Chata Jiřího na Šeráku pomimo szczytu sezonu zimowego jest zamknięta – rozczarowani mogą czuć się zwłaszcza narciarze biegowi. Położone w wyższych partiach gór czeskie schroniska i ośrodki narciarskie cierpią w tym roku na wielki brak pracowników - właścicielom pomagają członkowie rodzin, ale to przestaje wystarczać. Osoby kierowane z urzędów pracy wytrzymują kilka dni a później zapadają masowo na „choroby wysokogórskie” i udają się na zwolnienia lekarskie.
Schroniska nie mają szans w walce o pracowników z fabrykami i montowniami – praca jest ciężka (kilka zimowych miesięcy to codzienne wykonywanie obowiązków „od świtu do zmierzchu”) i nie tak dobrze płatna. Niektórzy ostatnie dni wolne od pracy mieli w Święta Bożego Narodzenia. Dla bezrobotnych to mało atrakcyjne w porównaniu do zasiłków.
Czesi myślą o zatrudnianiu Polaków (zwłaszcza, że w Jesionikach spora część klientów to Polacy).
Tylko, że Polacy też nie chcą już ciężko pracować za stosunkowo niewielkie pieniądze (do tego za granicą i z dala od cywilizacji).
Czy rynek pracownika będzie trwał przez lata?
Na światowych giełdach niepewność - oby to była tylko poważna korekta.
Wiadomości z olomouc.idnes.cz