poniedziałek, 30 sierpnia 2021

Gotycki ołtarz z drukarki 3D. Pierwsze takie przedsięwzięcie w Polsce, Europie?, na świecie? W „zagłębiu” Mistrza Ołtarza z Gościeszowic. Część pierwsza

 


Oryginalne figury z ołtarza w Koninie Żagańskim na wystawie "Migracje" we Wrocławiu



Warsztat Mistrza z Gościeszowic był jednym z bohaterów wystawy „Migracje” we wrocławskim Muzeum Narodowym.


Kościół w Koninie Żagańskim jest na co dzień trudno dostępny (jak większość polskich świątyń). Na szczęście oryginalne elementy ołtarza widzieliśmy na wrocławskiej wystawie

„Poliptyk z Gościszowic (teraz używa się się formy Gościeszowice – od red.) to jedna z najważniejszych późnogotyckich nastaw na Śląsku, stworzyli ją twórcy wykształceni w Norymberdze. Dzieło to na co dzień jest przechowywane w miejscu, do którego powstało, czyli kościele św. Katarzyny w Gościszowicach i z uwagi na sposób jego ustawienia nie ma możliwości podziwiania go z bliska. Niewidoczne pozostają również malowidła. Na wystawie „Migracje” jest prezentowany w pełnej krasie, we wszystkich odsłonach.” facebook.com



Na wystawie obecne były liczne dzieła tego, jednego z najważniejszych, późnośredniowiecznych warsztatów malarskich i rzeźbiarskich (jest on jednym z bohaterów książki „Pod znakiem świętego Sebalda”) na Śląsku. Jednymi z ciekawszych, prezentowanych obiektów były fragmenty ołtarza z Konina Żagańskiego, na co dzień przechowywane w muzeach Wrocławia i Zielonej Góry. Ołtarz ten zasłynął kilka lat temu dzięki pionierskiemu przedsięwzięciu.

„Maryja i święci w 3D. To, co do tej pory było niemożliwe, stało się faktem! Figury Mistrza z Gościeszowic, dzięki najnowszym technologiom, znów można zobaczyć w Koninie Żagańskim. W świątyni wybudowanej w 1505 roku w Koninie Żagańskim tryptyk Mistrza Ołtarza z Gościeszowic był od zawsze. W centralnym punkcie artysta, tworzący na Śląsku oraz na terenie Wielkopolski, Saksonii i Brandenburgii, umieścił prawie 1,5-metrowe figury św. Bartłomieja, św. Barbary z Nikomedii i Matki Bożej z Dzieciątkiem. Problem jednak w tym, że ich tam już dawno nie ma. Dwie są w Zielonej Górze, a trzecia – we Wrocławiu. Pomimo wielu starań proboszczów i parafian, figur nie udało się odzyskać. Kiedy wydawało się, że już nic nie da się zrobić, proboszcz ks. Bogdan Konarzewski CM usłyszał historię figury Matki Bożej z sanktuarium maryjnego w Tulcach, którą odtworzono w technologii druku 3D.” zgg.gosc.pl

W Koninie Żagańskim dzięki technologii druku 3D udało się skompletować cały, gotycki ołtarz szafowy.



„Do druku użyto kompozytu drewna, czyli zmielonych wiórów drewna (70 proc.) z polimerami (30 proc.) umożliwiającymi sklejanie kolejnych warstw. – Podczas drukowania czuć zapach jakby palonego drewna w kominku.”

„Wydruk figur zajął ponad 600 roboczogodzin. Figura Matki Boskiej z Dzieciątkiem miała 19.844 cm2, Św. Barbara - 13.321 cm2, a Św. Bartłomiej - 13.758 cm2. Zużyto przy tym 12 kg materiału oraz kilkanaście tubek specjalnego i supermocnego kleju. Obecne drukarki 3D nie tworzą modeli większych od wymiarów 20x20x20 cm (rok 2014 – od red.), dlatego każdą z figur trzeba było podzielić na mniejsze klocki. Największa, 1,5-metrowa Matka Boska, ostatecznie składała się aż z 78 elementów. Ich druk zajął ponad 3 tygodnie. Do tego jeszcze tydzień sklejania i wstępna obróbka. Oczywiście wcześniej materiał z którego została wykonana figura przeszedł pomyślnie szereg testów m.in. od sprawdzenia wytrzymałości samych klocków na które została podzielona figura, przez testy połączeniowe wynikające z klejenia i pozostawienie wydruków kilka nocy zanurzonych w wodzie, aż po ekstremalne testy temperaturowe. 



Ostatnim szlifem był proces polichromowania. W przypadku Matki Bożej zajął się tym prof. Dariusz Markowski z UMK w Toruniu, a św. Barbary i Bartłomieja Joachim Nowacki z podleszczyńskiej Osiecznej. Figury do podżagańskiej świątyni trafiły w grudniu 2014 r. To prawdopodobnie pierwsza na świecie kopia 3D gotyckiego ołtarza, składającego się z trzech pełnoplastycznych figur.” scanning3d.pl (tu galeria zdjęć)




Patrząc na świętego Bartłomieja z wrocławskiego Muzeum Narodowego warto pamiętać, że w Koninie Żagańskim ma bliźniaka 3D.

Ciąg dalszy nastąpi.

"Koronacje Marii z Chełmska Śląskiego i Wrocławia. Sztuka na wojnie z heretykami? Część pierwsza" kunstkamerasudecka.blogspot.com

sobota, 28 sierpnia 2021

Ściąga wrocławska. Dom rodzinny „śląskiego Humboldta”

 


„Ogród Botaniczny – jedna z atrakcji turystycznych Wrocławia – szczególnie wiele zawdzięcza swojemu wieloletniemu dyrektorowi Heinrichowi Robertowi Göppertowi (1800–1884).

Była to osoba powszechnie szanowana. Botanik, paleontolog, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, długoletni prezes Śląskiego Towarzystwa Kultury Ojczyźnianej (Schlesische Gesellschaft für vaterländische Kultur), lekarz ubogich, wyjątkowo zasłużony w czasie epidemii cholery, która nawiedziła miasto w 1831 roku. A przy tych wszystkich zasługach także osoba bliska nam muzealnikom – twórca Muzeum Botanicznego oraz jeden z inicjatorów powstania Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych, które nazywane jest poprzednikiem dzisiejszego wrocławskiego Muzeum Narodowego. (…) Kiedy w przestrzeni naszego domu pojawia się choinka, podejmujemy różne rytualne działania mające wykreować pomyślną przyszłość. Ale równolegle nasze myślenie przekierowujemy z tego, co doczesne na to, co minione. Powinniśmy wówczas poczuć się zachęceni, aby sięgnąć do historii bliskiego nam dziś terytorium, które kilkadziesiąt lat temu było obcym i nieznanym dla naszych przodków. Warto wspomnieć – urodzonego na początku XIX w. w Szprotawie i nazywanego „śląskim Humboldtem” – Heinricha Roberta Göpperta, który tak wiele dobrego uczynił dla Wrocławia – dla żyjących tu wtedy i dzisiaj ludzi i drzew.” mnwr.pl

Po wojnie wszelkie ślady po Göppercie były niszczone. Dlaczego?




Przypomina mi się scena z „Żywota Briana” i rozważania, za co jeszcze należy nienawidzić Rzymian.

„- A oprócz nawodnienia, bezpieczeństwa, wina, kanalizacji, medycyny, edukacji, łaźni, akweduktów i porządku publicznego, co ci cholerni Rzymianie dla nas zrobili?”

Heinrich Robert Göppert był co prawda Niemcem, ale zmarł zanim urodził się Adolf Hitler. Niszczenie jego pomników pokazuje cały idiotyzm nacjonalizmu. Zwłaszcza, że z wielu pomników stawianych Polakom nie jesteśmy obecnie dumni, bo ich bohaterowie byli zwykłymi draniami.

Trzeba było kilkudziesięciu lat, by do Szprotawy i Wrocławia powróciły pomniki wielkiego naukowca i społecznika. 
 
 
 


Dom rodzinny Heinricha Roberta Göpperta to Apteka „Pod Murzynkiem” (do roku 1945 roku była to „Mohrenapotheke”) położona w Rynku w Szprotawie. Aptekarzem był ojciec naukowca. Na narożniku budynku znajduje się zabytkowa figurka Murzynka, od wieków już firmowy znak apteki. Na ścianie kamienicy umieszczono tablicę pamiątkową.





„Od 12 czerwca 2015 roku możemy podziwiać kompletny pomnik znanego Szprotawianina Heinricha Roberta Goepperta. Ten znany uczony doczekał się pamiątkowego monumentu usytuowanego obok mostu nad rzeką Szprotawą przy dzisiejszej ul. Mickiewicza. Niestety po 1945 roku obiekt zniszczono. Popiersie uczonego zaginęło, zaś pozostałe elementy były przez wiele lat przechowywane, co ocaliło je i umożliwiło odtworzenie pomnika.” szprotawa.org.pl



poniedziałek, 9 sierpnia 2021

Encyklopedia sudecka. Do niedawna „cygańska ćma” ma zmienić nazwę. Piękna paskuda

 

Pewien człowiek chciał dobrze …

„(…) brudnica nieparka została zawleczona do Stanów Zjednoczonych przez Francuza o nazwisku Trouvelot, zamieszkałego w miasteczku Medford w stanie Massachussets (region Nowej Anglii). W 1868 roku podjął on liczne próby uzyskania jedwabiu z różnych gąsienic prządówek, m.in. brudnicy nieparki. Od tego momentu, z powodu braku wrogów naturalnych, gatunek ten zwiększał liczebność tamtejszej populacji. Nieparka została uznana za gatunek inwazyjny.” zolszczecinek.lasy.gov.pl




Rok 2021 …

„Gąsienice zjadają Nowy Jork! "Krajobraz jak po bombie atomowej" (…) Takiej plagi nie pamiętają najstarsi mieszkańcy stanu Nowy Jork. Region Upstate New York zmaga się z wielką inwazją gąsienic brudnicy nieparki. Włochate żarłoki są wszędzie i zjadają wszystko na swojej drodze. - One ciągle jedzą i jedzą i jedzą, nie ma w ogóle wegetacji, zieleni, wszystko zniknęło, tak jakby wybuchła tutaj bomba atomowa, jak po ataku chemicznym - mówi "New York Post przerażony Dwight Relation, właściciel Rockwood Maples w West Chazy. - To przypomina scenę z Hitchcocka albo Kafki - dodaje. Amerykański urząd Department of Environmental Conservation potwierdza - od dziesięciu lat nie było takiej inwazji, a ta jest największa. Gąsienice brudnicy chrupią wszystko na swojej drodze, a co gorsza, odchody najedzonych gąsienic spadają zewsząd zaczynają pokrywać coraz większe połacie stanu Nowy Jork.” se.pl

Brudnicę znalazłem w szczelinie framugi – schowała się przed długotrwałym deszczem. Pojedynczy motyl jest bardzo ładny. Wzięty do ręki nie chciał jej opuścić (ciepło!). Ale gąsienice …




„Mają tylko kilka centymetrów, ale tworzą wielkie skupiska, uciążliwe dla ludzi. Gąsienice brudnicy nieparki (Lymantria dispar) pustoszą w Niemczech lasy i ogrody. W niektórych okolicach w Turyngii, Frankonii i Lipska pojawiły się miliony brązowo-czarnych gąsienic. Zjadają liście dębów i inne rośliny, pełzają po ogrodach i po ścianach domów, a czasem nawet po nogach ludzi.” dw.com

„8 plaga biblijna spadła na Białoruś” kresy24.pl

„Plaga toksycznych gąsienic we wschodnim Londynie” wiadomosci.onet.pl

„W tym roku Toronto ma do czynienia z „bezprecedensową” inwazją brudnicy nieparki, która stanowi poważne zagrożenie dla drzew w całym mieście.” goniec.net

„Rozmnażają się bardzo szybko i niszczą liście drzew - gąsienice o nazwie brudnica nieparka są zmorą leśników z Nadleśnictwa Goleniów.” radioszczecin.pl

Nic dziwnego, że motyl kojarzy się nie najlepiej a jego „ludowa” nazwa stała się drażliwa. Powiedzmy sobie szczerze, że była drażliwa od dawna. Po prostu ostatnio zwraca się na ten problem większą uwagę.

Grudzień 1981 …

„Wybaczcie mi, że zwracam się do Was imieniem obcym Wam, że nazywam Was Cyganami. To prawda, że słowo to ma od wieków prawo obywatelstwa w polszczyźnie, ale w Waszych uszach brzmi obco, a czasem nawet – jak wyzwisko. Jesteście przecież ROMA, takie piękne, pradawne imię nosi Wasz naród. Słowo Cygan znaleźć można w słownikach nie tylko w postaci pisanej dużą literą; „cygan” – to także, jak podają słowniki, oszust, kłamca, a „cyganić” – znaczy oszukiwać. Nie dziw więc, że nie lubicie tego nazwania, że odczuwacie je jako ubliżające Wam, jako wyraz pogardy. Jeśli jednak mimo to nazwałem Was braćmi-Cyganami, to także dlatego, że chciałbym temu słowu odebrać posmak niechęci, wymawiać je z przyjaźnią.” (Jerzy Ficowski, List do braci Cyganów, „Życie Warszawy” nr 284, 5–6 grudnia 1981)




„Entomological Society of America zdecydowało się zmienić nazwę „gypsy moth” (w dosłownym tłumaczeniu „ćma cygańska”, łac. Lymantria dispar, polska nazwa to brudnica nieparka). To motyl z rodziny mrocznicowatych. Zmieni się również nazwa „gypsy ant” (mrówka cygańska – przyp. red.), mrówek z gatunku Aphaenogaster araneoides. To efekt działania projektu Better Common Names Project, którego celem jest wyeliminowanie obraźliwych wyrażeń z nazewnictwa naukowego. 35% amerykańskich Romów uważa słowo „cygan” za rasistowską obelgę. Nowe nazwy zostaną ustalone w ramach konsultacji społecznych.” brief.outride.rs





„Insect Experts Will Change The Name Of The 'Gypsy Moth' And 'Gypsy Ant'” npr.org

"Motyle Sudetów. Kosternik palemon – wygląda dużo lepiej niż się nazywa" kunstkamerasudecka.blogspot.com 


czwartek, 5 sierpnia 2021

Do sudeckiego kościoła w czapce – obraza uczuć religijnych? Problem przewodnicko – turystyczny? Czy święty Paweł odprawiał kiedyś nabożeństwo zimą na Alasce? Część pierwsza

 

Nakrycia głowy są atrybutami wielu popularnych świętych. Nosili je w świątyniach

Motto …

„Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” Ewangelia św. Mateusza

„Wszedł do kościoła w czapce. Został oskarżony o obrazę uczuć religijnych”
wiadomosci.radiozet.pl


To wiadomość z uczęszczanego przez turystów miejsca w Sudetach. Należy się spodziewać, że wraz z postępującą laicyzacją społeczeństw podobnych konfliktów może wybuchać coraz więcej, także podczas wycieczek i imprez turystycznych. Jak widać, może się to stać nawet powodem zainteresowania prokuratury. A zwiedza się również synagogi oraz meczety i laicyzacja dotyczy nie tylko Polski i chrześcijaństwa (reakcją na laicyzację jest radykalizacja postaw zarówno niewierzących, jak i wierzących).

Trzy religie wywodzące się od Boga, który objawił się Abrahamowi …

Do kościoła z głową odkrytą, do synagogi z nakryciem głowy …

„Panowie przed wejściem do synagogi powinni mieć nakrycie głowy. Nie musi być to jarmułka, gdyż wystarczy nawet zwykła czapka z daszkiem. Zwyczaj ten wziął się z Bliskiego Wschodu, gdzie nakrycie głowy jest oznaką szacunku i łączności z Bogiem. Zupełnie odwrotnie niż w tradycji europejskiej, gdzie na znak szacunku nakrycie głowy należy zdjąć.” blog.arcus.org.pl

Meczet …

„Przed wejściem do meczetu należy zdjąć obuwie.”

A Bóg ten sam.

Chrześcijanie powołują się na słowa …

„Każdy mężczyzna, modląc się lub prorokując z nakrytą głową, hańbi swoją głowę.” (1 List do Koryntian)

Czy coś zmieniają tu zarządzenia komendantów wojska oraz policji, czy straży pożarnej? Regulamin wojskowy dotyczy Kościoła?

„Uczestnictwo we Mszach świętych w nakryciu głowy przez mężczyzn jest więc niestosowne, bez względu na to, czy chodzi tu o policjanta, żołnierza czy członka jakiejś grupy rekonstrukcyjnej. Kościół, Msza święta nie jest bowiem miejscem właściwym na paradowanie w ozdobnych świeckich strojach, zwłaszcza jeśli łamie to obyczaje związane z liturgią. W prawie kościelnym nie istnieje żaden wyjątek zezwalający na zakrywanie głowy przez świeckich mężczyzn. Nie ma wyjątków także dla członków warty honorowej, której pełnienie jest świeckim zwyczajem. Budynek kościelny stanowi bowiem przestrzeń sakralną, wydzieloną poprzez konsekrację z użytku do celów światowych.” pch24.pl

I autor ma prawdopodobnie rację, bo zasady zachowania w kościele reguluje chyba Kościół i jego przepisy a nie oficerowie wojska lub policji.

Czy, gdy wyszuka się grafiki „Grób Pański warta” lub popatrzy na stronę emkielce.pl to widać całe zwarte oddziały obrażające uczucia religijne? 

 

Tu: newsweek.pl  dyskusja dotyczyła mundurów (czy polskie, czy pruskie) a nie nakryć głowy ...

Żeby kogoś obrazić, trzeba to robić specjalnie i z takim zamiarem. Czy takich praktycznych (i potrzebnych podczas wędrówek) rzeczy uczy się na lekcjach religii? Czego właściwie na tych lekcjach się uczy? Niejeden nauczyciel polskiego musi dzieciom tłumaczyć co napisano w Biblii, bo nie rozumieją podstaw dominującej w kraju religii i jej roli w kulturze.

Dlaczego nakrycie głowy w świątyni mogą mieć duchowni, skąd się to wzięło? Czy zawsze czapka w kościele oznacza brak szacunku?

Ciąg dalszy nastąpi.

"Piwo „Prorok” z Gór Orlickich. Dwaj słynni w swych krajach księża z okolic Kłodzka. Jeden z paralizatorem, drugi z minibrowarem … w którym pracują niepełnosprawni" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Najdziwniejszy? przelot sterowca nad Wrocławiem i Sudetami. „Czerwony namiot” oraz „Italia” – wyprawa, przez którą zginął Amundsen

 


Wiosna roku 1928 …

„Na severní Moravě a ve Slezsku silná oblačnost ve výšce 500 – 600 metrů, vítr o rychlosti 40km za hodinu a vytrvalý déšť v horách.”



Od kilku dni snuje się po niebie nad miastem …


Dwa w jednym: "Pozłacane kule ozdobiły wieżę kościoła garnizonowego" wroclaw.pl

 


„Od dwóch dni wrocławianie zadzierają głowę do góry i obserwują sterowiec Goodyear Blimp, a zdjęcia biało-niebieskiego statku powietrznego zalały sieć. Nam udało się wejść na pokład. (…) Sterowiec przyleciał do naszego kraju 30 lipca od strony Czech, po drodze minął Wałbrzych i Świdnicę, by następnie osiąść na lotnisku w Szymanowie.” wroclaw.pl

Ponad 90 lat temu nad Wrocław ze strony Czechosłowacji nadleciał jeszcze sławniejszy sterowiec. Nadleciał w szczególnych okolicznościach …



„Czerwony namiot - nominowana do Złotego Globu włosko-radziecka produkcja to film dziś już właściwie zapomniany. I to pomimo, że w jego obsadzie znalazł się sam Sean Connery (choć w roli drugoplanowej) oraz piękna Włoszka Claudia Cardinalle. Fabuła filmu oparta została na autentycznych wydarzeniach z 1928 roku i przedstawia losy włoskich podróżników zagubionych na Antarktydzie i ruszającej im na ratunek norwesko-rosyjskiej wyprawie pod wodzą wybitnego polarnika Roalda Amundsena (Connery). Film ten ukazał się aż w trzech różnych wersjach językowych: poza włoską (La Tenda Rossa) i rosyjską (Krasnaya Palatka) także międzynarodową - angielską (The Red Tent). Czerwony namiot doczekał się ponadto dwóch różnych opraw muzycznych. Do rosyjskiej wersji muzykę skomponował Aleksandr Zatsepin, zaś do włoskiej i międzynarodowej słynny Ennio Morricone.” filmmusic.pl


Oczywiście chodziło o Arktykę a nie Antarktydę.




„Czy dziś, kiedy każdy atak zimy budzi popłoch, można sobie wyobrazić dryfujących na krze mężczyzn, którzy tygodniami czekali na pomoc? Tak się stało podczas wyprawy sterowcem "Italia" na Biegun Północny w roku 1928. (…) Ogromny sterowiec o nazwie "Italia" wystartował z Mediolanu 15 kwietnia 1928 roku o 01.55 w nocy. Leciał przez Wiedeń, Berno (oczywiście Brno – od red.), Kłodzko, Wrocław i Poznań do bazy w Jezierzycach pod Słupskiem, czyli ówczesnym Stolpie. Dotarł tam 16 kwietnia nad ranem, dokładnie o 07.50. Dowodził nim 43-letni Umberto Nobile, który rozpoczynał swoją karierę jako konstruktor sterowców. Kiedy Nobile się urodził, cyganka miała przepowiedzieć dziecku próbę ognia i śniegu. Przepowiednia miała się sprawdzić właśnie tego roku.”



Tak miało być i tak jest często przedstawiane do tej pory. Ale było inaczej
 

Sterowiec wcale nie miał przelatywać nad Morawami i Śląskiem. Wyprawa od początku nie toczyła się zgodnie z planem. "Italia" próbując ominąć burze śnieżne nad Alpami trafiła na burzę z gradem w Sudetach, po której błądziła pomiędzy ziemią kłodzką, Jesionikami, nad Górnym i Dolnym Śląskiem.



„Wyprawę od początku prześladował pech. Podczas przelotu z Mediolanu do Słupska, Nobile o mały włos nie stracił sterowca. Nad Czechosłowacją rozpętała się burza. W wydanej później książce "Czerwony namiot" wspominał: "Lecieliśmy pogrążeni we mgle, tak że ledwo widać było okolicę. Nagle spadł gęsty grad, który poobijał krawędzie śmigieł. Wśród gradu zalśniły pierwsze błyskawice. Burza otaczała nas ze wszystkich stron. Wyładowania atmosferyczne następowały teraz jedno po drugim - z tyłu, z przodu, po lewej i po prawej stronie sterowca. W każdej chwili piorun mógł trafić w nasz statek wypełniony 19 tysiącami metrów sześciennych wodoru. "Italia" od razu stanęłaby w płomieniach." (Umberto Nobile "Czerwony namiot", Wydawnictwo Czytelnik Warszawa 1976).” podroze.onet.pl

W wersji czeskiej …

„Generál Nobile o situaci za letu píše:

Nad Sudetskými horami vzducholoď vlétla do temné oblačné fronty, kde naprosto ztratila orientaci. Oblačnost doprovázel silný liják s krupobitím a elektrickými výboji. Let za této situace znamenal pro Italii nejvyšší možné riziko. Loď s objemem 18 500 kubických metrů naplněna vodíkem představovala v poli blesků doslova výbušnou nálož.”

O trudnej sytuacji sterowca wiedzieli zarówno Niemcy, Czesi i Polacy. Aby go odszukać w powietrze wzbiły się czechosłowackie samoloty. Decydujący wpływ na odzyskanie przez lotników orientacji miały jednak komunikaty radiowe nadawane przez radiostacje polskie (Katowice), czeskie (Praga) i niemieckie (Berlin, Wrocław?).

„Bloudění vzducholodi trvá zhruba dvě hodiny.

Ve 21.30 hlásí vojenská radiostanice na Petříně výsledek goniometrického zaměření polohy vzducholodi podle předchozích radiogramů. Podle Prahy toho času krouží Italia 10 km jižně od Brna! Po jedné a čtvrt hodině dalšího letu, zhruba ve 22.45 se vzducholoď nachází opět ve Slezsku, jihovýchodně od Vratislavy. Několik minut po 24.hodině se vzducholoď pokoušela o přistání. Nezdařilo se. Ve dvě hodiny (16.dubna) krouží vzducholoď u Opole a ve 2.40 již směřuje z Vratislavy na Sluck. Ve Slucku konečně také v 8.35 konečně přistává.” empepa.net


"Italia" leczyła rany po sudeckiej burzy na lądowisku pod Słupskiem

Oczywiście, po zakończeniu akcji prasa w „zaprzyjaźnionych” krajach Europy Środkowej kłóciła się, czyja pomoc była najważniejsza (międzywojenne: Polska, Niemcy i Czechosłowacja nienawidziły się wspólnie i każde z osobna).




Fragmenty broszury wydanej z okazji 85-lecia (1927-2012) Radia Katowice
 

To i późniejsze kontrowersje wokół wyprawy oraz akcji ratowniczej (podczas niej zginął Amundsen, a Nobile był na przemian bohaterem – tchórzem – bohaterem przez następne kilkadziesiąt lat) pokazuje, że i bez internetu informacje były manipulowane i przekłamywane. Dlatego najpewniejsze jest i było korzystanie z wielu źródeł. Jak różne jest spojrzenie w Czechach i w Polsce na sprawę Turowa … wystarczy poczytać czeski internet.