Pierwszym skojarzeniem w skali Polski, jakie nasuwa się dla takiego porównania, jest Ołtarz Wita Stwosza w kościele Mariackim w Krakowie.
W przypadku wrocławskiego Ołtarza św. Barbary to porównanie jest o wiele mocniejsze.
Gdy 35 lat temu powstawała książka poświęcona jednemu!!! wrocławskiemu ołtarzowi – obszerniejsza – niż „Wrocławskie wędrówki przez stulecia”, nikt jeszcze nie wiedział, jak nazywał się Mistrz Ołtarza św. Barbary.
Rangę tego dzieła w dziejach sztuki śląskiej i polskiej rozpoznawano i bez tej znajomości, co najlepiej świadczy o klasie zabytku. Obecnie ludzkość odnosi się z nabożeństwem do każdych bazgrołów, pod warunkiem, że autorem jest Picasso (który oprócz bazgrołów tworzył dzieła wielkie).
„W r. 1447 pojawił się we Wrocławiu ołtarz św. Barbary, który dla dziejów sztuki śląsko-polskiej miał podobne znaczenie, jak ołtarz Adoracji Baranka Van Eycków (a na nim jedno z najsłynniejszych przedstawień patrona Wrocławia – od red. wikipedia.org) dla zachodniej i środkowej Europy” (T. Dobrowolski „Sztuka polska”).
Ołtarz ten powrócił na krótko do Wrocławia kilka miesięcy temu (ze stolicy przyjeżdżają nie tylko nieciekawi politycy), można go było podziwiać i amatorsko fotografować.
„Migrantami byli artyści, którzy pozostawili po sobie najwybitniejsze i stanowiące dzisiaj ozdobę wielu kolekcji polskich oraz zagranicznych dzieła. Przybywali oni na Śląsk z odległych krain i osiadali w miastach regionu, zakładając wieloosobowe warsztaty realizujące liczne zamówienia, płynące często z bardzo odległych miejscowości. Wśród nich tacy twórcy jak Wilhelm Kalteysen von Oche (którego przełomowy Ołtarz św. Barbary z 1447 r. nazywany jest zasłużenie ‘kometą na śląskim niebie’) (...)” mnwr.pl
"Święta z mieczem. Barbara według górniczych przesądów „zbiera krwawe żniwo” kunstkamerasudecka.blogspot.com
Ciąg dalszy nastąpi ...
Wyspa Piasek szykująca się na wezbranie powodziowe w maju 2010 roku
W XXI wieku bóg Odry Viadrus/Viadrinus dostaje nowe pomniki i odwołują się do niego firmy produkujące nowoczesne urządzenia. W Polsce, Czechach, Niemczech.
Viadrinus/Viadrus ..."Empora muzyczna ozdobiona stiukową balustradą z popiersiem i herbem ówczesnego dyrektora Urzędu Zwierzchniego Jana Antoniego Schaffgotscha oraz stropowym freskiem z alegorią Silesii (Śląska) siedzącej na tronie w otoczeniu Viadrusa (Odry) i Wratislavii (Wrocławia)." wikipedia.org
„Duchy wodne, syreny i bóg Odry Viadrinus zamieszkują krajobraz rzeki Odry. Element wody w stałej zmienności jest pozbawiony czasu, jest ponadto zagadkowy i nieobliczalny, niemal mistyczny i mityczny. Odra – rzeka ekoparadygmatyczna (…) Odra, płynna, efemeryczna, nieokiełznana, wywoływała obawy i reakcje obronne.
Jedną z takich mitycznych postaci wzbudzających respekt była Rusałka Odrzańska. Z wyglądu przypominała piękną syrenę, która oślepiała rybaków lusterkiem i odpowiadała „za niszczycielską siłę, która pozwalała falom Odry wielokrotnie występować z brzegów”(…). Powódź potrafił spowodować również sam bóg Odry (Viadrinus). Jeden z opisanych kataklizmów przypomina rozmiarami współczesną powódź tysiąclecia. Bóg, nazywany tutaj „Duchem Wody”, po ponad dwóch wiekach zezłościł się na żyjących w dostatku nadodrzańskich osadników, zsyłając nagle obfite deszcze i przyspieszając dopływy wód do rzeki. W rzece w zastraszającym tempie zaczął wzrastać poziom wody. Gdzieniegdzie zaczęło dochodzić do małych powodzi i podmywać pojedyncze domy. Stan wody przysparzał ludziom coraz więcej trosk i cierpienia. […] Duch Wody nieźle się ubawił, obserwując, jak grupka ludzi, ubranych w takie same śmieszne mundury, próbowała przeciwstawić się jego sile. Bawiły go maleńkie, z jego punktu widzenia, worki z piaskiem, którymi próbowali oni umacniać słabe miejsca w wałach. [Scholz-Lübbering, Lämmer 2012: 391]"
Cytat: Anna Barcz „Odra – rzeka ekoparadygmatyczna”, Poznańskie Studia Polonistyczne 10.2017
Mitologia, rusałki, zabobony …
Chrzest statku – wydarzenie zupełnie irracjonalne.
Za Stalina …
„W tym momencie muszę powrócić do lat 40 tych, a konkretnie do dnia 21 lipca 1948 r. Jest to czas Wystawy Ziem Odzyskanych we Wrocławiu. W ramach tej wystawy w Państwowej Stoczni i Warsztatach Mechanicznych We Wrocławiu-Zacisze odbyły się symboliczne chrzciny nowo wyremontowanych jednostek pływających. Ochrzczono w tym dniu takie jednostki jak Karpacz, Giewont, Kinga, Śnieżka, Kiliński, Wałbrzych, Merkury, Brzeg, Rzepicha, Światowid oraz wyremontowane holowniki sprowadzone z Włoch – Anna i Krzysztof.” zegluga-rzeczna.pl
Za Gierka …
„Stocznia rzeczna we Wrocławiu (fot. T. Drankowski). Rok 1972” polska-org.pl
Czasy współczesne …
„W poniedziałek 9 października odbył się chrzest statku Wratislavia. To największy śródlądowy statek pasażerski w Polsce, który pływa po Odrze. Łącznie na trzech pokładach jest w stanie pomieścić aż 400 osób. Chrzest statku to jedna z najstarszych tradycji morskich. Jej celem jest odpędzenie złych duchów, które mają czyhać na nową jednostkę.” statekrestauracja.pl
Chodzi raczej o ubłaganie bogów/duchów wody przez złożenie ofiary.
Wyspa Piasek szykująca się na wezbranie powodziowe w maju 2010 roku
„Matki i statki (...)
Z chrztem statków zawsze wiązała się magia. Wikingowie wodowali swoje drakkary po karkach niewolników, wierząc, że siła ludzi przeniesie się na stępkę łodzi. Wieki później dziobnice wodowanych statków polewano winem, żeby zapewnić im pomyślność. Rytuał rozbijania butelki szampana o burtę statku narodził się w latach trzydziestych ubiegłego (chyba jednak XIX - od red.) wieku. Przez wiele lat ceremonii chrztu statku przewodniczyli mężczyźni, żeby w połowie XIX wieku ten przywilej stał się udziałem kobiet.” nmm.pl
Zupełnie podobny bogowi Odry Tiberinus – bóg Tybru. wikipedia.org
„Rzeka i jej brzegi były szczególnymi miejscami w praktykach ofiarnych, bowiem stanowiły miejsca, gdzie powierzone dary szybko nabierały właściwości przysługujący światowi duchów i bogów. W starożytnej Grecji armia nie przechodziła przez rzekę, nie złożywszy wcześniej ofiary rzecznemu bóstwu. Według Hezjoda nie należało przekraczać rzeki bez umycia rąk i bez modlitwy. Trojańczycy składali Skamandrowi ofiarę ze zwierząt i wrzucali do nurtu rzeki żywe konie. Inne ludy indoeuropejskie również składały rzekom ofiary: np. Cymbrowie (Rodanowi), Frankowie, Germanowie, a także Słowianie. Ofiarę składano rzekom w czasie przeprawy przez rzekę. Do dziś Masajowie wrzucają do wody pęk trawy, Bagandowie przynoszą w ofierze ziarna kawy (Eliade 1993). (…)
W starożytnym Rzymie, co roku, w obecności kapłanów, westalki zrzucały z mostów do Tybru kukły ze związanymi rękami i nogami, zwane Argei. Ceremonia ta była reliktem pradawnego zwyczaju składania bogu groźnej rzeki w ofierze ludzi (Kowalski 1997).” geo.uj.edu.pl
Z dzbana Viadrusa wypełza wąż ...
Ciąg dalszy nastąpi.
„– Nie mam tutaj związku. Jest to przypadkowa zbieżność nazw – mówi prof. Katarzyna Kłosińska i wyjaśnia skąd pochodzi słowo "odra".
Audycja do wysłuchania na stronie polskieradio.pl
I Pani Profesor wyjaśnia, że odra „odziera” ze skóry a Odra jest jak praindoeuropejski Adriatyk.
I nic nie „odziera”?
„W prawdopodobnie najsłynniejszym spośród dostępnych w Polsce słowników etymologicznych - autorstwa Aleksandra Brucknera - próżno szukać hasła "odra". Pewien pogląd na to, skąd wzięła się nazwa tej wysoce zakaźnej i wciąż groźnej choroby, daje jednak wskazówka, którą autor słownika zamieścił przy okazji wyjaśniania etymologii słowa „drzeć” (we współczesnym znaczeniu). Bruckner sugeruje, by porównać ją z rosyjskim słowem "odriny", które miało być określeniem na "wysypkę". (…) Plamki takie wyglądają bowiem jak otarcia skóry: dziś powiemy 'otarcia', kiedyś by powiedziano 'odarcia' – stąd odra. (…)
Czy nazwa choroby ma więc coś wspólnego z nazwą rzeki, która jest drugą co do wielkości w Polsce? Oczywiście nie. Z niemieckiego Oder, z czeskiego Odra, z łaciny Oddera, po polsku również Odra - już na początku XII wieku jej nazwa funkcjonowała w takiej formie (ze "Słownika etymologicznego nazw geograficznych Polski" Marii Malec można się dowiedzieć, że w X wieku zapisywano ją jako Odera, około 1070 roku jako Oddaram albo Oddara, ale już w 1120 jako Odra).” msn.com
Co zapewne jest w jakiejś części prawdą … ale ten Długosz cytowany na Bulwarze Włostowica!
„Etymologia jej nazwy jest niejednoznaczna i była przedmiotem rozważań wielu językoznawców. Najczęściej przyjmuje się, że jej nazwa, podobnie jak nazwy innych największych rzek świata, powstała jeszcze przed wyodrębnieniem się języków europejskich, zatem przed kilkoma tysiącami lat. Najstarsze nazwy cieków wodnych tworzyły się z wyrazów określających wodę oraz jej właściwości i najczęściej zawierały znaczenie ‘woda, płynąć’. Odnajdujemy je także w nazwie Odra pochodzącej z praindoeuropejskiego *Ad-ra ‘płynąca woda, ciek wodny’, podobnie jak i w nazwach Adriatyk, Adria oraz w płynącej przez Hesję rzece Eder – dopływie Fuldy. Zmiana Ad- na Od- nastąpiła pod wpływem języków słowiańskich. Na obszarach zamieszkanych przez Słowian nazwy typu Odra zaczęto objaśniać jako ‘rzeka odzierająca brzegi, odrywająca i porywająca swym bystrym nurtem leżące na jej brzegu pola, łąki, lasy i domostwa’.
To znaczenie nazwy podaje również Jan Długosz opisując Odrę i jej dopływy: „Odra jakby odzierająca, że w biegu bystrym łupy z pól i lasów ze sobą unosi”. Podobnie niemieccy onomaści objaśniają etymologię niewielkich potoków Odra, Oder i miejscowości Oederan, Oedernitz, Oderwitz w Saksonii, których nazwy powstały na gruncie języków słowiańskich, a także czescy – miejscowości Odranec, Odrlice, Odrovice . To znaczenie można także interpretować jako rzeka wartko płynąca, rwąca i groźna, zmieniająca koryto, meandrująca. Odpowiada to charakterowi największej śląskiej rzeki, zwłaszcza w jej górnym biegu, o czym świadczą liczne zakola, a także nazwy Park Krajobrazowy Meandry Górnej Odry, Přírodní památka Meandry stare Odry, Graniczny Meander Odry oraz sama regulacja rzeki przystosowująca ją do żeglugi.”
(Cytat - „Odra – rzeka wspomnień i wyzwań”, red. nauk. Mirosław Lenart, Aleksandra Starczewska-Wojnar; recenzent prof. UO Tomasz Ciesielski, red. jęz. dr Małgorzata Iżykowska, projekt okładki i opracowanie graf. Mirosław Słomski, Opole 2018. Seria: Archiwalne Źródła Tożsamości)
Ciąg dalszy nastąpi (także na Wieczorynce SKPS-u).
Problemy z LGBT w szlachetnej II RP?
Rok 1937 i „Krakowski Kurier Wieczorny” …
„Worcell chce zapoznać nas nie tylko z zewnętrzną stroną życia kelnera, ze wszystkimi jego okropnościami, ale także z bogatymi przeżyciami duchowymi. Dyskretnie mówi o miłości, która tu jest zakazana, wspomina o istniejącym wśród personelu, szczególnie młodszego, onanizmie lub homosexualiźmie. Nie mogąc zdobyć się na silną, jednolitą formę powieściową porusza te zagadnienia mimochodem, jakby nie stanowiły zasadniczego problemu tam, gdzie wszystko bywa zagłuszane hukiem tłuczonego szkła, brzękiem monet i nieprzytomnymi okrzykami pijanych gości.”
Niektórym nadal wydaje się, że jak coś zamiatano pod dywan, to tego nie ma.
Jest pod dywanem.
Autor „Literatury na tackach” Marian Boren (retropress.pl) zapewne nie przypuszczał, że według powieści kelnera …
„Mimo to kroniki polskie zanotowały w ostatnim czasie nowy „akces” do literatury, tym razem kelnera. Henryk Worcell (pseudonim) napisał książkę z życia kawiarni.”
… czterdzieści lat później powstanie jeden z najwybitniejszych filmów PRL-u - „Zaklęte rewiry”.
I zapewne nie przypuszczał, że już za osiem lat w Krakowie będzie coś takiego jak PRL, Lwów będzie w ZSRR a kelner zostanie rolnikiem w górach koło Kłodzka. Historia czasami i niespodziewanie przyspiesza.
Tym, co najbardziej interesuje sudeckich przewodników, krajoznawców i turystów są wspomnienia Kurtyki – Worcella (marksisty – katolika, taki koktajl jest nadal w Polsce popularny) literata i osadnika w Sudetach, zamieszkanych jeszcze przez Niemców.
„Henryk Worcell, autor głośnych przed wojną Zaklętych rewirów, osiedlił się w Sudetach w lipcu 1945 roku. Z grupą podhalańskich górali zjawił się w Hrabstwie Kłodzkim w czasie, gdy większość mieszkańców regionu stanowili wciąż Niemcy, Armia Czerwona niechętnie przekazywała władzę polskiej administracji, a szabrownicy toczyli regularne bitwy o poniemieckie łupy.”
„– Pamiętasz tego Szwaba, co nam powiedział: „Topsze Warszawa, topsze”?
Oczywiście, że pamięta. To było wtenczas, gdy Warszawa dogorywała, a oni oboje, ze znakami „P” na ramionach, spacerowali w podmiejskim lasku w Meissen, a Niemiec siedzący na ławce nie mógł się powstrzymać od zjadliwego uśmiechu, powiedział do nich: „Topsze, Warszawa, topsze”.
– I wiesz – wspominała Krystyna – on tej nocy, kiedy był nalot na Drezno, stał koło mnie na tym płaskim dachu fabrycznym, bo też miał dyżur przeciwpożarowy. I jak się zaczęło łubudu i lały się z nieba, wiesz, te fioletowe strugi, wtedy powiedziałam do niego: „Nie topsze Dresden nie topsze”.
– A on co na to?
– On tylko jedno słowo powiedział: „Furchtbar!” Jakoś tak strasznie: „Furchtbar!” Chodźmy już, chodźmy…
(…)
Krystyna nagle zatrzymała się i ostrzegawczo podniosła palec do góry. Tym razem jej zasłuchanie było usprawiedliwione, bo skrajem łąki szli jacyś ludzie i rozmawiali. Byli to Niemcy, dwoje starych Niemców. Kilkanaście rodzin jeszcze pozostało we wsi, miały one ruszyć następnym transportem w lecie lub jesienią. …] Zbliżyli się ku sobie, stanęli twarzą w twarz, potem zwrócili się ku dolinie przetykanej żółtym mleczem i czerwienią pasących się krów.
– Es ist schön – powiedział wreszcie stary Niemiec.
– Ja, ja, schön – powiedział Stefan.
– O, ja – przytaknęła stara Niemka – es ist wirklich schön.
Krystyna przytaknęła ruchem głowy, a stary Niemiec dodał jeszcze:
– Ja, ja, schön.
Henryk Worcell, „Lipiec zaczyna się w maju”, z tomu „Najtrudniejszy język świata” (1965).”
opip.megiteam.pl
Wrocławska tablica na domu Kurtyków doczekała chwili, gdy opowieść o jego mieszkańcach jest tłumaczona na najpopularniejsze języki świata. Ale ze względu na syna pisarza i alpinizm a nie literaturę tworzoną przez ojca. Zapewne byłby zaskoczony - tak, jak był zaskoczony jego ojciec ... galicyjski rolnik
Teksty Worcella z czasów gdy zostawał mieszkańcem Sudetów Kłodzkich udostępnia w sieci Witryna Lądeckiego Towarzystwa Historyczno-Eksploracyjnego.
„Gorący dzień w Heinzendorfie”
„– Żołnierz sowiecki go zastrzelił. Tu w domu. Tam w sieni jest jeszcze dziura od kuli.
Wstaliśmy od stołu i przeszli do sieni. Istotnie, w suficie nad schodami widniała pokaźna dziura, ślad kuli.
– A za co ten żołnierz męża zastrzelił? – zapytałem patrząc uważnie w wilgotne oczy Niemki.
Wzruszyła tylko ramionami dając do zrozumienia, że nie wie. W kilka dni później dowiedziałem się, że stary Hattwig zginął z powodu córki, która jako znana działaczka „Hitler-Jugend” ukrywała się we wsi. Jak się w szczegółach ta historia przedstawia, tego nie zdołałem się dowiedzieć.
– A synów pani ma?
– Sześciu, ale wszyscy są w niewoli.
„Ach tak, – pomyśleliśmy z Błażewiczem spozierając na siebie porozumiewawczo – toż tu istne gniazdo hitlerowskiej niemczyzny”, przyjrzeliśmy się fotografii starego Hattwiga, wiszącej na ścianie: przystojny mężczyzna w myśliwskim ubraniu, ze strzelbą i z zabitym jeleniem u nóg – można by pomyśleć: dziedzic rozległych włości.”
„Ludzie ze Skrzynki”
„Skrzynka, to wieś zapadła, wrzynająca się wąską doliną w głąb zalesionych gór. Ciągnie się na przestrzeni pięciu kilometrów, ostatnie domy gubią się w lesie. Od końca wsi do granicy czeskiej – siedem kilometrów, do Lądka-Zdroju osiem. Dokładnie w kierunku północno – zachodnim Kłodzko oddalone jest w linii prostej o dziesięć kilometrów. Dokładnie w kierunku południowo-zachodnim, Bystrzyca jest oddalona również o dziesięć kilometrów. Na południu, w Górach Śnieżnych widnieje łysy czub Śnieżnika (1425 m), przepołowiony granicą czesko-polską.
Znaki czasów zamierzchłych
Szperając w kronikach kościelnych nie wiele mogliśmy się dowiedzieć o przeszłości Skrzynki; inne okoliczne miejscowości mają więcej do opowiedzenia.
W „Schlesiens Kirchorte” Neulinga znajduje się wzmianka o budowie kościoła w r. 1354 we wsi zwanej wówczas Heynezindorf.
Rok 1360: kapłan Mikołaj zostaje przedstawiony ówczesnemu właścicielowi Heynezindorfu, Hesche’owi von Beringer.
Rok 1375: Właścicielem wsi zostaje Fritsch Hendil. W wykazie dziesięciu z roku 1384 – wzmianka o istnieniu kościoła.
W kronice dziekanatu kłodzkiego Natiusa wzmianka z roku 1500 o istnieniu w Heyzendorfie kościoła pod wezwaniem św. Bartłomieja.
Rok 1625: Czech, Franciszek Radczyn, utracił sołtystwo Heynzendorfu za udział w powstaniu czeskim.
Jak zaznaczyłem okoliczne miejscowości mają ciekawszą dla nas przeszłość. Z łatwością odkrywamy dawne polskie i czeskie nazwy, które Niemcy przekręcili na swój sposób: Wilcza (Wiltsch), Swiecko (Schwenz), Drążków (Droschkau), Bardo (Wartha), Biała (Biele).
W najdalej na południe wysuniętym zakątku powiatu bystrzyckiego, Jan Bartosowski zakupuje w roku 1493 zamek i miasteczko Międzylesie, z przyległymi wsiami, które wówczas miały nazwy polskie: Nowa Wieś, Jaworek, Hejnał, Szklenarzwice, Bobiczów.
W pobliskiej Jaskowej herb Krakowa widnieje na płycie grobowej Zuzanny Najdek, dawnej właścicielki wsi.
A w Kłodzku, w Bystrzycy, w Lądku, na chrzcielnicach, na wieżach kościelnych, na płytach grobowych, na mostach, na herbach Podiebradów – wszędzie orły, orły piastowskie, polskie, które jakimś cudem ocalały, by teraz radować nasze oczy i przypominać nam, że my tu przyszli na ziemie swoje.
Od Ptakowic po Skrzynkę
Wieś nasza w roku 1944 nazywała się Heyzendorf. W roku 1945 – Ptakowice. W roku 1946 – Henryków. W roku 1947 – Skrzynka. Nie wiemy jeszcze, jaką nazwę przyniesie rok bieżący.”
Całe teksty na stronie przyladekhistorii.pl
Byli inni chętni po spadek – Czech zapewne pisałby o nazwach czeskich. Zwłaszcza w latach 1945 – 1948 i w tej okolicy.
"Ostatnie nowele "Najtrudniejszego języka świata" opowiadają o czasie, gdy w Skrzynce prawie nie ma już Niemców. Polskim bohaterom tej prozy, którzy niecierpliwie oczekiwali ich wyjazdu, towarzyszy wrażenie pustki i osamotnienia, obawa przed nieznaną przyszłością, poczucie wielkiej odpowiedzialności za pozostawione im domy, pola i góry. Jakby ze Śląska odeszli nie „odwieczni wrogowie”, ale... dobrzy sąsiedzi, mieszkańcy tej samej ziemi."
Ciąg dalszy nastąpi.
„Wojnę Harta” kręcono całkiem niedaleko od Sudetów – po ich południowej stronie filmcommission.cz
„(…) czarnoskórzy piloci pojawili się nad Polską, a dokładnie nad Górnym Śląskiem. Pierwsza misja eskortowa w tym kierunku odbyła się 7 sierpnia 1944 roku. Głównym celem wielokrotnie powtarzanych nalotów były zakłady przemysłowe i rafinerie paliw syntetycznych w Blachowni, Kędzierzynie, Oświęcimiu i Zdzieszowicach.”
A sto lat wcześniej niewolnictwo w USA (kraju, w którym prezydent przysięga na Biblię i który dla wielu jest wzorcem demokracji) było czymś zupełnie normalnym.
Historia, jak ją zna przeciętny Polak po powszechnej edukacji, to zbiór mitów i uproszczeń?
Taki obraz burzy np. film „Wojna Harta”, w którym dochodzi do konfrontacji rasizmu w USA i w Trzeciej Rzeszy na polu walki …
„W dramacie wojennym Wojna Harta, wyreżyserowanym w 2002 roku przez Gregory’ego Hoblita na motywach powieści Johna Katzenbacha pod tym samym tytułem, ukazany został obóz jeniecki, w którym przetrzymywani byli żołnierze amerykańscy wzięci do niewoli w czasie niemieckiej ofensywy w Ardenach. Początkowe sekwencje filmu przedstawiają ich jako grupę twardych wojaków, którzy potrafią się solidaryzować z pogardzanymi przez Niemców „podludźmi” ze wschodu – jeńcami rosyjskimi trzymanymi w sąsiednim sektorze.
Jednak ten patetyczny obraz (podkreślony sceną oddania honorów przez Amerykanów wieszanym za próbę ucieczki kilku Rosjanom) szybko zostaje zweryfikowany, gdy do obozu trafia dwóch czarnoskórych pilotów – oficerów amerykańskich sił powietrznych! (...)
332. Grupę Myśliwską rozwiązano 19 października 1945 roku, ale jej sława wydatnie przyczyniła się do zlikwidowania segregacji rasowej w US Army. W maju 1948 roku nastąpiło to w siłach powietrznych, a 26 lipca 1948 roku dekretem (Executive Order) nr 9981 prezydent Harry Truman zniósł segregację w całej armii.” historykon.pl
„Chęć czerpania zysków ze szlaków handlowych i opodatkowania korzystających z nich grup ludności dysponujących dirhemami stanowiła jeden z głównych motywatorów ekspansji Piastów poza Wielkopolskę i warunkowała kierunki tej ekspansji. Intensywny napływ arabskiego srebra napędzał w X w. konkurencję i dawał zarazem Piastom możliwość opłacenia najemników (…)” mediewalia.pl
Arabskie znaleziska w Środkowej Europie – słowiańskie znaleziska w krajach arabskich.
„Polskim naukowcom udało się wytypować w Maroku miejsce poszukiwań Qarjat as-Saqaliba — warownej osady założonej przez zbuntowanych słowiańskich niewolników z przełomu IX i X wieku.” rp.pl
„W hebrajskich pismach z X-XI w. Słowianie byli bowiem nazywani Kananejczykami. Mieli oni wywodzić się od Chama i zamieszkiwać Palestynę, gdzie po przybyciu Hebrajczyków zostali sprowadzeni do roli niewolników. Samo pojęcie Kanaan stało się synonimem hebrajskiego odpowiednika słowa niewolnik. Analogiczne zjawisko spotykamy zresztą w łacinie, gdzie sclavus oznaczał zarówno Słowianina, jak i niewolnika. (…)
Żydowski podróżnik Benjamin z Tudeli relacjonując swoją wędrówkę przez ziemie słowiańskie pisał o nich jako o ziemi Kanaan, gdyż ludność ich zwykła swych synów i córki sprzedawać innym ludom.” histmag.org
Skarby monet, czy żywot świętego Wojciecha to jedyne świadectwo tamtych obyczajów?
Thietmar ...
„W owych dniach Mieszko podporządkował się królowi i wśród wielu innych darów ofiarował mu wielbłąda, następnie towarzyszył mu w dwóch wyprawach wojennych.”
„Podarowanie tego egzotycznego zwierzaka królowi pokazało, że państwo Polan jest bogate, posiada rozległe kontakty handlowe, a jego władca zdecydowanie nie szczędzi na prezentach. Znalazło to ogromne odbicie zarówno wśród Niemców, jak i Ottona, a sam akt zapisał się na kartach wielu cesarskich kronik. Skąd jednak nasz książę wszedł w posiadanie wielbłąda?” historykon.pl
Wielbłądy znalazły się niebawem na śląskich i czeskich herbach.
Ciąg dalszy nastąpi.
Pierwszy w obecnej Polsce był Żagań?
"
Nejstarší síť meteorologických stanic" pocasicz.cz
To też nie całkiem prawda? Opisywana przez Czechów "wrocławska sieć meteorologiczna" była kilkadziesiąt lat starsza?
„We Wrocławiu padł podwójny rekord!
Stacja synoptyczna IMGW na terenach podmiejskich Wrocławia, na lotnisku Strachowice, odnotowała 8 sierpnia temperaturę powietrza 37,9 st., tym samym bijąc rekord z 1994 roku o 0,5 st. Natomiast obserwatorium meteorologiczne Zakładu Klimatologii i Ochrony Atmosfery Uniwersytetu Wrocławskiego odnotowało najwyższą temperaturę we Wrocławiu od 1791 roku, czyli od początku systematycznie prowadzonych pomiarów.” tvnmeteo.tvn24.pl
Wrocław
Gdy podczas wykładu „Wrocław w pigułce” zapytałem od kiedy w mieście mierzy się systematycznie temperaturę, sam nie wiedziałem, jakie to skomplikowane zagadnienie. Wychodzi na to, że lepiej od nas znają się na historii wrocławskiej meteorologii Czesi.
Chociaż i tam wiodące media podają dane przepisywane z przewodnika do przewodnika i dość mylące.
Klementinum ...
„S astronomií jsou spjata i zdejší meteorologická pozorování, která začala v polovině 18. století. Systematicky jsou zaznamenávána od roku 1775, což z nich činí nejdelší souvislou řadu pozorování ve střední Evropě” wikipedia.org
Praga - Klementinum
Te pomiary wiążą się z nazwiskiem Antonína Strnada z Náchodu i Societas Meteorologica Palatina.
„Jedną z najsłynnieszych w tym czasie sieci meteorologicznych była założona przez "grupę Mannheim". Dzięki temu projektowi meteorologia zaczęła swoją drogę w stronę nauki i możliwe było rozwinięcie dziedziny wiedzy jaką jest klimatologia (David C. Cassidy, Meteorology in Mannaheim: The Palatine Meteorological Society, Sudhoffs Archiv, 1983; Cornelia Lüdecke, Astrometeorological Weather Prediction at the Time of the Societas Meteorologica Palatina). Po okresie wojny siedmioletniej (1756-1763) nastąpiła w Europie dekada lat z dużymi opadami i zimnym latem co spowodowało gwałtowne pogorszenie sytuacji ekonomicznej. W związku z tym, a także ze względu na poprawę technologii pomiarowej 15 września 1780 roku Karl Theodor stworzył międzynarodową sieć obserwacji meteorologiczych "Societas Meteorologica Palatina". W najlepszym okresie w sieci uczestniczyło jednocześnie 31 stacji (m.in. Berlin, Bolonia, Bruksela, Budapeszt, Kopenhaga, Dusseldorf, Genewa, Mannheim, Moskwa, Padwa, Praga, Sagan (Żagań, Polska, klasztor augustianów), Sztokholm). Do każdej ze stacji, głównie w klasztorach i uniwersytetach, wysyłano paczkami identyczne i dobrze wykalibrowane instrumenty meteorologiczne - dwa termometry, barometr, hygrometr. Paczki przychodziły często otwarte a intrumenty uszkodzone. Pomiary wykonywano jednocześnie w tych samych godzinach 7, 14, 21 i wprowadzono ujednolicone symbole meteorologiczne i sposób opisu pomiarów. Projekt skończył swoją działalność w roku 1795 ze względów politycznych. W czasie około 11 lat pomiarów opublikowano dodatkowe obserwacje m.in. opis wybuchu wulkanu w 1783 roku na Islandii i "krwawe chmury" obserwowane w Europie tego lata.” takiklimat.blox.pl
Śnieżka
W Polsce …
„Za początek pomiarów instrumentalnych w Karkonoszach uznaje się ograniczone do lata pomiary prowadzone na Śnieżce od 1824 do 1834 roku, których rezultaty opublikował wrocławski astronom Johann Gottfried Galle (1857), skądinąd znany jako odkrywca planety Neptun.” meteo.uni.wroc.pl
Czesi przypominają, że obserwacje i badania pogody w Karkonoszach rozpoczęli wcześniej ojciec z synem …
„293 rocznica śmierci wybitnego legnickiego przyrodnika - Georga Antona Volkmanna (1663−1721). Urodził się w Legnicy jako najstarszy syn wybitnego botanika Israela Volkmanna i jego pierwszej żony, Urszuli Marianny Schulthess.” tpn.legnica.pl
Międzynarodowa „wrocławska sieć meteorologiczna” (ze stacjami w dzisiejszej Słowacji i Czechach) miała powstać w roku … 1717.
A systematyczne pomiary temperatury miały być prowadzone we Wrocławiu od 1710 roku.
Praca naukowa na ten temat powstała w Toruniu.
Ciąg dalszy nastąpi.
„Zawidów: Anioł o kobiecych kształtach wywołał awanturę” radiowroclaw.pl
„(…) anioł z drzwi urzędu jest zbytnio kobiecy i erotyczny:”
Szczerze mówiąc ... nie wiem, czy w dzisiejszych czasach lepiej by aniołki przypominały tłuste, gołe dzieciaki.
No to mamy na Dolnym Śląsku komplet – do tej pory przewodnicy opowiadali przed świętokrzyską kolegiatą o brzydkich i łysych aniołkach Gotfryda i mistrza Urbańskiego.
A może lepiej gdy anioły wyglądają tak ...
Patron Zawidowa na "Sądzie Ostatecznym" Rogiera van der Weydena w burgundzkim Beaune
Gdański odpowiednik pędzla Memlinga
Nie da się ukryć, że współcześni ludzie mają z aniołami spory kłopot. Nawet teologowie …
„W całkiem niedawnym czasie anioły stanowiły naturalną i bezsporną część koncepcji religijnych osób wierzących, dziś nawet teologowie nie poświęcają im zbyt wiele uwagi.”
Paola Giovetti „Aniołowie”, Ravi 2002
Wszystkim oburzonym z Zawidowa polecam obraz Louisa Weldena Hawkinsa sprzed ponad 120 lat …
wikipedia.org
Jak wygląda „naturalnej wielkości kamienny anioł” zapewne wie Jandy Nelson autorka powieści „Oddam ci słońce”.
Ciąg dalszy nastąpi.
Typowemu "zielonemu człowiekowi" liściaste gałęzie wyrastają z ust - nie tak, jak przy wejściu do najważniejszego kościoła na Śląsku.
"Średniowieczna ekologia. Maska „zielonego człowieka” z Kutnej Hory. Pierwowzór karkonoskiego Ducha Gór? Część pierwsza" kunstkamerasudecka.blogspot.com
Pewien Czech (w Czechach "zielony człowiek" jest bardziej rozpoznawalny niż w Polsce) uważa, że znane od stuleci w Europie przedstawienie „zielonego człowieka” ma początek na historycznym pograniczu Izraela i Jordanii (w miejscu opisywanym w Polsce przez np. „Tygodnik Prudnicki” … czyli, pewnie powszechnie znanym).
Pod kościołem "svatého Haštala" w Pradze byłem tylko raz, a w środku ani razu. Więc ... nie wiem na pewno, czy w tej świątyni (jednej z najstarszych w Pradze) jest aż ośmiu średniowiecznych "zielonych ludzi" wykutych w kamieniu, ale tak "piszą w książkach". Ilu katolików w Polsce zna świętego Castulusa?
Jeden "Zielony Człowiek"?
„(…) natomiast twarz wyrzeźbiona ponad tą scena przedstawia twarz Zielonego Człowieka (występującego w mitologii Celtów, Babilończyków i Hindusów). U Celtów był personifikacją boga płodności i natury - Cernunnosa. Za W. Chądzyński ''Tajemnice Wrocławskiej Katedry i Ostrowa Tumskiego'' polska-org.pl
A może jest ich trzech?
Czy to naprawdę „symbol zła”?
„Drzwi wrocławskiej katedry (…) Maszkaron umieszczony powyżej, wypełniając półkole, wieńczy furtę i budzi zaciekawienie. Ten element zdobniczy w postaci twarzy, w której brodzie i włosach wyrastają liście, występuje powszechnie w sztuce antycznej, średniowiecznej i nowożytnej. Pośród ornamentów drzwi katedralnych odnajdziemy więcej tych zaskakujących form. Maska jest tu symbolem negatywnym. Jako rekwizyt antycznego teatru była uważana przez chrześcijan za czynnik szkodliwy, fikcję. W sztuce nowożytnej jest symbolem obłudy i chaosu. Może stanowić ostrzeżenie dla tego, kto wchodzi do wnętrza, by porzucił wszelkie pozory, fałsz i nieuporządkowanie. Jest to możliwe tylko wówczas, gdy człowiek rozpozna swoje maski i świadomie zrezygnuje z iluzji, przyjmując prawdę, co wiąże się z duchową walką.” nowezycie.archidiecezja.wroc.pl
Hmm … być może natura (oraz jej historia) jest wzorcem chaosu, a cywilizacja wzorem przewidywalności i porządku.
Trudno to uzasadnić nawet posługując się wyłącznie Biblią.
„Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las”?
Wielka Polska Mieszka i Chrobrego (ciekawe, czy w podgrodziach były manifestacje nacjonalistów i narodowców?) jest młodsza (i mniej trwała?) niż jakieś „prymitywne” drzewo??? z „prymitywnego” Bliskiego Wschodu?
"Ogród Oliwny w Lubaniu. Czy drzewa oliwne z Getsemani to najstarsze rośliny liściaste świata" kunstkamerasudecka.blogspot.com
Ciąg dalszy nastąpi.