

„Jak Heinrich Rybisch syna się doczekał”.

Ale nadal Seyfried jest tłem dla ojca – Heinricha - i opowieści z nim związanymi. 




Nie literacka a fizyczna pamiątka po Seyfriedzie to epitafium jego żony w kościele św. Elżbiety. 
"Obok V filaru na murze, epitafium pani Katarzyny Rybisch z domu de Czeschaw. Zachowane.  Prostokątne,  kamienne.  U  góry  wywód  heraldyczny  z  5  herbów: Czechau (w centrum), Seidlitz, Wachtel, Pantenau i Reidburgk, pod którym pole inskrypcyjne  (A)  Po  bokach  herbów  podpisy  identyfikujące  (B)-(E).  Wymiary: wys.: 198 cm, szer.: 123 cm." "Dobrej  pamięci  Katarzyny  ze  starożytnego  rodu  Czeschau,  niewiaście  bardzo  rzadko spotykanej,  wyjątkowo  pobożnej,  nadzwyczaj  pięknej  i  skromnej,  niezwykle  oddanej  małżonkowi i  prawej, zmarłej w samym rozkwicie młodości, kiedy jeszcze nie ukończyła trzydziestu lat. Zygfryd Rybisch,  doradca  kamery  królestwa  Węgier  i  prowincji  Śląska  czcigodnego  cesarza  Maksymiliana, małżonek, położył dla najdroższej i najbardziej zasłużonej żony, z którą w miłości przeżył lat 12, dni 23. Zmarła 17 dnia przed Kalendami  październikowymi w roku 1572."  ("Życie, śmierć i zbawienie. Inskrypcje kościoła św. Elżbiety we Wrocławiu w świetle rękopisu z 1649 roku" Oprac. J. Gołaszewski , A. Górski)


„Najcenniejsze wrocławskie druki to dzieła Georga Hayera „Breslische Schutzen…” oraz Tobiasa Fendta i Seyfrieda Rybischa „Monumenta sepulcrorum”. Pierwsze z nich, wydane w 1613 przez Magdalenę Baumann, zawiera ręcznie malowane, unikatowe w skali światowej miedzioryty przedstawiające klejnoty obu wrocławskich bractw kurkowych. Drugie, wydane w 1574, poświęcone zostało nagrobkom słynnych osób – od starożytności do renesansu. Księga zawiera ponad 120 miedziorytów wykonanych przez znanego malarza Tobiasa Fendta. Szkice nagrobków i odpisy napisów sporządził wrocławski humanista Seyfried Rybisch podczas podróży do Włoch w latach 1544–55.” mnwr.pl



Tutaj Seyfried Rybisch jest tłem dla Fendta – z tym, że gdyby nie podróże Seyfrieda, Fendt nie miał by co „ryć w miedzi”. sbc.org.pl


books.openedition.org



Nie tak dawno ukazała się we Francji książka znanego historyka Jeana Hiernarda poświęcona „podróżom Seyfrieda Rybischa, śląskiego studenta” (tyle trwających i tak owocnych wędrówek po Europie życzę współczesnym mieszkańcom Wrocławia), oparta na „dzienniku podróży” syna słynnego mieszczanina. Dziennik ma być doskonałym obrazem tego, jak kończyła się Europa średniowieczna a rodziła renesansowa – nowożytna. Książka wzbudziła już zainteresowanie także w Niemczech i Holandii. 

Rekonstrukcja tras podróży Seyfrieda Rybischa na podstawie jego dziennika

Czekam na Wrocław …


Ciąg dalszy nastąpi. 


"Ściąga wrocławska. „Dom Rybischa oraz nagrobek Rybischa”. Niedokończony napis w „królewskim marmurze”. Cz. I" kunstkamerasudecka.blogspot.com

środa, 7 sierpnia 2019

Ściąga wrocławska. „Wrocławskie madonny”. Watykańska Pieta z Wrocławia, która pomogła naprawić oryginał uszkodzony przez szalonego Węgra z Australii. Cz. I

Uważana przez wielu za najpiękniejszą rzeźbę świata Pieta z Watykanu przedstawia żydowską rodzinę – nie ukrywał tego jej autor. W ramionach Matki spoczywa - demokratycznie potępiony (tłum podburzony przez populistów) i skazany - martwy Przestępca przeciw prawie legalnej władzy i ludzkiej tradycji. 

Bynajmniej nie przeciw zdrowemu rozsądkowi (patrz "Osiem błogosławieństw").



wikipedia.org
 



Szaleniec nie mógł oglądać „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, ale ...

Rok 2013 …

„41 lat temu, 21 maja 1972 r., niezrównoważony psychicznie mężczyzna rzucił się z młotkiem na "Pietę" Michała Anioła w bazylice Świętego Piotra, poważnie uszkadzając słynną rzeźbę. (…)

Sprawca ataku na arcydzieło Michała Anioła, 32-letni wówczas Laszlo Toth nie został postawiony w stan oskarżenia z powodu choroby psychicznej. Toth, Australijczyk pochodzenia węgierskiego, spędził dwa lata w szpitalu psychiatrycznym we Włoszech, a następnie został deportowany do Australii. Przebywa tam w domu opieki.

Od czasu incydentu rzeźba umieszczona jest za pancerną szybą.” kultura.onet.pl

Poznań, rok 2016 …

„Ma już 115 lat, znajduje się tu jedyna kopia Piety w Polsce. (…) W prezbiterium kościoła znajduje się architektoniczny ołtarz główny w formie tryptyku. Część środkową zajmuje pochodząca z początków XX wieku kopia piety watykańskiej Michała Anioła. Wykonana we Włoszech z marmuru diamentowego, jest uznawana za jedną z najlepszych kopii renesansowego dzieła, które znajduje się w Bazylice św. Piotra. Posłużyła ona jako wzór do odtworzenia uszkodzonego w 1972 roku oryginału.” lazarz.pl




Zawsze mam obiekcje gdy trzeba użyć słów: „jedyna”, „największa” itd.

To oczywiście typowa „prawda internetu”. Powiązane ze sobą prywatne komputery to najbardziej? „niepewny” środek masowego przekazu i manipulacji świadomej/nieświadomej w Galaktyce? Rozpowszechniana informacja, nie podlegająca żadnej kontroli to nadal wolność, czy już anarchia? Człowiek posiadający jakieś przyzwoite, „klasyczne” wykształcenie jest jeszcze w stanie podchodzić do serwowanych przez internet (sieć to dobra nazwa – służy do łapania i zniewolenia) wiadomości krytycznie – co będzie za lat kilkanaście?.

To prawda, ze posłużyła – ale jako jedna z co najmniej dwóch istniejących w Polsce.

Dygresja …

W Europie istnieją nieliczne kopie najsłynniejszej Piety świata – w przeciwieństwie do Ameryk i Azji. Europejczycy po prostu mają oryginał.

„W sierpniu 2012 roku wnętrze kościoła Uniwersyteckiego uległo drobnej zmianie. W kaplicy św. Judy Tadeusza, na wprost wejścia, wyeksponowano jedną z rzeźb, do niedawna usytuowaną, na lewo od głównego ołtarza, skąd trudno było ją dostrzec. Jest to pieta, wizerunek Maryi trzymającej na kolanach ciało swojego syna zdjęte z krzyża. W tłumaczeniu z włoskiego, pieta oznacza miłosierdzie, czyli dobroć i współczucie. Rzeźba z kościoła Uniwersyteckiego to gipsowy odlew, najsłynniejszej, najbardziej oryginalnej w ujęciu tematu, wykonanej przez twórcę włoskiego renesansu Michała Anioła Buonarroti. Wykonał ją – w skali 1:1 – Antonio Vanni, w II połowie XIX wieku, odlewnik w gipsie, pracujący we Frankfurcie nad Menem.” uniwersytecki.archidiecezja.wroc.pl





Chyba odlew gipsowy - przy rekonstrukcji - jest lepszy niż najwierniejsza kopia wyrzeźbiona w kamieniu?

Vanni wykonywał także odlewy rzeźb starożytnych, na których przecież wzorowali się artyści renesansowi. Zmieniło się za to grono kopiowanych Bogów. O tym artyście zbyt wiele w polskim internecie nie przeczytacie.


„Maryja w zamyśle Michała Anioła jest młodą kobietą, choć w czasie, kiedy umarł Jej Syn zbliżała się do pięćdziesiątki. Rzeźba, natomiast, ukazuje oboje w podobnym wieku. Było to świadome zamierzenie artysty. Tłumaczył, że kobiety żyjące w czystości długo zachowują świeżość i młodość. Dlatego przedstawił twarz Maryi jako młodej kobiety, nadając jej delikatne rysy.”

Kiedyś wierzono, że Maryja urodziła Jezusa w wieku lat piętnastu (dzisiaj sprawą zająłby się prokurator ... bynajmniej nie Judei). Trochę opacznie rozumiano też termin „Niepokalane Poczęcie”, odnosząc je do poczęcia Maryi przez jej matkę Annę, a nie do poczęcia Chrystusa. Ciało kobiety poczętej bez zmazy grzechu pierworodnego miało się nie starzeć.

„Zanim rozpoczął właściwe rzeźbienie w marmurze, długo przygotowywał się. Czytał fragmenty Ewangelii opisujące sceny zdjęcia z krzyża, w których chciał odnaleźć opis Maryi, pozostającej sam na sam z Jezusem. Próbował wyobrazić sobie moment, w którym mogli zostać sami, choć ewangeliści w swoich relacjach przytaczają ciągłą obecność innych osób. Zależało mu na nadaniu postaciom autentyzmu. Obserwował więc mieszkających w Rzymie Żydów. Szukał wśród nich wzorca, aby rzeźbionej postaci nadać charakterystyczne cechy. Na podstawie obserwacji wykonywał szkice, które z kolei przelewał na próbne rzeźby z gliny i wosku. Dzięki temu mógł dowolnie formować bryłę w zależności od wyobrażeń, jakie nosił w myślach. Podobnie robił obserwując młode kobiety, których zapamiętane cechy umieszczał w szkicach, by potem nadać kształt rzeźbie. Każde niewłaściwe pociągnięcie dłutem w marmurze, ulubionym materiale rzeźbiarskim Michała Anioła, mogło zniszczyć cały blok drogiego kamienia.(...) Uwagę zwraca kunszt artysty w drapowaniu szat Maryi oraz szarfa na Jej piersiach. Jest na niej łaciński napis: Zrobił to florentyńczyk, Michał Anioł Buonarroti.”

Młodość to nie jedyna niekonsekwencja – NMP jest nieproporcjonalnie duża w porównaniu do Chrystusa. Jest to również zabieg świadomy – podkreśla relację „matka – dziecko” i nawiązuje do przedstawień „Matki Boskiej z Dzieciątkiem”.

Ciąg dalszy nastąpi ...

niedziela, 4 sierpnia 2019

Ściąga wrocławska. „Dom Rybischa oraz nagrobek Rybischa”. Niedokończony napis w „królewskim marmurze”. Cz. I

Adnet - zlepieniec wapienny. Brązowo-czerwone otoczaki spaja białe lepiszcze kalcytowe.

Lienbacher Rot - wapień o brązowo-rudej barwie i niejednolitej teksturze, wypełnionej nieco ciemniejszym lepiszczem ilasto-żelazistym. („Marmur i alabaster jako materiały kamieniarskie i rzeźbiarskie w sztuce polskiej doby nowożytnej. Wprowadzenie do tematu”, Michał Wardzyński – dostępne w internecie) 





Jeden z najsłynniejszych polskich nagrobków …

„Król uwieczniony w agonii

Jednym z najwspanialszych dzieł sztuki późnogotyckiej w Małopolsce jest nagrobek Kazimierza Jagiellończyka (zm. 1492), wykonany przez Wita Stwosza i znajdujący się w Kaplicy Świętokrzyskiej w katedrze na Wawelu. Niezwykle ekspresyjny jest wizerunek króla: monarcha został ukazany w chwili śmierci, z twarzą zniekształconą cierpieniem, a wrażenie to potęguje jeszcze zastosowanie w nagrobku plamistego czerwonego kamienia, sprowadzonego z okolic Salzburga.” radiokrakow.pl

Kilkadziesiąt lat później powstał we Wrocławiu nagrobek z podobnego kamienia ale w zupełnie innym stylu, choć równie niezwykły.

„Królewskie marmury”

„Kamienie te, a w szczególności słynne czerwone „marmury” (w rzeczywistości niemetamorficzne wapienie), były cenione już w czasach rzymskich. Powszechna moda na nie powróciła w późnym średniowieczu, osiągnęła apogeum w okresie renesansu i baroku i trwa ze zmiennym nasileniem do czasów współczesnych. Efektem tej popularności jest znaczący udział „marmurów” salzburskich – oprócz innych słynnych „marmurów” włoskich, niderlandzkich i węgierskich – w dekoracji obiektów architektonicznych, w rzeźbie, a szczególnie w sztuce nagrobnej w wielu krajach, zwłaszcza środkowej Europy. Czerwone „marmury” Adnet (górnotriasowe i dolnojurajskie; Uhlir, 2008) oraz jaśniejsze, kremowe „marmury” Untersberg (górnokredowe; ryc. 1) znane są daleko poza granicami Austrii.” („Wapienie Salzburga – „królewskie marmury” w Polsce i na Litwie”, Przegląd Geologiczny 2/2011 – dostępne w internecie)

Wit Stwosz zapoznał się z kolorowymi wapieniami gdy był uczniem Niclausa Gerhaerta von Leyden, autora nagrobka cesarza Fryderyka III Habsburga (1468-1478) z katedry św. Stefana w Wiedniu.



We Wrocławiu ze szlachetnych odmian wapieni salzburskich wykonano między innymi – niemal współczesną - misę „Szermierza” i mający prawie 500 lat nagrobek Rybischa, rozmachem nieustępujący miejscom pochówku książąt i królów. 




Heinrich Rybisch znał się na sztuce kamieniarskiej. Jego ojciec Siegfried Rybisch był kamieniarzem pracującym w licznych świątyniach Hesji – w wielu z nich pozostawił znaki kamieniarskie.


Heinrich urodził się prawdopodobnie 24 marca 1485 roku w Büdingen. Miał brata i siostrę. Wit Stwosz wprowadzał wtedy sztukę gotyku na wyżyny. 


Coś, co trwało setki lat umarło w trakcie niezbyt długiego żywota słynnego wrocławianina. Jego nagrobek z gotykiem ma już niewiele wspólnego.

Kilkadziesiąt lat później (w roku 1536) ufundował epitafium ojca w rodzinnym mieście, daleko od Wrocławia. Została na nim umieszczona tarcza heraldyczna, a na niej kątownica i toporek.


Ciąg dalszy nastąpi.