poniedziałek, 28 grudnia 2020

Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich) czyli tropienie skalnych rytów. Akt I

Reżyser: Dziamdziak.

Aktorzy: grupka sympatyków i członków SKPS (oraz jeden pies, również sympatyk SKPS).

Miejsce akcji: Rudawy Janowickie i okolice.




Wycieczka rozpoczęła się z Janowic Wielkich i początkowo prowadziła po warstwie lodu włóknistego. 

"Encyklopedia sudecka. Czy lód włóknisty to aż taka wielka rzadkość?" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 

 

Pierwszy napis na skale, jaki zauważyliśmy, był świadectwem raczej na pewno polskiej a nie pruskiej historii Śląska.




Pierwszym zaś poszukiwanym obiektem była „komórka” zagubiona w pokładach liści (w sztolni pod Strażnicą, wydrążonej w poszukiwaniu pegmatytu) a nie ryty w skale.




 
Zamek Bolczów w całej okazałości i widok z niego

Bezlistna i słoneczna pogoda pozwoliła na wykonanie zdjęć zamku (i z zamku), jakich nie uda się zrobić latem lub jesienią.


Pierwsze skalne ryty odnalezione tego dnia znajdują się poniżej ruin zamku, w miejscu odległym kilkadziesiąt metrów od szlaku. To "eksponaty" z muzeum historii sudeckiej turystyki.




 

„To pamiątka pozostawiona w formie wyrytych napisów na skale w latach odpowiednio 1824 oraz 1830 r. Wykute są na nich nazwiska osób, które brały udział w ówczesnych wycieczkach na Zamek Bolczów i po okolicznych terenach. Znajdują się tam m.in. Karl - książę pruski, Auguste -księżna legnicka, Marie - księżna Prus, Alexandra - cesarzowa Rosji, Elisabeth - księżna Prus, Wilhelm - książę Prus, Caroline - księżna Hesji. Ponadto obok napisów znajdują się różne symbole.” jelonka.com




Dla arystokratów odwiedzających pałace w Karpnikach, czy Mysłakowicach Bolczów stał się celem spacerów. Wkrótce arystokratów zaczęli naśladować mieszczanie.

Oczyszczone nie tak dawno ryty znowu zarastają mchem.




Do Janowic powróciliśmy Doliną Janówki podziwiając aplitowe żyły.

Następnie udaliśmy się do Krzyża Trzech Królów Pruskich, więc ciąg dalszy nastąpi.






niedziela, 27 grudnia 2020

Wędrówki architektoniczne. Theodor von Gosen, Meduza i Cysterna Bazylikowa





Nie tak dawno w Muzeum Narodowym we Wrocławiu ...

“W muzealnym holu wita nas dwóch młodzieńców - "Szermierz", wypożyczony z Leverkusen, autorstwa Hugo Lederera oraz "Perseusz" Theodora von Gosena.”

Perseusz trzyma stopę na odciętej głowie Meduzy, co dobrze widać na zdjęciu z 1905 roku. Theodor von Gosen sportretował się wtedy na tle rzeźby.

Tydzień temu Muzeum Narodowe we Wrocławiu udostępniło wykład “Sztuka Bizantyjska”. W trakcie wykładu pokazano dzieło geniuszu dawnych inżynierów – Cysternę Bazylikową z Kostantynopola. Była też mowa o głowach Meduzy, na których oparto kolumny w Cysternie. To jedne z najsłynniejszych Meduz na świecie.




Theodor von Gosen wyrzeźbił “Perseusza z głową Meduzy” w roku 1900 pod wpływem Adolfa von Hildebrandta, artysty tworzącego w dawnym klasztorze San Francesco di Paola we Florencji. Hildebrandt był zafascynowany sztuką włoskiego renesansu – podobnej fascynacji uległ von Gosen. W roku 1902 wyruszył w pierwszą podróż do Włoch.

Mit o Perseuszu i odcięta głowa Meduzy przewijają się przez kulturę od czasów antycznych po współczesność.


"Metopa z przedstawieniem Perseusza zabijającego Meduzę, odlew gipsowy, Berlin, 1861-1877, ze zbiorów Uniwersytetu Wrocławskiego." Oryginał znajduje się w Palermo. uni.wroc.pl


Miałem to szczęście, że przewędrowałem Turcję wzdłuż i wszerz w latach 1997 i 1998, gdy wydawało się, że kraj ten zmierza w kierunku liberalnej demokracji a nie islamskiej dyktatury. Zwiedzałem wtedy Cysternę Bazylikową, którą wcześniej znałem z przygód Bonda, Jamesa Bonda (“Pozdrowienia z Rosji”). Nawiasem mówiąc zdjęcia robiłem aparatem ZENIT 12 XP produkcji radzieckiej a lampę błyskową miałem z NRD. Liczyło się każdą klatkę filmu, zwłaszcza, gdy wyjazd trwał ponad miesiąc. Cysterna była także gorzej oświetlona niż dzisiaj.




“Cysterny Stambułu, czyli gdzie mieszka Meduza”

(…)

Cysterna została zbudowana w 532 r. na rozkaz cesarza Justyniana w miejscu zburzonej podczas powstania Nika bazyliki św. Eliasza i pełniła swoją funkcję aż do zdobycia Konstantynopola przez Turków w 1453r. Przez następnych 100 lat leżała zapomniana, aż do ponownego odkrycia jej przez holenderskiego podróżnika Gyllesa, który odwiedził Stambuł w poszukiwaniu bizantyjskiej historii miasta. Przez kolejnych 400 lat pełniła różne funkcje, także np. wysypiska śmieci. Dopiero gruntowna renowacja z roku 1987 przywróciła ten niezwykły zabytek turystom. Budowla jest ogromna, ma wymiary 143x65m, a jej sklepienie podpiera 336 kamiennych kolumn. Kolumny mają około 9m wysokości i są odległe od siebie o około 4,8m. W czasach świetności cysterna mogła pomieścić aż do 80 tys. m3 wody! Różnorodność wykorzystanych do budowy materiałów i stylów wskazuje na to, że została ona zbudowana z pozostałości istniejących już budowli.”

Dotyczy to nie tylko kolumn.




“Jedną z atrakcji są znajdujące się w północno-zachodnim rogu cysterny kolumny, których podstawą są ułożone na boku i do góry nogami głowy Meduzy. Zgodnie z mitologią grecką jej spojrzenie zamieniało w kamień wszystko, co żyje. Zapewne dlatego legenda mówi, że cesarz Justynian kazał umieścić je w najodleglejszym rogu cysterny do góry nogami tak, by woda jak najszybciej zakryła ich oczy.” travellersi.pl




Głowy Meduzy to spolia przeniesione najprawdopodobniej z dawnego nimfeum.

“Nimfeum (nimfajon) – świątynia nimf, żeńskich bóstw wodnych, związanych ze źródłami, strumieniami i rzekami. W starożytnej Grecji miejscami kultu tych istot były uświęcone groty, gaje ze źródłami, później także studnie. Grecy niekiedy wznosili obiekty sakralne, ale często obywano się bez budynków – świątyń, składając ofiary na wolnym powietrzu. 


 
W architekturze starożytnego Rzymu nimfeum to także obiekt architektoniczny, dekoracyjne zakończenie wodociągu – akweduktu. Takie nimfeum mogło mieć postać kaskady czy fontanny, z rzeźbiarską i architektoniczną dekoracją.” archirama.muratorplus.pl
 


Na zdjęciach nimfeum w Cezarei Nadmorskiej (Izrael)

“Hugo Lederer – nie tylko „Szermierze”. Alfred Vocke i „Przeznaczenie”. Część pierwsza” kunstkamerasudecka.blogspot.com









poniedziałek, 21 grudnia 2020

Historia Śląska i Wrocławia przez ścięte głowy opisana. Święty Wojciech jako kefalofor biskupa Thurzona. Polsko – czeskie zmagania o głowę patrona Czechów i Polaków. Część III

 

Moda na wizerunki ludzi trzymających swoją uciętą głowę? Takie rzeczy tylko w średniowieczu! Horsemaning ...

Przeglądałem ostatnio fotografie z Kamieńca Ząbkowickiego. Trafiłem na zdjęcie świętego trzymającego swoją głowę i pomyślałem, że napiszę coś o patronie Francji, czyli świętym Dionizym. Wydaje się, że nie ma prostszego do rozpoznania przedstawienia – z takim atrybutem!

 

 

 Dionizego łatwo rozpoznać, gdy występuje w gronie Czternastu Wspomożycieli. W innym razie nietrudno o pomyłkę. Kefaloforów (męczenników trzymających własną, ściętą głowę) są dziesiątki. "Innym, słynnym śląskim i sudeckim miejscem kultu Czternastu Wspomożycieli było Podlesie koło Lubawki." kunstkamerasudecka.blogspot.com

 Nic bardziej mylnego – w temacie słynnego wrocławskiego ołtarza błądzili przez lata nawet specjaliści, wybitni historycy sztuki. Dionizy z przeznaczonego dla wrocławskiej katedry ołtarza Pięciu Boleści Marii okazał się św. Wojciechem wyposażonym w aż dwie głowy, w tym jedną uciętą. Te dwie głowy św. Wojciecha to piękna ilustracja politycznego konfliktu, pomiędzy Czechami a Polską, o patrona obu krajów i jego głowę. Jeśli konflikt rozgrywał się pomiędzy Czechami i Polakami nie mógł nie dotyczyć Śląska.

Zacznijmy od tego, że św. Wojciech wędrował we Francji śladami św. Dionizego i to na krótko przed śmiercią …

„Z Historii Franków św. Grzegorza z Tours wiemy, że św. Dionizy urodził się i wychował w Italii. Ok. 250 r. został wysłany z kilkoma towarzyszami do Galli w celu głoszenia Ewangelii. Zamieszkał na terenie dzisiejszego Paryża (wówczas Lutetia Parisiorum). Uznawany jest za pierwszego biskupa francuskiej stolicy.

Podobnie jak św. Wojciech Prusom, tak św. Dionizy podpadł pogańskim kapłanom galijskim, którzy namówili rzymskiego gubernatora do pozbawienia życia Dionizego i jego towarzyszy, którzy odbierali poganom wyznawców. 



Bazylika Sacré-Cœur powstała w związku z wojną francusko-pruską w latach 1870-71 (dzięki której we Wrocławiu i na Śląsku powstało również wiele wspaniałych budowli - za francuskie pieniądze). Pamiątkami tej wojny na Śląsku są również liczne pomniki poświęcone poległym.

 Między rokiem 250 i 258 groźba zamieniła się w czyn i biskup Dionizy wraz z towarzyszami po uprzednich torturach ponieśli śmierć męczeńską na wzgórzu Montmarte (czyli z łacińskiego Mans Martyrium – Wzgórze Męczenników). Na tym miejscu znajduje się dziś słynna bazylika Sacre Coeur. (…) Zachował się z tamtych czasów przekaz mówiący o tym, że gdy św. Dionizego skrócono już o głowę, męczennik najzwyczajniej w świecie podniósł ją i przeszedł przez tłum, który nie mógł uwierzyć w to, co widzi: osoba bez głowy jest w stanie się poruszać i przejść kilka kilometrów! Saint Denis miał rzekomo wręczyć swoją głowę niejakiej Katulii, pobożnej niewiaście, która ukryła ją w swoim domu.” polskifr.fr

„Na krótko przed podróżą św. Wojciecha do Polski doszło do jego wizyty na francuskiej ziemi. Było to w 996 r. Biskup oczekiwał na zachodzie Europy na możliwość powrotu do rodzinnych Czech, z których był zmuszony uciekać. Cesarz ociągał się z pomocą, czekając aż Czesi sami przyznają się do błędu i pozwolą Wojciechowi wrócić do Pragi. Wojciech wykorzystał czas oczekiwania właśnie na pielgrzymkę do Francji. Tam nawiedził grób św. Marcina w Tours, św. Benedykta we Fleury i św. Dionizego w podparyskim Saint-Denis. Wojciech nie doczekał się na możliwość powrotu do ojczyzny, więc uzyskał od cesarza zezwolenie na wyprawę do Polski.”polskifr.fr

Po śmierci Czesi stwierdzili jednak, że martwy Wojciech to dobry Wojciech …

„Czesi zdobyli i spalili Poznań. W tamtejszej katedrze zburzyli groby przodków Kazimierza - pradziada Mieszka I, dziada Bolesława Chrobrego i ojca Mieszka II. Jednak głównym celem wyprawy było stołeczne Gniezno. Jak pisze Kosmas, Czesi bez problemu zajęli miasto i gród. Nie było komu obsadzić umocnień i zorganizować skutecznej obrony. Miasto na skutek kolejnych wstrząsów politycznych i społecznych było po prostu wyludnione. Brzetysław na czele możnowładców wszedł do gnieźnieńskiej archikatedry. Tu znajdował się najdroższy skarb, dla którego przedsięwzięto całą wyprawę - "ciało najbardziej błogosławionego Wojciecha męczennika. [...] Weszli w progi świętego kościoła - relacjonuje Kosmas - i wszelką zdobycz za nic mając, żądali wydania im samych tylko drogich szczątków świętego ciała". Dziś może dziwić urządzanie wyprawy wojennej, by zdobyć relikwie. Jednak Brzetysław doskonale wiedział, co robi. W 973 r. czeska Praga stała się stolicą biskupią, podporządkowaną metropolii mogunckiej. Jednak ambicją kolejnych władców Czech było utworzenie samodzielnej prowincji kościelnej dla swego kraju, czyli stworzenie sieci biskupstw podporządkowanych arcybiskupstwu praskiemu. Polsce udało się to w roku 1000 (arcybiskupstwo w Gnieźnie i biskupstwa w Krakowie, Kołobrzegu i Wrocławiu). Własna prowincja uniezależniałaby Czechy od Niemiec w ważnym, kościelnym, wymiarze. Był tylko jeden problem - aby przekształcić diecezję w archidiecezję niezbędne było złożenie pod ołtarzem katedry świętych relikwii. Stąd cała wyprawa. Oczywiście rabunek relikwii był czystym bezprawiem, który narażał świętokradcę na bardzo poważne konsekwencje.” rp.pl



 

Święty Wojciech z ołtarza biskupa Thurzona (obecnie w Muzeum Narodowym we Wrocławiu)
 

Wkrótce też zaczęli tworzyć swoje wersje legendy o św. Wojciechu usprawiedliwiające w pewien sposób rabunek relikwii. A święty miał w nich odbywać ze swoją głową - na palu lub w dłoniach -wędrówki znacznie dłuższe niż Francuz. Polityczne przepychanki o popularnego patrona trwały niemal do czasów reformacji i prawdopodobnie one też miały wpływ na powstanie wizerunku z wrocławskiego ołtarza, ufundowanego przez biskupa Jana Thurzona.

Ciąg dalszy nastąpi.



Horsemaning - moda w fotografii powstała na przełomie XIX i XX wieku pod wpływem lektury i filmu "Jeździec Bez Głowy". Powróciła w wieku XXI wraz z portalami społecznościowymi. W średniowieczu miejsce popkultury wypełniały częściowo legendy o świętych męczennikach.

 

"Historia Śląska i Wrocławia przez ścięte głowy opisana. Kapliczka Dompniga, czyli pamiątka po symbolicznej egzekucji króla Macieja Korwina? „Średniowieczny komunikat polityczny”. Cz. II" kunstkamerasudecka.blogspot.com

środa, 16 grudnia 2020

Wędrówki architektoniczne. Na marginesie wykładu „Sztuka romańska”. „Pierwszy kobiecy akt od czasu upadku Cesarstwa Rzymskiego” – Autun

Mimo pandemii Muzeum Narodowe we Wrocławiu próbuje funkcjonować i udostępniło wykład „Sztuka romańska” na stronie facebook.com


„Ewa mistrza Gislebertusa jest uważana za najbardziej subtelny i tajemniczy akt romanizmu: wpółleżąca Ewa, zaplątana w pędy Drzewa Wiadomości Dobrego i Złego, przykłada dłoń do ucha, nasłuchując kroków Boga.” kolomedievi.umk.pl

Podczas wykładu wspomniano, że jednym z miejsc, w których zachowały się najcenniejsze romańskie rzeźby jest katedra św. Łazarza w Autun. O Łazarzu rzadko w Polsce mówi się święty, bo przecież nie był oficjalnie kanonizowany i jest postacią biblijną. Niektórzy nie potrafią dojść do porozumienia w sprawie świętości innej postaci biblijnej – Marii Magdaleny. A czego wymagać w temacie św. Ewy i św. Adama?

„W Martyrologium Rzymskim nie ma ani wzmianki o naszych prarodzicach, Adamie i Ewie. W przygotowującym się wszakże nowym Martyrologium jest przewidziane dla nich miejsce dzisiaj. Także Bibliotheca Sanctorum, wyszła nakładem Akademii Papieskiej w Rzymie, nazywa ich wprost świętymi. Nie ma też ani jednego wśród pisarzy kościelnych, który by miał odwagę umieszczać rodziców rodzaju ludzkiego wśród potępionych.” mateusz.pl




W końcu – podobno - nie zostali zrodzeni a stworzeni bezpośrednio przez Boga.

I to właśnie św. Ewa ma być bohaterką pierwszego - od czasów Cesarstwa Rzymskiego - aktu kobiecego. Tak pisze Thomas J. Craughwell w „Wielkiej Księdze Sztuki”. Podobno był też akt męski - św. Adama - ale nie przetrwał do naszych czasów.

Półleżąca wśród roślinnych wici naga Ewa, wyrzeźbiona przez Gislebertusa, zdobiła kiedyś północny portal kościoła i zapewne decyzja o umieszczeniu aktu w takim miejscu wymagała śmiałości. Ewa jest zmysłowa i uwodzicielska a porusza się niczym wąż. Gałązkę z jabłkiem przysuwa w jej kierunku kusiciel. Kształt postaci był w pewien sposób wymuszony formą elementu architektonicznego (nadproża), nie umniejsza to jednak rangi i odwagi dzieła. Gislebertus – jeden z najwybitniejszych rzeźbiarzy XII stulecia – był tak dumny ze swoich osiągnięć, że w Autun zostawił podpis na tympanonie głównego poralu (Gislebertus hoc fecit – Gislebertus to zrobił), co jest niezwykłe dla twórców z tamtego czasu. O tym innym razem.





Kościół Saint-Lazare w Autun był konsekrowany w roku 1130 (w 1146 przeniesiono tam relikwie św. Łazarza). W budowli widać wyraźne nawiązania do Cluny III. Do czasów Cesarstwa Rzymskiego odwołują się niektóre elementy wystroju świątyni – form antycznych można szukać np. w dekoracji filarów. W świątyni ma miejsce niezwykła gra świateł i cieni.

Dzisiaj akt św. Ewy mistrza Gislebertusa znajduje się w Musée Rolin w Autun.

O kanclerzu Rolinie pisałem niedawno. 


„Już jutro święto nieco zapomnianego patrona wrocławskich złotników i zegarmistrzów. Koń z obciętą nogą oraz prawie nieistniejący Poliptyk Wrocławskich Złotników” kunstkamerasudecka.blogspot.com

„Encyklopedia sudecka. Sudeckie pomniczki - krzyż dzwonnika Röhrichta. Czaszka Adama z Jerozolimy” kunstkamerasudecka.blogspot.com



niedziela, 13 grudnia 2020

Hugo Lederer – nie tylko „Szermierze”. Alfred Vocke i „Przeznaczenie”. Część pierwsza

Kaplica cmentarna na Cmentarzu Osobowickim …




„Projektantem kaplicy był Max Berg, miejski radca budowlany, twórca Hali Stulecia i wielu nowatorskich pomysłów, w tym niezrealizowanych koncepcji wieżowców dla Wrocławia. Berg pracował nad różnymi rozwiązaniami projektowymi dla kaplicy przedpogrzebowej, która ostatecznie powstała na początku 20. XX wieku, w wersji modernistycznej.

Ukończona w 1921 roku kaplica stanowi interesujący przykład obiektu sakralnego o uniwersalnej formie i symbolice, dostosowanej do pluralistycznego charakteru cmentarza komunalnego. (…) Uniwersalna symbolika obiektu oraz prostota rozwiązania zastosowanego przez architekta przejawiają się również w nowoczesnym wystroju wnętrz. Prekursorskie we Wrocławiu abstrakcyjne dekoracje w postaci fresku oraz witraży (niestety nie zachowanych) stworzył Hans Leistikow, projektant wnętrz, malarz i grafik, uczeń Hansa Poelziga. Natomiast płaskorzeźba nad wejściem do kaplicy ukazująca kobietę i mężczyznę prowadzonych przez personifikację śmierci jest autorstwa rzeźbiarza Alfreda Vocke, związanego, tak jak Leistikow, z wrocławską Państwową Akademią Sztuki i Rzemiosła Artystycznego.” wroapp.pl

Gdy szukałem czegoś o płaskorzeźbie Alfreda Vocke trafiłem na stronę, na której udzielała się jakaś pobożna niewiasta. Płaskorzeźba kojarzyła się jej jednoznacznie z „ideologią gender”. Czy nagość na cmentarzu (i nie tylko na cmentarzu) naprawdę musi kojarzyć się wyłącznie z seksem? Gdzie znaleźć więcej golizny w sztuce średniowiecznej, jak nie na obrazach o tematyce religijnej? Ale o tym za chwilę.

Czy jest jakaś analogia dla tej płaskorzeźby? Z tego samego okresu? A najlepiej też z cmentarza?



wikimedia.org
 

Największy cywilny cmentarz świata - Hauptfriedhof Ohlsdorf w Hamburgu.

W roku 1905 Hugo Lederer – twórca wrocławskiego „Szermierza” – wykonał na tym cmentarzu rzeźbę „Das Schicksal”. „Przeznaczenie (Los, Fatum)” jest mniej przyjemne niż na wrocławskiej płaskorzeźbie. Kobieta z niewzruszoną, dosłownie kamienną twarzą ciągnie nagich kobietę oraz mężczyznę za włosy i po ziemi. Śmierć jest pozbawiona emocji i wszyscy są przed nią równi oraz bezbronni – ogołoceni z wszelkich dóbr. Nikt nie będzie najbogatszym nieboszczykiem na cmentarzu.

Hugo Lederer był znajomym i protektorem Alfreda Vocke.




Sztuka chrześcijańska średniowiecza i renesansu była pełna golasów. Zmieniły to dopiero czasy baroku. Od nagich ciał roiły się zwłaszcza przedstawienia odbywającego się nad otwartymi grobami Sądu Ostatecznego.

„Zmie­sza­ne wsta­ją tru­py,
Ju­da­sze i bi­sku­py
Jed­nej się dzier­żą kupy.
Na cia­łach pleśń i trąd...
Wil­goć lep­nie cmen­tar­na,
Z chust wy­glą­da kość czar­na,
Jed­nem zgłem kry­ją lice
Żony i nie­rząd­ni­ce,
Nago idą dzie­wi­ce…”

Pewnie niektórzy się zdziwią, że to Maria Konopnicka („Sąd Ostateczny”).

„Na skutek nieposłuszeństwa w raju człowiek utracił pierwotną szczęśliwość i odkrył, że jest nagi i bezbronny. Nagość symbolizuje stan człowieka grzesznego, który potrzebuje odkupienia i zbawienia.” liturgia.wiara.pl

„Przechodzimy do tych, którzy podlegają sądowi. Są nadzy. Ta nagość z jednej strony oznacza ogołocenie ze wszystkiego, w czym moglibyśmy upatrywać swojej obrony. Z drugiej jednak jest znakiem nadziei i odnowienia. Oto człowiek staje przed Bogiem absolutnie nagi – wolny i prawdziwy. Już nie musi i nie jest w stanie niczego udawać, niczym się zasłaniać. Wolny od wszelkich zewnętrznych uwarunkowań, które ograniczały go w ziemskim życiu. Staje w prawdzie i sam poznaje wreszcie całą prawdę o sobie. Przed Bogiem może stanąć nagi, jak nagi był w dniu stworzenia, bo oto zaczyna się Nowe Stworzenie. Nagi, jak nagi przyszedł na świat, bo oto zaczyna się Nowe Życie.” aleteia.org

„I nie miał chyba racji Memling, każąc aniołom ubierać świętych w ich ziemskie stroje. Bo świętym nie staje się dzięki tiarze, mitrze czy tonsurze. A czasami nawet pomimo. Każdemu przecież śmierć ta sama.” wiez.pl

W czasie II wojny światowej śmierć w nagości zyskała jeszcze bardziej przerażające oblicze …

„Nieodłącznym atrybutem masowych mordów na Żydach była nagość ofiar. Do komór gazowych mężczyźni, kobiety i dzieci wchodzili nago. W parowach leśnych, w wąwozach, na polach, na cmentarzach - wszędzie tam, gdzie wykopane były doły śmierci, przed egzekucją ofiary musiały się rozebrać. (…) Istnieje w historiozoficznej refleksji o Holocauście nurt, który motyw nagości w ludobójczej technologii Endlösung interpretuje jako wyrażoną w nazistowskiej estetyce kiczu parodię Sądu Ostatecznego, którego ikonograficzne przedstawienia od wieków kształtowały wyobraźnię Europejczyków.” (Jacek Leociak „Wyjście z grobu”)

O słynnym „Sądzie Ostatecznym” pisałem również niedawno.
 

„Już jutro święto nieco zapomnianego patrona wrocławskich złotników i zegarmistrzów. Koń z obciętą nogą oraz prawie nieistniejący Poliptyk Wrocławskich Złotników" kunstkamerasudecka.blogspot.com 

środa, 9 grudnia 2020

Motyle Sudetów. Modraszek ikar – wcale nie taki macho

W świecie motyli kult macho nie istnieje …

„Samice motyli osiągają zazwyczaj większe rozmiary niż samce, od których odróżniają się również mniej atrakcyjną barwą skrzydeł lub odmiennym rysunkiem. Wyraźny dymorfizm płciowy występuje u większości modraszków. Lśniące, niebieskie samce pospolitego w Polsce modraszka ikara (Polyommatus icarus) w niczym nie przypominają niepozornie ubarwionych samic.” apollo.natura2000.pl



„Modraszek ikar (Polyommatus icarus) jest jednym z najpospolitszych gatunków motyli z rodziny modraszkowatych Lycaenidae występujących w kraju. Spotkać go można na łąkach, polanach, przydrożach, ugorach, polach z koniczyną i lucerną, a także w siedliskach ruderalnych i zurbanizowanych. Pojawia się zwykle w dwóch pokoleniach: od drugiej dekady maja do trzeciej dekady czerwca oraz drugiej dekady lipca do trzeciej dekady sierpnia; trzecie pokolenie (pierwsza dekada IX - pierwsza dekada X) rozwija się bardzo rzadko, tylko w ciepłe lata.” dzialprzyrody.blogspot.com

Niektórzy ojcowie lubią, gdy ich dzieci oglądają żywe motyle. Inni wolą pokazywać zastrzelone sarny. Niby macho … gdyby nie to, że sarny bardziej się boją ludzi niż motyle. 

Polowanie na sarnę z nowoczesnym karabinem (z nudów) trochę się jednak różni od polowania na niedźwiedzia z dzidą (i z konieczności).

Polowanie to tradycja polska, czy szlachecka? Gdy jakiegoś polskiego chłopa pańszczyźnianego (zdecydowana większość narodu) przyłapano na polowaniu, to właściciel lasu serdecznie mu gratulował udanego polowania i kultywowania tradycji …

Niby mamy wiek XXI, a dla niektórych nadal naród to szlachta. A pisanie książek i artykułów o bohaterskich czynach to niemal udział w krwawej bitwie.

 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

Pomnik trudu górniczego, czyli „diorama” z Braszowic (z poniemiecką ciekawostką)

 
Dioramy modne są u modelarzy lub w muzeach …

„W Muzeum Historii Naturalnej Carbegie w Pittsburghu, w Pensylwanii, znajduje się 150-letnia diorama przedstawiająca Araba atakowanego przez lwa. Ostatnie badania ujawniły, że w manekinie przedstawiającym człowieka znajdują się... ludzkie szczątki.” podroze.onet.pl

Jednak coraz częściej zdarzają się pomniki, będące swego rodzaju dioramami.

„Na swojej trasie zupełnie przypadkowo natrafiłem na miejscowość Taczów, a w niej pomnik „Spotkanie u Powały” a także diorama obrazu „Bitwa pod Grunwaldem”. Wszystko to umiejscowione nad uroczym stawem. Jak podaje Radio Plus (niestety niewiele informacji jest o tym miejscu [SIC!] ) pomnik ukazuje króla Władysława Jagiełłę, podkanclerza Mikołaja Trąbę oraz rycerzy Mikołaja Powałę z Taczowa, Mszczuja ze Skrzynna i starostę Dobrogosta Czarnego z Odrzywołu. Zostali oni utrwaleni przez artystę Edwarda Łagowskiego w chwili debaty nad szczególnym elementem przygotowania do bitwy: budowy mostu na Wiśle w okolicach Czerwińska.” bartoszpiatkowski.pl

Istnieje też pomnik górniczy …

„Biedaszyb” - upamiętnienie górników zwolnionych z kopalń w latach wielkiego kryzysu 1929-33” mojamarka.com

„Szczególną uwagę mieszkańców przykuwa nowa rzeźba „Biedaszyb” przedstawiająca górników. Jej historia jest dosyć ciekawa, bowiem powstała ona na podstawie archiwalnej fotografii wykonanej właśnie w Jaworznie. Być może wśród naszych mieszkańców znajdują się jeszcze osoby spokrewnione z górnikami ze zdjęcia. Model rzeźby wykonał Piotr Prus z Pracowni Artystycznej „Moja Marka” z Lublina, odlew wykonano w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych „GZUT” Spółka Akcyjna.” jaw.pl






Od kilku lat mamy podobny pomnik na Przedgórzu Sudeckim. Co prawda raczej nie kryje w sobie ludzkich szczątków i nie jest wykonany na podstawie konkretnej fotografii, ale też zawiera w sobie oryginalną ciekawostkę. O tym za chwilę ...

Wzgórza wokoło Braszowic nie są zbyt wysokie - co nie znaczy, że nie są ciekawe dla miłośników fortyfikacji, militariów i górnictwa.



Masyw Brzeźnicy (Masyw Grochowej) w niektórych miejscach jest podziurawiony jak szwajcarski ser


„W 1934 roku w Masywie Grochowej funkcjonowało dziewięć kopalń magnezytu: „Szczęść Boże", „Grochów I, II, III”, „Konstanty”, „Anna”, „Kojancin”, „Małgorzata”, i „Klara”. Średnie miesięczne wydobycie sięgało 750–1000 ton, a odbiorcami produktów były głównie huty śląskie. W czasie II wojny światowej wydobywanie magnezytu było kontynuowane; w tym też okresie w podziemiach „Konstantego”, na II poziomie miała istnieć podziemna fabryka części do samolotów należąca do firmy Krupp AG. Pod koniec wojny kopalnia ta została zatopiona, zakład przeróbczy zniszczony, a urządzenia górnicze zdemontowane.” (Mariola Stefanicka, Adam Pierzga, Wojciech Majchrzak „Wybrane aspekty racjonalnej gospodarki złożem magnezytu „Braszowice”)

Rok 2016 …

„W sobotę 14 października w Braszowicach uroczyście odsłonięto pomnik trudu górniczego „Tym, którzy z czeluści ziemi jej skarby dobywali” poświęcony wszystkim byłym i obecnym górnikom, pracującym w kopalniach w rejonie Braszowic i Grochowej. (…) - Wózek, który jest przy pomniku został wyciągnięty z kopalni Anna. Odkrywając tę kopalnię, na dole znalazłem wspaniały przedwojenny wózek, unikat, prawdziwą perełkę, bo jedyny z zachowaną tabliczką. Przyjechała 15 osobowa ekipa z Warszawy i cały dzień wyciągaliśmy ten wózek. Po około roku zacząłem go czyścić, malować na starą modłę. Wózek ufundowało przedsiębiorstwo z Gliwic dla wspierania małej przedsiębiorczości, o czym mówi przymocowana do niego tabliczka. Co ciekawe po wojnie, lokalne kopalnie przejmowały zakłady Gliwickie – opowiada pan Krzysztof.” doba.pl




To zapewne ten sam wózek (rok 2010) …

„Jak już wspomnieliśmy w kopalni zachowało się wiele ciekawych pozostałości sprzętu i urządzeń górniczych. Tuż przy szybie na poziomie II znajdują się trzy wózki górnicze (Förderwagen), wyprodukowane przed 1945 r. przez zakłady Friedensbahn w Gliwicach oraz oparty o ścianę rozjazd górniczy. Z wózków na poziomie II odpiłowano niestety tabliczki z nazwą zakładów. Wózek z zachowaną tabliczką znajduje się natomiast na częściowo zalanym poziomie III.” (Krzysztof Krzyżanowski, Dariusz Wójcik, Marek Furmankiewicz „Kopalnia magnezytu Anna w Braszowicach” – tam można zobaczyć zdjęcia wózków w opuszczonych chodnikach kopalni)

sobota, 5 grudnia 2020

Kwiaty Sudetów. Krucza Skała i nie taki pospolity rojnik pospolity


 

Rezerwat „Kruczy Kamień” utworzono na skalistych zachodnich i południowo-zachodnich stokach Kruczej Skały. Dawno, dawno temu …




„Starsze interpretacje sugerowały obecność komina wulkanicznego intruzji Gór Kruczych dokładnie pod masywem Kruczej Skały. Najnowsze badania sugerują, że centrum erupcji miało prawdopodobnie swoje miejsce w rejonie położonym na zachód od Chełmska Śląskiego tj. w miejscu, w którym obserwowano największe miąższości utworów wylewnych. (…) Średnica wulkanu mierzona u podstawy stożka wulkanicznego mogła wynosić ok. 15 km, a wysokość w rejonie centralnym stożka mogła mierzyć nawet kilkaset metrów. Potoki lawowe wylewające się kolejno ze stożka wulkanicznego spływały głównie w kierunkach: północnym i wschodnim (…)” (Tomasz Bartuś. „Kruczy Kamień. Permski wulkanizm Gór Kruczych”)




Budowa geologiczna i ukształtowanie terenu powodują, że na skałach rosną zupełnie odmienne rośliny, niż na pobliskich wilgotnych łąkach. Jedną z nich jest rojnik pospolity (rojownik pospolity, Jovibarba sobolifera). Wbrew nazwie rojnik pospolity jest rośliną chronioną, zwłaszcza na polskim niżu zagrożoną wyginięciem. Jest traktowany jako roślina ozdobna i przesadzany do skalnych ogródków. Nie przeszkadza mu uboga gleba na suchych i nagrzanych od słońca skałach.




W Tatrach i Pieninach oraz na Pilsku rośnie bardzo podobny do niego rojnik włochaty. Kiedyś nie traktowano go jako osobny gatunek.


Gdy fotografowałem w Tatrach Zachodnich tego kwitnącego rojnika myślałem o nim jeszcze, że jest pospolity a nie włochaty. Ta część Tatr należała jeszcze do Czechosłowacji a w Moskwie pucz Janajewa próbował odwrócić upadek Związku Radzieckiego. Fotografia cyfrowa była bardziej odległa, niż obecnie załogowy lot na Marsa.



środa, 2 grudnia 2020

Spotkanie z chionoksenem w Górach Bialskich

Połowa marca roku 2016 – całkiem niezłe jak na wiek XXI i Sudety warunki narciarskie. Prędzej by się człek spodziewał wilka na szlaku niż owadów …




„Choć ogromna większość bezkręgowców spędza zimę w stanie nieaktywnym, stałym elementem cyklu życiowego pewnych gatunków jest aktywność naśnieżna. Większość tych taksonów kolonizuje powierzchnię śniegu, przenikając ze ściółki i gleby, a w przypadku owadów wodnych (Plecoptera, Trichoptera, Diptera - Chironomidae) wylatując zimą z otwartej toni rzek i strumieni (AITCHISON 2001; HLGVAR 2010). Fauna naśnieżna to grupa ekologiczna, która dzieli się na gatunki ściśle związane biologią z zimą i śniegiem (chionobionty), gatunki występujące też w innych porach roku, ale zimnolubne (chionofile) i gatunki przypadkowe (chionokseny) (PRUIT 1978). Warunki atmosferyczne gwarantujące stabilność pogody - temperatura około 0° C, wysoka wilgotność, niskie ciśnienie - sprzyjają aktywności fauny naśnieżnej, która przed niską temperaturą chroni się pod śniegiem, w glebie i ściółce, załamkach kory czy spróchniałych pniakach (SOSZYŃSKA 2004; HGVAR 2010).” (Agnieszka Soszyńska – Maj „Nowe dane o chionobiontach Polski z Beskidu Sądeckiego")




Widelnica spotkana wysoko w Górach Bialskich na narciarskim szlaku znalazła się przypadkowo, rozbudzona marcowym słońcem. Czyli to chionoksen.


„Widelnica (Taeniopteryx cf. Nebulosa) (…) Oto bowiem widelnica z rodzaju Taeniopteryx, prawdopodobnie z gatunku nebulosa. Prawdopodobnie, ponieważ identyfikowanie widelnic jest bardzo trudne, zaś w przypadku osobników ze zdjęć oznaczenie do gatunku może przysporzyć kłopotu nawet specjaliście (...). Mimo wszystko widelnice to bardzo interesujące owady, których historia sięga czasów gdy na ziemi nie było nawet dinozaurów. Co ciekawe przez te wszystkie miliony lat widelnice wcale aż tak bardzo się nie zmieniły. Przedstawiciele rodzaju Taeniopteryx pojawiają się dość wcześnie, bo już na początku wiosny. Dzięki temu czasami można je obserwować jak biegają po śniegu.” swiatmakrodotcom.wordpress.com




Nasza widelnica nie biegała – raczej oddawała się wiosennemu spacerowi.



 

wtorek, 1 grudnia 2020

Motyle Sudetów. Kosternik palemon – wygląda dużo lepiej niż się nazywa


Rok 1999 …

„Kosternik palemon – Carterocephalus palaemon (PALLAS , 1771)

Stwierdzenia tego gatunku na terenie naszego kraju dotyczą zazwyczaj jego południowych rejonów (BUSZKO 1997). Motyl ten obecnie w Sudetach Zachodnich podawany jest z licznych stanowisk na terenie Gór Kaczawskich (BORKOWSKI 1998). Z okresu przedwojennego, z tego obszaru pochodzą jedynie sporadyczne obserwacje, natomiast liczniej wykazywany był w tym czasie na Nizinie Śląskiej (WOLF 1927). 

 

 

 Nowa obserwacja tego gatunku z Sudetów Zachodnich pochodzi ze Stawów Podgórzyńskich (kwadrat WS 43 wg siatki UTM). Motyl był obserwowany 24 maja 1999 r. na grobli jednego ze stawów. Gatunek ten związany jest w dużej mierze z siedliskami wilgotnymi, np. śródleśnymi łąkami lub zaroślami, z obecnością drzew liściastych.” (Tomasz Zając, Krzysztof Zając „Nowe stwierdzenia trzech rzadkich dla Sudetów Zachodnich gatunków motyli dziennych (Lepidoptera)”, Przyroda Sudetów Zachodnich t. 2 (1999))



Mój kosternik palemon był fotografowany w roku 2015 (początek czerwca) na wilgotnej łące obok Nowej Wsi Wielkiej (wycieczka na Muchowskie Wzgórza i okolice).