sobota, 31 lipca 2021

Ściąga wrocławska. Subiektywny przewodnik po Ogrodzie Japońskim we Wrocławiu. Część pierwsza

 

 wikipedia.org

Zamiast wstępu … niemieckie dziedzictwo na Kresach Zachodnich objawia się czasami w zaskakujących miejscach. Herb Przelewic a w nim kwiaty dawidii chińskiej, czyli drzewa chusteczkowego – gatunku kolekcjonerskiego z Czerwonej Księgi Roślin, zagrożonego wyginięciem. Ogród dendrologiczny w Przelewicach założono w 1933 roku. Powstał tam wtedy również ogród japoński. Cóż takiego przepiękne parki i ogrody mają wspólnego z „piekielnym” krajobrazem (Karl Eduard Biermann „Die Borsigsche Maschinenbau-Anstalt”)?



W roku 1933 Rheinmetall przejął fabrykę August Borsig GmbH. Conrad von Borsig został wiceprezesem połączonej firmy Rheinmetall-Borsig. Był wnukiem urodzonego we Wrocławiu „króla lokomotyw” Augusta Borsiga. Bardziej niż lokomotywy ukochał drzewa i krzewy – w 1945 roku przez nie zginął, bo nie zostawił swojego ogrodu i nie uciekł przed nadciągającym frontem. Dwadzieścia lat wcześniej ...

„Okres ogromnych zmian w założeniu parku / ogrodu rozpoczął się w 1922 r. kiedy Przelewice kupił Conrad von Borsig, członek Niemieckiego Towarzystwa Dendrologicznego. Współpracując z berlińskimi szkółkami sprowadził von Borsig gatunki roślin do odpowiednich siedlisk. Eksperymentował w sposób zamierzony, wykorzystując naturalne walory źródlisk, ziem podmokłych lub suchych i tworzył harmonijną kompozycję – alei, polan i łąki obsadzonych sosnami, daglezją, wkomponowanymi w rodzimy starodrzew . Powstały wówczas m. in. ogród skalny (japoński) istniejący w zmienionej przez lata szacie, ogród wiecznie zielony skupiający około 2000 różaneczników i azalii, kolekcja kwitnących krzewów głogów, wiśni, lilaków czy jaśminowców. 13 lutego 1945 (na Śląsku rozpoczynała się bitwa o Festung Breslau – od red.) Conrad von Borsig został zastrzelony przez radzieckich żołnierzy. Pochowano go w ogrodzie. W 1996 r. odsłonięta została umieszczona na głazie tablica pamiątkowa. Nie zachowała się dokumentacja von Borsiga. Spis nasadzeń ogrodu został wykonany w 1950 r. przez Henryka Chylareckiego. W 1976 r. ogród został wpisany do rejestru zabytków.” krajoznawcy.info.pl

Zastrzelony, czyli zamordowany. "
Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" - dlaczego tak pociąga mężczyzn? Nie tylko Niemcy są winni zbrodni wojennych, ale zwycięzców się nie sądzi. Jeśli ktoś usprawiedliwia podobne czyny „bo tamci zaczęli” to się od owych tamtych niczym nie różni. I nie ma nic wspólnego z kulturą chrześcijańską, tylko się pod nią podszywa.

Wracając na Śląsk …


Iłowa 1902 polska-org.pl

„Pierwszy w Europie ogród japoński powstał w Lubuskim (…) Na początku XX wieku na terenie obecnego województwa lubuskiego powstał pierwszy w Europie prawdziwy ogród japoński. W ówczesnym parku przypałacowym w Iłowej, właściciel iłowskich włości w latach 1902-1921 hrabia Fryderyk von Hochberg Fürstenstein, dyplomata (ambasador Cesarza Niemiec Wilhelma II w Japonii), a zarazem geniusz w zakresie orientalnej sztuki ogrodowej wykorzystując naturalny układ terenu (odnogi rzeki Czerna Mała, stawy oraz wyspy), przy wprowadzeniu egzotycznych krzewów, architektury ogrodowej i kompozycji charakterystycznej dla ogrodów japońskich jak np. kamienne latarnie i mostki, domki herbaciane stworzył mistrzowskie założenie ogrodowe.” lubuskie.travel.pl


Iłowa 1940. Na wrocławską wystawę w roku 1913 hrabia von Hochberg wypożyczył sześć oryginalnych kamiennych latarni i inne elementy małej architektury ze swoich zbiorów. Po wystawie wypożyczone detale wróciły do Iłowej. Bardzo możliwe, że latarnia ze zdjęcia gościła wcześniej we Wrocławiu
 

Iłowa (niem. Halbau) leży w Borach Dolnośląskich na pograniczu Dolnego Śląska i Łużyc. Nie wiem, czy był tam pierwszy ogród japoński w Europie ale z pewnością to jedno z najstarszych tego typu założeń. Ogród w Iłowej powstał ok. 10 lat przed wrocławskim. Ów Fryderyk von Hochberg Fürstenstein to oczywiście „Fritz” von Hochberg – autor projektu wrocławskiego Ogrodu Japońskiego. Ale nie tylko Iłowa i Wrocław zawdzięczają „Fritzowi” japońskie ogrody …


„Przed wojną w książęcej Palmiarni w Lubiechowie odwiedzających zachwycał ogród japoński, który upamiętniał młodszego brata właściciela Zamku Książ, hrabiego Fritza von Hochberga.” jelonka.com


 

 


 

Także ten ogród był dziełem ogrodnika, który wraz z hrabią podróżował po Azji i tworzył ogrody w Iłowej i we Wrocławiu.


Wrocław 1913

Ciąg dalszy nastąpi.








poniedziałek, 26 lipca 2021

Salvador Dali i Wrocław – nie tylko „cieknące zegary”. „W głębi obrazu”

 

„Wszystko płynie” mógłby w roku 2021 powiedzieć Leszek Czarnecki - w roku 2012 szanowany i nieskonfliktowany z władzą biznesmen.

„Ważąca prawie półtorej tony rzeźba Salvadora Dalego "Profil czasu" stanęła przed Sky Tower we Wrocławiu, jednym z najwyższych budynków w Polsce. Wcześniej stała w jednej z wrocławskich galerii, gdzie "czekała" na wybudowanie wieżowca.

Mierząca prawie 4 m i ważąca 1300 kg rzeźba została odlana z brązu. "Profil czasu" jest patynowany w tonacji brązowej i zielonej, posadowiony na postumencie. (…) ta monumentalna praca Salvadora Dali pochodzi z powstałej w latach 1977-1984 serii przedstawień zatytułowanych Profile of Time - Profil Czasu. Stanowi ona rzeźbiarską kontynuację rozważań artysty nad życiem, czasem, przemijaniem, trwałością losu, rozważań zapoczątkowanych powstałym w 1931 r. obrazem "Trwałość pamięci", znanym także pod tytułem "Cieknące zegary". Obraz znajdujący się obecnie w zbiorach nowojorskiego Museum of Modern Art należy do najsłynniejszych dzieł malarskich artysty, i jednocześnie jest najbardziej znanym obrazem surrealistycznym na świecie.” rmf24.pl

Od niedawna wiadomo, że „ofiarą” Salvadora Dali padł obraz, którego miejsce – być może – jest we wrocławskim Muzeum Narodowym.



Można było się domyślić, że artyści zaangażowani w tworzenie pandemicznej wystawy „W głębi obrazu” zainteresują się serią obrazów przedstawiających alegorie zmysłów. Znam wiele osób spośród przyjaciół, znajomych i rodziny, które zmysły czasowo utraciły (niektórzy niestety na stałe … wraz z życiem).

Do niedawna nie było wiadomo, kto był autorem owego malarskiego cyklu.



Alegoria Dotyku

„Tożsamość autora przedstawień Alegorii Zmysłów Dotyku, Smaku i Powonienia ustaliła dr Beata Lejman, kustoszka dyplomowana Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Na tęczówkach oczu kobiecych Alegorii Dotyku i Alegorii Powonienia oraz na otoku broszy kapelusza Alegorii Zmysłu Smaku odnalazła sygnatury malarza (chapeau bas!).”


I zaraz dołączyło kolejne odkrycie …



Alegoria Powonienia
 

„Zatem nie lada sensacją należy nazwać to, co 1 kwietnia 2021 r. opublikował na swojej stronie FB działający w Bratysławie marszand sztuki Wladyslaw Maximowicz, który – a to wydaje się wielce prawdopodobne – w jednym z obrazów Salvadora Dalí z 1974 r. wskazał kolejną „naszą” Alegorię Zmysłu – brakującego właśnie w naszej serii Wzroku. Obraz ten został bowiem przez Dalego tylko „uzupełniony” o pewne motywy (surrealista domalował węża, mrówki na sukni, wyłaniającego się z lustra „ducha” artysty i wreszcie swoją sygnaturę i datę 1974 r. na lewym rękawie sukni), ale mimo wszystko w dalszym ciągu zdradzał cechy dzieła dawnego malarstwa. Był uznawany za pracę malarską Hansa Cranacha (1513–1537), za dzieło ze „szkoły” Cranachów, lub też malowidło atrybuowane było Matthiasowi Gerungowi (ok. 1500–1568/70).”

Całość tej dość sensacyjnej (być może dosłownie, bo nie wiadomo, jak obraz trafił w ręce surrealisty) historii jest dostępna na stronie mnwr.pl



Alegoria Smaku

Obraz można zobaczyć tutaj: salvador-dali.org

Autor pierwszej wersji obrazu i dzieł z wrocławskiego Muzeum -
Johann Gleggler  / Glöckler - pochodził najprawdopodobniej z malarskiego rodu z Wirtembergii. Cykl powstał w czasie, gdy w Europie rozkręcała się wojna trzydziestoletnia - równo cztery wieki temu.

 

"Ściąga wrocławska. Święci Willmanna. Święty Augustyn, Brochów i chłopiec z muszlą" kunstkamerasudecka.blogspot.com

piątek, 23 lipca 2021

Barokowy poprawczak. Domus correctionis z Zaułka Pokutniczego

 

Kiedyś do centrum miasta dopływały łodzie - dzisiaj w tym miejscu stoją w korkach samochody i jeżdżą tramwaje

„Zajmuje niemal cały historyczny kwartał między ulicami Kazimierza Wielkiego, Szewską, Łaciarską i Ofiar Oświęcimskich.”




Drugi po Solpolu symbol architektury wrocławskiej z czasów po upadku PRL-u ...


„W cieniu powracającej dyskusji o burzeniu Solpolu – ikony wrocławskiego postmodernizmu – przyjrzymy się dziś budynkowi równie kontrowersyjnemu, (…) Wstęgi betonowych osłon kondygnacji części parkingowej oraz czarne ściany części usługowej i biurowej przez swoją surowość i brak radosnych kolorów nie pozwalają uznać tego budynku za stylistyczny żart pokroju Solpolu. Sam architekt uważał, że przestrzeń miejska zniszczona trasą W-Z potrzebuje silnej, porządkującej ją dominanty i budynek parkingu solidnie realizuję tę ideę , nawiązując do mocnych akcentów architektonicznych w swoim sąsiedztwie. 

 

 

Wśród nich znajdziemy biurowiec Hansa Poelziga o którym pisaliśmy w sierpniu zeszłego roku i Kameleon, do którego bezpośrednio odnosi się północno-zachodnia „apsyda” parkingu, wysuwająca się w stronę ulicy Szewskiej. (…) Najbardziej wyrazistym elementem budynku jest częściowo przeszklona, „rozszarpana” wieża, która silnie akcentuje skrzyżowanie ulicy Szewskiej i Kazimierza Wielkiego, generując konkretne miejsce, będące wcześniej mdłą i „plazmatyczną” przestrzenią, zdominowaną przez sznury samochodów, ciągnące się horyzontalnie wzdłuż wielopasmowej trasy W-Z. Jednak dla wielu zarówno wieża, jak i cała forma tego budynku będzie jednym wielkim stylistycznym sprzeciwem wobec niemal wszystkich obiektów, tworzących pejzaż wrocławskiego Starego Miasta.

Trzeba sporej odwagi twórczej, aby zaprojektować parking, który przypominać może kościół.” tuwroclaw.com

Do roku 1945 w tym miejscu również znajdował się budynek z wieżą. Również był jednym z pierwszych obiektów świeckich, powstałych we Wrocławiu po czasach upadku spowodowanego tragedią wojny trzydziestoletniej. Podobnie był też zwiastunem nowego stylu w architekturze – baroku.


W czasach Hitlerjugend polska-org.pl


„Na ziemiach polskich najstarszy domus correctionis został założony w Gdańsku w 1629 r. lub 1630 r. (co do tego autorzy nie są zgodni). Został zorganizowany, podobnie jak to było w Europie Zachodniej, w formie manufaktury sukienniczej. Cele gdańskiego domu poprawy były zgodne z ówczesnymi tendencjami ewolucji prawa karnego, zmierzającego do socjalizacji skazańców. W tym wypadku oznaczało to wychowanie przez pracę, która zajmowała większość dnia. Każdy opuszczający zakład otrzymywał świadectwo nauki i prawego urodzenia, co miało umożliwić powrót do społeczeństwa.” (Justyna Bieda „Cele i organizacja zakładów karnych w I Rzeczypospolitej”)

„Pierwsze domy pracy poprawczej (workhouse, house of correction, Zuchthaus) powstały w Anglii (Bridewell 1553), Holandii (Amsterdam 1595). Zamykano tam żebraków, włóczęgów, zapewniając im pracę, naukę i religię w stosunkowo dobrych warunkach higienicznych. W zakładach panowała surowa dyscyplina. Aby zapobiec demoralizacji nieletnich, oddzielono ich od dorosłych. Zakłady podobnego typu powstały również w innych miastach hanzeatyckich. We Florencji (1667) F. Franci utworzył „Pobożny Dom Schronienia” dla chłopców. W Rzymie powstał zakład św. Michała (1702), prowadzony przez instytucje kościelne dla młodocianych przestępców, starców i sierot.” (Danuta Raś „O poprawie winowajców w więzieniach i zakładach dla nieletnich”)

„Zadaniem tego typu zakładów było nie tylko izolowanie osób naruszających prawo, ale także ich reedukacja i resocjalizacja poprzez pracę. Domy takie były zatem wielkimi miejskimi manufakturami,w których osadzonych wykorzystywano jako tanią siłę roboczą, jednak z założenia - po odbyciu stosownej kary - mieli oni wracać do normalnego społeczeństwa, całkowicie zrehabilitowani i oczyszczeni z win.” (Sławomir Kościelak „Azyl kościelny w protestanckim Gdańsku w świetle incydentu z 1700 roku, opisanego w diariuszu syndyka miejskiego Johanna Ernesta von der Lindego”)



Faceci wciąż pilnują narożnika, ale teren podniósł się o następną warstwę gruzu. Tylko, czy przed wojną byli to na pewno dwaj faceci???


 
Wrocławski dom poprawczy (Zuchthaus) / dom pracy przymusowej był jednym z pierwszych na dzisiejszych ziemiach polskich i w całej monarchii Habsburgów. Powstał w latach 1668 – 1669 staraniem władz miejskich. Rozbudowano go w wieku XVIII a w połowie wieku XIX zlikwidowano środkowy ryzalit, znany z dawnych rycin. Poprawczak był najprawdopodobniej dziełem architektów przybyłych na Śląsk z serca monarchii – z Austrii lub Czech. W latach trzydziestych XX wieku stał się siedzibą Hitlerjugend. Hmm … koło się zamknęło – powołując się na szczytne cele i zasady: patriotyzm, miłość do ojczyzny itd. młodzież tam deprawowano.

Tak, jakby przed Hitlerem brakowało w Niemczech patriotów. Grunt to wpoić większości, że jest się tym jedynym i prawdziwym.

 Piękny, barokowy obiekt został doszczętnie zniszczony w 1945 roku.

"Kolega Jana Kochanowskiego pochowany w bazylice św. Elżbiety. Część pierwsza" kunstkamerasudecka.blogspot.com





czwartek, 22 lipca 2021

Wrocławscy „Święci poganie Starego Testamentu”. Bastion świętego Hioba i szpital „francuskiej choroby”. Ołtarze świętego Hioba

 
wikimedia.org
 

Ciekawe ile z osób odwiedzających Galerię Dominikańską (niedługo 20. rocznica jej otwarcia) wie kim był święty Hiob.

Ciekawe ilu z tych, którzy mniej więcej wiedzą wie, że nie był Żydem i wcale nie wyznawał wiary w żydowskiego Boga.

„Sulpicjusz Sewer tak oto streszcza dzieje biblijnego bohatera: „W przeciągu czasów pojawił się Hiob (por. Hi 1), który kierując się prawem natury doszedł do poznania Boga i wszelkiej sprawiedliwości, stał się bardzo bogaty w dobytek, ale i bardziej znany z tego, że ani nie uległ zepsuciu, gdy wszystko posiadał, ani się nie załamał po utracie wszystkiego. Albowiem gdy za sprawą diabła został pozbawiony majątku, a potem także i dzieci, to w końcu doprowadzonego do ostateczności, pokrytego wrzodami, nie można go było pokonać, by z powodu niecierpliwości zadanej przez boleść w jakieś mierze uległ grzechowi. Osiągnąwszy w końcu zapłatę Bożego poświadczenia, przywrócony do zdrowia, osiągnął na powrót wszystko podwójnie, co wcześniej utracił”. Chronica I,12,3”

Pomimo tego stał się jednym z bohaterów żydowskiej Biblii i od początku czcili go chrześcijanie, uznając jego świętość (do zostania świętym aż do czasów średniowiecza nie był wymagany proces kanonizacyjny – decydujący głos miała tradycja, którą i później uszanowano, usuwając z kanonu co najwyżej świętych zupełnie legendarnych).

„Ważnym przyczynkiem do poznania znaczenia postaci Hioba w chrześcijaństwie jest relacja hiszpańskiej pątniczki Egerii, która odwiedziła nie tylko najbardziej znane miejsca święte, ale także teren Zajordania. Działo się to na przełomie lutego i marca 384 roku, gdy znalazła się „na granicy Idumei i Arabii”, w mieście Karneas. Egeria opisuje miejsca związane z historią Hioba i wspomina grotę z inskrypcją nagrobną zawierającą jego imię. „Stąd też wzniesiono Hiobowi ów kościół, który tu stoi, przy czym kamienia wraz z ciałem nie przeniesiono w inne miejsce, lecz zostawiono go tam, gdzie został znaleziony i ciało spoczywa pod ołtarzem”. (Mieczysław C. Paczkowski „Reinterpretacja postaci Hioba w starożytnym monastycyzmie chrześcijańskim”)

Jak widać starożytni byli pod tym względem o wiele roztropniejsi niż współcześni fundamentaliści religijni – głównym celem życia ludzkiego miało być poznanie Boga, rozwój duchowy i cnotliwe postępowanie. Zupełnie drugorzędną sprawą było to, czy owe cnoty osiąga się przy pomocy rytuałów takiej, czy innej religii (owe rytuały nie mogą być celem samym w sobie). A Hiob osiągnął zbawienie wręcz „kierując się prawem natury”.

„Hiob jest starym idumejskim patriarchą, obcym plemieniu i religii Izraela. (…) Hiob, który jest poganinem, przedstawiony został jako wzór sprawiedliwości i pobożności.”

„Abel, Hiob, Noe, Danel... Święci "poganie"!

Jak to rozumieć? Odegrali istotną rolę w dziejach Objawienia i dzięki temu znaleźli swoje miejsce na kartach Biblii, ale nie byli wyznawcami ani judaizmu, ani chrześcijaństwa. "Święci", ale nie czczeni jako tacy ani w judaizmie, ani w chrześcijaństwie - niekanonizowani. Jak zatem rozumieć ich "świętość"? Przede wszystkim jako przykłady osób wiernych Bogu, zdobywających się na doskonałe posłuszeństwo Stwórcy i Panu, od których możemy zawsze uczyć się najlepszych cnót: wiary, prawości, sprawiedliwości, uczciwości, mądrości i tego, że cierpienie ma sens. O tym właśnie mówią rozważania Jeana Daniélou."Święci Starego Testamentu" to mądra książka, która pokazuje, że każdy z nas musi odnajdywać swoją własną drogę zbawienia.” wydawnictwowam.pl

Z tym „nieczczeniem” to chyba nie do końca takie proste.


Miejsce w którym znajdował się szpital świętego Hioba

W roku 1517 wrocławscy bernardyni założyli przy klasztorze „szpital Hioba / świętego Hioba”. Był to szpital dla cierpiących na choroby weneryczne. Zanim wynaleziono antybiotyki (na pewno byli wtedy antyantybiotykowcy – bo wiadomo, że antyszczepionkowcy istnieli od samego początku, gdy szczepionki powstały - tylko nie mieli dostępu do mediów społecznościowych i pewnie nie zdawali sobie sprawy, że uzyskiwane naturalnie antybiotyki nieświadomie stosowała medycyna ludowa od wieków) na dolegliwości przenoszone drogą płciową cierpieli nawet królowie (także polscy – ale o tym raczej nie uczą w szkołach i nie piszą w „pocztach”). Jak widać z planu Weihnera już wtedy ową chorobę nazywano „francuską”.

Dygresja – każdy naród wybierał na nielubianą dolegliwość nazwę od sąsiadów, za którymi nie przepadał. Podobnie jest z karaluchem – prusakiem (w innych krajach jest „francuzem”, „szwabem”, „moskalem”, „szwedem” itd. itp.). Świadczy to nie najlepiej o ludzkiej naturze.

„Pierwsza epidemia tej choroby w Europie wybuchła w 1494 r. Jest związana z wyprawą króla Francji Ludwika VIII do Włoch, w celu zagarnięcia Królestwa Neapolu, do którego rościł sobie pretensję. To wojska francuskie miały rozprzestrzenić kiłę, stąd często nazywana jest „chorobą francuską” lub „galijską”. Z kolei we Francji nazywana jest „chorobą neapolitańską”, ze względu na skojarzenie z neapolitańską wyprawą Ludwika VIII. (…) Wiemy, że na kiłę chorowało trzech polskich królów: Jan Olbracht, Aleksander Jagiellończyk oraz Jan III Sobieski. Pierwszy z nich zmarł z jej powodu 17 czerwca 1501 r., co pokazuje jak szybko choroba rozprzestrzeniła się po całej Europie. Jego następca i brat Aleksander, który zmarł z powodu kiły już w 1506 r. Stąd w Rusi kiła nazywana była często „chorobą polską”. Ostatnim królem, którego również dopadła kiła był Jan III Sobieski.” historia.org.pl

Bastion świętego Hioba wziął nazwę od „francuskiego szpitala”.

Ale to nie jedyna pamiątka po kulcie świętego poganina we Wrocławiu. 



 wikimedia.org

„W r. 1951 przekazano z Oleśnicy do zbiorów Muzeum Śląskiego we Wrocławiu zabytek malarstwa renesansowego, reprezentujący dobry poziom artystyczny i interesujący program treściowy, a dotąd nie publikowany. Są to dwa skrzydła ołtarzowe; brak środkowej szafy sprawia, że przyjęte określenie: „ołtarz Hioba” ma charakter umowny, uzasadniony przewodnią ideą zachowanych fragmentów. (…) Hiob, jako pozytywny bohater Starego Testamentu traktowany tradycyjnie jako święty, stał się patronem trędowatych i wenerycznie chorych. (…) Przenośny ołtarz Hioba mógł być jakimś prezentem rodzinnym, a jego przetrwanie w Oleśnicy tłumaczy istnienie w tamtejszym zamku do 1945 r. cennej kolekcji obrazów.” (Bożena Steinborn „Wczesnorenesansowy ołtarz Hioba w Muzeum Śląskim”)

Ale wrocławski szpital też miał swój ołtarz …

„Jedyny, prócz omawianego, ołtarz Hioba znany z terenu Śląska, dzieło manierysty niderlandzkiego z ok. 1520 r.(por. J. Białostocki, Malarstwo niderlandzkie w zbiorach polskich, katalog wystawy, Muzeum Narodowe, Warszawa 1960, s. 52) — pochodził z wrocławskiego szpitala Hioba, założonego dla wenerycznie chorych ok. 1500 r. (C. Buchwald, Einige Hauptwerke der kirchlichen Malerei und Bildhauerei, Wrocław 1925, s. 26). Syfilis nazywany był we Francji le mai Monseigneur Saint Job (…)”.

Szczerze mówiąc ta „francuska” nazwa na planie, to kolejny i zarazem przykry dowód, że we Wrocławiu w owym czasie dominował już żywioł niemiecki.

Na sklepieniu kościoła pw. Wszystkich Świętych w sudeckich Heřmánkovicach święci Starego Testamentu mają „specjalny dział” – swój kawałek Nieba. kunstkamerasudecka.blogspot.com

"Tylko w Świdnicy i Wiedniu? „To nie konanie Jezusa, tylko …” Co się stało z Dobrym Łotrem? Także zmartwychwstał! Od apokryfów do „Matrixa" kunstkamerasudecka.blogspot.com


Ciąg dalszy nastąpi.

środa, 14 lipca 2021

Czego możemy dowiedzieć się z płyt nagrobnych? Czerwony obcas

 

Epitafium trojga dzieci z rodziny Biebran polska-org.pl


Na nielicznych płytach nagrobnych, od których roi się w dolnośląskich kościołach i na murach cmentarnych zachowały się polichromie. W czym roczny chłopiec z Kiełczowa jest podobny do Ludwika XIV?



wikipedia.org
 

Czerwony obcas …

„Najpierw przez wieki ludzie dreptali na płaskich obcasach, nosząc buty tylko dla ochrony stóp. Pierwsze obcasy pojawiły się w początkach XVI wieku, ale wcale nie po to, by wydłużać optycznie nogi czy, co dziś oczywiste, dodać wzrostu tym, którzy je nosili. Powód przyprawienia butom obcasów był prozaiczny - dzięki temu mężczyznom łatwiej było utrzymać nogi w strzemionach podczas jazdy konnej. Później buty na obcasie razem ze swoimi właścicielami zsiadły z koni i dumnie wkroczyły na salony, stając się modnym dodatkiem obuwia. Męskiego.” polskatimes.pl

„Ponad to moda francuska wprowadziła zwyczaj noszenia butów z ostrogami nie tylko dla konnej jazdy, lecz nawet dla pieszych. Anonimowy autor książeczki, wydanej w 1644 r. w Paryżu, pt. Les Lois de la galanterie, mówi o tym w żartobliwej formie, że moda nakazuje nosić w mieście buty do jazdy konnej, choćby od pół roku kawaler nie dosiadał konia.”

I gdyby jakiś współczesny kibic zaczepił takiego obywatela na ulicy, zarzucając mu zniewieściałość, mogłoby to dla niego skończyć się źle. Mógłby trafić na kirasjera lub królewskiego muszkietera.

Później do obcasa dołączył kolor …

„Najbardziej znanym miłośnikiem butów i właścicielem sporej ich kolekcji był Ludwik XIV. Król Słońce był lichej postury – miał 1,63 metra wzrostu i było to źródłem jego kompleksów. Król Słońce nosił 10-centymetrowe obcasy. Podeszwy królewskich butów i obcasy były czerwone – czerwony barwnik był oczywiście odpowiednio drogi. (…) W latach siedemdziesiątych XVII wieku Ludwik XIV wydał edykt, w którym tylko członkom jego dworu zezwalał nosić czerwone wysokie obcasy.” towntrendy.pl

„Moda francuska przez stulecia cieszyła się ogromnym zachwytem i popularnością wśród innych krajów europejskich. Mimo, że wraz z wiekami i panującymi stylami w sztuce zmieniał się ubiór ludzi, to w dalszym ciągu głownie z dworu Francji płynęły najnowsze trendy, będące symbolem dobrego gustu i stylu. Gwałtowny rozwój mody francuskiej nastąpił w XVII wieku i począwszy od 1630 r. poprzez całe stulecie tamtejsze ubiory, znane w niektórych krajach po nazwą à la mode lub alamoda były wzorem obowiązującej elegancji.”

Nic więc dziwnego, że i śląska szlachta chciała mieć buty na wysokim, czerwonym obcasie.

Na płytach nagrobnych szczegóły francuskiej mody męskiej przetrwały zwłaszcza w wydaniu dziecięco – młodzieżowym. Starsi nadal preferowali zbroje.



 Epitafium młodzieńca z rodu von Rothkirch z Przerzeczyna-Zdroju

„W połowie XVII stulecia (…) zamiast butów z cholewami coraz częściej wkładano na przyjęcia płytkie obuwie na niskich obcasach, z klamrą lub rozetką ze wstążkami na podbiciu.” historia.org.pl

O wstążkach następnym razem.

Polecam: Małgorzata Stankiewicz „Figuralne płyty nagrobne na Śląsku i Łużycach w okresie baroku (1650-1750)”.

piątek, 9 lipca 2021

Śląsk apokryficzny. Klasyczna, czyli apokryficzna Droga Krzyżowa. Część pierwsza

 

Ideał apokryficzności? – kaplica św. Weroniki na Górze św. Anny

Święta Anna – jedna z najpopularniejszych śląskich świętych …

„Najstarsze opowiadanie o niektórych szczegółach narodzin i życia N. P. Marii zawiera apokryf pod tytułem Protewangelia św. Jakuba. Wszelkie późniejsze legendy o Matce Bożej, które w średniowieczu znalazły się w Złotej Legendzie Jakuba a Voragine, są pełnymi fantazji uzupełnieniami tego, co znajduje się w Protewangelii. (…) Protewangelia informuje nas, jakie imiona (Joachim i Anna) mieli rodzice N. P. Marii i wspomina o synach z pierwszego małżeństwa św. Józefa (״bracia Chrystusa”).” (Ks. Władysław Smereka, Kraków „Najstarsza legenda o Matce Boskiej. Protoewangelia Jakuba”)

Na marginesie …

„Wyjaśnić też trzeba, że Maryja jest Matką Boga, a nie jest Matką Boską, jak Ją Pani – jak myślę – świadomie nazwała. Nawet jeśli tytuł ten spotykany jest w Kościele katolickim, choćby w wezwaniach parafii, to teologicznie jest on niepoprawny, wskazuje bowiem, że sama Maryja jest Boska.” wiez.pl

Protoewangelia Jakuba jest jedną z tzw. Ewangelii Dzieciństwa. Powstała w drugiej połowie II wieku (czyli ponad sto lat po wydarzeniach opisanych w Ewangeliach), a najstarszy znany jej odpis pochodzi z III wieku. Z Nowego Testamentu niewiele można dowiedzieć się o rodzinie i dzieciństwie Jezusa, więc Ewangelie Dzieciństwa miały
tę lukę wypełnić.

Co ciekawe z apokryfu wynika, że rodzice Maryi byli bardzo zamożni, co raczej mało pasuje do ewangelicznego opisu późniejszej Świętej Rodziny.

„1. Zapisano w dziejach dwunastu pokoleń, że Joachim był niezmiernie bogaty (…)”

„2. Gdy dziecko ukończyło pierwszy rok życia, wydał Joachim wielką ucztę i zaprosił kapłanów, arcykapłanów i uczonych w Piśmie, i radę starszych, i cały lud Izraela.”

Ale o świętej Annie więcej opowiem innym razem.

Czy da się współczesne chrześcijaństwo uwolnić od apokryfów, legend i anachronicznej tradycji, którymi obrosło przez wieki?

Taką próbę podjęto w stosunku do jednego z najważniejszych nabożeństw. Kiedyś trzeba będzie przebudowywać kalwaryjskie ścieżki? Są one dużo młodsze niż Ewangelia Łukasza.


Rok 2007 ...

„Droga krzyżowa bez apokryfów

Św. Weronika zniknęła z tradycyjnej, wielkopiątkowej drogi krzyżowej prowadzonej przez papieża. To tylko jedna z radykalnych zmian, wprowadzonych w tym roku do papieskiego obrzędu. Spośród 14 stacji tradycyjnej drogi krzyżowej tylko ostatnia – czternasta stacja – pozostała bez zmian.

Św. Weronika nie występuje na kartach Ewangelii. Jej postać pojawia się w literaturze apokryficznej, datowanej na VI w. n. e. Wśród relikwii przechowywanych w kościołach katolickich są aż trzy chusty Weroniki (w Rzymie, w Alicante i w Paryżu). (…) 

 

Obraz chusty św. Weroniki z pracowni Mistrza Wrocławskiego Poliptyku św. Barbary; ok. 1450 (Muzeum Narodowe we Wrocławiu, pierwotnie kościół NMP w Legnicy)
 

Nowe stacje i związane z nimi rozważania opracował ks. Gianfranco Ravasi, członek papieskiej komisji biblijnej. W swej pracy oparł się wyłącznie na ewangeliach (głównie na Ewangelii wg Łukasza). Oto stacje wczorajszej drogi krzyżowej:

1. Agonia Jezusa w ogrodzie Getsemane (poprzednio Jezus skazany na śmierć). 

 

Ogród Oliwny - tu rozpoczyna się Biblijna Droga Krzyżowa


2. Judasz zdradza Jezusa pocałunkiem (poprzednio Jezus bierze na ramiona krzyż).
3. Jezus skazany na śmierć przez Sanhedryn (poprzednio Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem).
4. Piotr zapiera się Jezusa trzy razy (poprzednio Jezus spotyka swą matkę).
5. Jezus osądzony przez Poncjusza Piłata (poprzednio Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi).
6. Ukoronowanie koroną cierniową (poprzednio Weronika ociera twarz Jezusowi).
7. Jezus bierze na ramiona krzyż (poprzednio Jezus po raz drugi upada pod krzyżem).
8. Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi (poprzednio Jezus spotyka kobiety jerozolimskie).
9. Jezus spotyka kobiety (poprzednio Jezus po raz trzeci upada pod krzyżem).
10. Ukrzyżowanie Jezusa (poprzednio odarcie z szat).
11. Jezus obiecuje raj dobremu łotrowi (poprzednio przybicie Jezusa do krzyża).
12. Spotkanie Jezusa z matką, stojącą pod krzyżem (poprzednio śmierć Jezusa na krzyżu).
13. Śmierć Jezusa na krzyżu (poprzednio zdjęcie z krzyża).
14. Złożenie Jezusa do grobu.” 

Polacy zamiast skupić się na Biblii wybierają raczej tzw. Ekstremalną Drogę Krzyżową, której już nazwa jest niezbyt szczęśliwa, bo sugeruje, że przejście 40 kilometrów i zmarznięcie w uszy to jakieś ekstremum w porównaniu do pierwowzoru - "normalnej" Drogi Krzyżowej. Trochę kojarzy mi się takie podejście ze ślubami podczas skoku ze spadochronem lub podczas nurkowania. Skok to chwilka w porównaniu ze wspólnym życiem aż po grób, co dla wielu staje się zadaniem prawdziwie ekstremalnym. Szczęśliwych staruszków trudniej pokazać w mediach niż płetwonurków i są mniej atrakcyjni dla oka. Można wymyślać Drogę Krzyżową w za dużych / za małych butach i z ciężkim plecakiem albo w upale bez wody (już pojawiły się takie na ponad 100 kilometrów: "Można też wyruszyć na EDK Szlakiem Orlich Gniazd z Krakowa do Częstochowy, maszerując przez 131 km." niedziela.pl). W średniowieczu byli biczownicy - to jeszcze większe ekstremum.

Postać świętej Weroniki, jaką znamy współcześnie, została stworzona w średniowieczu ze zlepku różnych, wcześniejszych legend.

O tym innym razem.


"Ogród Oliwny w Lubaniu. Czy drzewa oliwne z Getsemani to najstarsze rośliny liściaste świata?" kunstkamerasudecka.blogspot.com


"Kwiaty Sudetów. Przetacznik leśny – Central Park, „ojciec architektury krajobrazu” i „Diabeł w Białym Mieście”. Kwiaty świętej Weroniki" kunstkamerasudecka.blogspot.com