środa, 13 marca 2019

Ściąga wrocławska. „Jeden z najwybitniejszych alpinistów w historii” z Gór Złotych. Część pierwsza – ojciec, czyli skarbnica wiedzy o tym, jak Polacy przejmowali niemieckie Sudety. Teksty są już powszechnie dostępne w internecie



Problemy z LGBT w szlachetnej II RP?

Rok 1937 i „Krakowski Kurier Wieczorny” …

„Worcell chce zapoznać nas nie tylko z zewnętrzną stroną życia kelnera, ze wszystkimi jego okropnościami, ale także z bogatymi przeżyciami duchowymi. Dyskretnie mówi o miłości, która tu jest zakazana, wspomina o istniejącym wśród personelu, szczególnie młodszego, onanizmie lub homosexualiźmie. Nie mogąc zdobyć się na silną, jednolitą formę powieściową porusza te zagadnienia mimochodem, jakby nie stanowiły zasadniczego problemu tam, gdzie wszystko bywa zagłuszane hukiem tłuczonego szkła, brzękiem monet i nieprzytomnymi okrzykami pijanych gości.”

Niektórym nadal wydaje się, że jak coś zamiatano pod dywan, to tego nie ma.

Jest pod dywanem.

Autor „Literatury na tackach” Marian Boren (retropress.pl) zapewne nie przypuszczał, że według powieści kelnera …

„Mimo to kroniki polskie zanotowały w ostatnim czasie nowy „akces” do literatury, tym razem kelnera. Henryk Worcell (pseudonim) napisał książkę z życia kawiarni.”

… czterdzieści lat później powstanie jeden z najwybitniejszych filmów PRL-u - „Zaklęte rewiry”. 


I zapewne nie przypuszczał, że już za osiem lat w Krakowie będzie coś takiego jak PRL, Lwów będzie w ZSRR a kelner zostanie rolnikiem w górach koło Kłodzka. Historia czasami i niespodziewanie przyspiesza.


Tym, co najbardziej interesuje sudeckich przewodników, krajoznawców i turystów są wspomnienia Kurtyki – Worcella (marksisty – katolika, taki koktajl jest nadal w Polsce popularny) literata i osadnika w Sudetach, zamieszkanych jeszcze przez Niemców. 




„Henryk Worcell, autor głośnych przed wojną Zaklętych rewirów, osiedlił się w Sudetach w lipcu 1945 roku. Z grupą podhalańskich górali zjawił się w Hrabstwie Kłodzkim w czasie, gdy większość mieszkańców regionu stanowili wciąż Niemcy, Armia Czerwona niechętnie przekazywała władzę polskiej administracji, a szabrownicy toczyli regularne bitwy o poniemieckie łupy.”

„– Pamiętasz tego Szwaba, co nam powiedział: „Topsze Warszawa, topsze”?

Oczywiście, że pamięta. To było wtenczas, gdy Warszawa dogorywała, a oni oboje, ze znakami „P” na ramionach, spacerowali w podmiejskim lasku w Meissen, a Niemiec siedzący na ławce nie mógł się powstrzymać od zjadliwego uśmiechu, powiedział do nich: „Topsze, Warszawa, topsze”.

– I wiesz – wspominała Krystyna – on tej nocy, kiedy był nalot na Drezno, stał koło mnie na tym płaskim dachu fabrycznym, bo też miał dyżur przeciwpożarowy. I jak się zaczęło łubudu i lały się z nieba, wiesz, te fioletowe strugi, wtedy powiedziałam do niego: „Nie topsze Dresden nie topsze”.

– A on co na to?

– On tylko jedno słowo powiedział: „Furchtbar!” Jakoś tak strasznie: „Furchtbar!” Chodźmy już, chodźmy…

(…)

Krystyna nagle zatrzymała się i ostrzegawczo podniosła palec do góry. Tym razem jej zasłuchanie było usprawiedliwione, bo skrajem łąki szli jacyś ludzie i rozmawiali. Byli to Niemcy, dwoje starych Niemców. Kilkanaście rodzin jeszcze pozostało we wsi, miały one ruszyć następnym transportem w lecie lub jesienią. …] Zbliżyli się ku sobie, stanęli twarzą w twarz, potem zwrócili się ku dolinie przetykanej żółtym mleczem i czerwienią pasących się krów.

– Es ist schön – powiedział wreszcie stary Niemiec.

– Ja, ja, schön – powiedział Stefan.

– O, ja – przytaknęła stara Niemka – es ist wirklich schön.

Krystyna przytaknęła ruchem głowy, a stary Niemiec dodał jeszcze:

– Ja, ja, schön.

Henryk Worcell, „Lipiec zaczyna się w maju”, z tomu „Najtrudniejszy język świata” (1965).”
opip.megiteam.pl


 

Wrocławska tablica na domu Kurtyków doczekała chwili, gdy opowieść o jego mieszkańcach jest tłumaczona na najpopularniejsze języki świata. Ale ze względu na syna pisarza i alpinizm a nie literaturę tworzoną przez ojca. Zapewne byłby zaskoczony - tak, jak był zaskoczony jego ojciec ... galicyjski rolnik


Teksty Worcella z czasów gdy zostawał mieszkańcem Sudetów Kłodzkich udostępnia w sieci Witryna Lądeckiego Towarzystwa Historyczno-Eksploracyjnego.

„Gorący dzień w Heinzendorfie”

„– Żołnierz sowiecki go zastrzelił. Tu w domu. Tam w sieni jest jeszcze dziura od kuli.

Wstaliśmy od stołu i przeszli do sieni. Istotnie, w suficie nad schodami widniała pokaźna dziura, ślad kuli.

– A za co ten żołnierz męża zastrzelił? – zapytałem patrząc uważnie w wilgotne oczy Niemki.

Wzruszyła tylko ramionami dając do zrozumienia, że nie wie. W kilka dni później dowiedziałem się, że stary Hattwig zginął z powodu córki, która jako znana działaczka „Hitler-Jugend” ukrywała się we wsi. Jak się w szczegółach ta historia przedstawia, tego nie zdołałem się dowiedzieć.

– A synów pani ma?

– Sześciu, ale wszyscy są w niewoli.

„Ach tak, – pomyśleliśmy z Błażewiczem spozierając na siebie porozumiewawczo – toż tu istne gniazdo hitlerowskiej niemczyzny”, przyjrzeliśmy się fotografii starego Hattwiga, wiszącej na ścianie: przystojny mężczyzna w myśliwskim ubraniu, ze strzelbą i z zabitym jeleniem u nóg – można by pomyśleć: dziedzic rozległych włości.”

„Ludzie ze Skrzynki”

„Skrzynka, to wieś zapadła, wrzynająca się wąską doliną w głąb zalesionych gór. Ciągnie się na przestrzeni pięciu kilometrów, ostatnie domy gubią się w lesie. Od końca wsi do granicy czeskiej – siedem kilometrów, do Lądka-Zdroju osiem. Dokładnie w kierunku północno – zachodnim Kłodzko oddalone jest w linii prostej o dziesięć kilometrów. Dokładnie w kierunku południowo-zachodnim, Bystrzyca jest oddalona również o dziesięć kilometrów. Na południu, w Górach Śnieżnych widnieje łysy czub Śnieżnika (1425 m), przepołowiony granicą czesko-polską.

Znaki czasów zamierzchłych

Szperając w kronikach kościelnych nie wiele mogliśmy się dowiedzieć o przeszłości Skrzynki; inne okoliczne miejscowości mają więcej do opowiedzenia.

W „Schlesiens Kirchorte” Neulinga znajduje się wzmianka o budowie kościoła w r. 1354 we wsi zwanej wówczas Heynezindorf.

Rok 1360: kapłan Mikołaj zostaje przedstawiony ówczesnemu właścicielowi Heynezindorfu, Hesche’owi von Beringer.

Rok 1375: Właścicielem wsi zostaje Fritsch Hendil. W wykazie dziesięciu z roku 1384 – wzmianka o istnieniu kościoła.

W kronice dziekanatu kłodzkiego Natiusa wzmianka z roku 1500 o istnieniu w Heyzendorfie kościoła pod wezwaniem św. Bartłomieja.

Rok 1625: Czech, Franciszek Radczyn, utracił sołtystwo Heynzendorfu za udział w powstaniu czeskim.

Jak zaznaczyłem okoliczne miejscowości mają ciekawszą dla nas przeszłość. Z łatwością odkrywamy dawne polskie i czeskie nazwy, które Niemcy przekręcili na swój sposób: Wilcza (Wiltsch), Swiecko (Schwenz), Drążków (Droschkau), Bardo (Wartha), Biała (Biele).

W najdalej na południe wysuniętym zakątku powiatu bystrzyckiego, Jan Bartosowski zakupuje w roku 1493 zamek i miasteczko Międzylesie, z przyległymi wsiami, które wówczas miały nazwy polskie: Nowa Wieś, Jaworek, Hejnał, Szklenarzwice, Bobiczów.

W pobliskiej Jaskowej herb Krakowa widnieje na płycie grobowej Zuzanny Najdek, dawnej właścicielki wsi.

A w Kłodzku, w Bystrzycy, w Lądku, na chrzcielnicach, na wieżach kościelnych, na płytach grobowych, na mostach, na herbach Podiebradów – wszędzie orły, orły piastowskie, polskie, które jakimś cudem ocalały, by teraz radować nasze oczy i przypominać nam, że my tu przyszli na ziemie swoje.

Od Ptakowic po Skrzynkę

Wieś nasza w roku 1944 nazywała się Heyzendorf. W roku 1945 – Ptakowice. W roku 1946 – Henryków. W roku 1947 – Skrzynka. Nie wiemy jeszcze, jaką nazwę przyniesie rok bieżący.”

Całe teksty na stronie przyladekhistorii.pl

Byli inni chętni po spadek – Czech zapewne pisałby o nazwach czeskich. Zwłaszcza w latach 1945 – 1948 i w tej okolicy. 




"Ostatnie nowele "Najtrudniejszego języka świata" opowiadają o czasie, gdy w Skrzynce prawie nie ma już Niemców. Polskim bohaterom tej prozy, którzy niecierpliwie oczekiwali ich wyjazdu, towarzyszy wrażenie pustki i osamotnienia, obawa przed nieznaną przyszłością, poczucie wielkiej odpowiedzialności za pozostawione im domy, pola i góry. Jakby ze Śląska odeszli nie „odwieczni wrogowie”, ale... dobrzy sąsiedzi, mieszkańcy tej samej ziemi."


Ciąg dalszy nastąpi.