Najdłuższa – zaobserwowana - lawina, która zeszła do 22 stycznia w Karkonoszach (brak danych o większych w następnych dniach) miała 170 metrów. W czasie śnieżnych zim nikt by się nią nie zajmował?
Nie jest to do końca pewne, bo lawina wyznaczyła nową drogę, nieznaną współczesnym ludziom.
Zeszła 19 stycznia w Dlouhém dole, w zamknięciu kotła, ze stoku o nachyleniu 37 stopni, „pod horským hotelem s restaurací Výrovka”. Grubość oderwanej deski śnieżnej wynosiła od 40 do 125 cm, wysokość czoła lawiny wynosiła od 50 do 150 cm.
Lawina prawdopodobnie nie zaistniała samoistnie, a uwolnił ją skialpinista i został przez nią porwany. Zdołał jednak wykopać się sam/z pomocą kolegów?, na co wskazują ślady.
Do zejścia lawiny prawdopodobnie przyczynił się silny wiatr, który doprowadził do akumulacji śniegu na zlodowaconej powierzchni.
Zejście lawiny „nową drogą” podczas dość łagodnej zimy pokazuje, że jest to zjawisko nie do końca przewidywalne.
I to, że przez kilkaset lat nie obserwowano w jakimś miejscu lawiny, nie znaczy, że się jej tam nie zaobserwuje dziś lub jutro.
O czym można było przekonać się w roku 1999 w Alpach.
Wiadomości ze stron ceskenoviny.cz i ceskatelevize.cz
Zdjęcia mają lat dwadzieścia kilka.