sobota, 31 października 2020

Encyklopedia sudecka. Tradycyjny, jesienny widok z Wrocławia na najwyższy punkt stały Republiki Czeskiej, czyli na wieżę na Pradziadzie (niższą o kilkanaście metrów niż jeszcze w 1992 roku)


Widok na wieżę na Pradziadzie z południowej części Wrocławia (28.10.2020)


Do tej pory błąkają się po internecie wiadomości, że wieża telewizyjna i widokowa na Pradziadzie ma 162 m wysokości a nie jest to prawda. Obiekt zaprojektowano w latach 60. XX wieku i budowano do lat 80 (z powodu trudnych warunków atmosferycznych). 

 

mediator1.upmedia.cz

Od tego czasu był kilka razy modernizowany (ostatnia modernizacja dobiega właśnie końca), między innymi w roku 1993 został obniżony o kilkanaście metrów. Obecnie najwyższy stały punkt Republiki Czeskiej znajduje się na wysokości ok. 1638 m n.p.m. - z tego 146,5 metrów to wieża nadajnika.

Wieża na Pradziadzie w maju 1992 roku


Wieża na Pradziadzie w lipcu 2008 roku. Górna część niższa o 16 metrów



Tak się składa, że najlepsze obserwacje tej odległej od południa Wrocławia o ok. 110 km konstrukcji przydarzają mi się jesienią . Nie wiem czy to przypadek, czy też skutek jesiennych wiatrów i położenia słońca.

W książce Miroslava Kobzy „Tajemné stezky - Cestou necestou za tajemstvím Hrubého Jeseníku” można wyczytać pewną ciekawostkę dotyczącą konstrukcji wieży. Od jej cylindrycznej podstawy odchodzą trzy ramiona, mieszczące hotel, restaurację i urządzenia energetyczne oraz telekomunikacyjne. Mają one symbolizować trzy grzbiety Wysokiego Jesionika odchodzące od Pradziada. Być może tak jest, ale owe ramiona nie pokrywają się zbyt dokładnie z kierunkami grzbietów. Na Pradziadzie znajduje się kamień graniczny na styku …

„Trojboký mramorový kámen dokumentuje ve znacích jednotlivá panství, která se tu stýkala. Východní velký kříž patří řádu Německých rytířů, kteří měli velké državy na dnešním Bruntálsku, biskupská mitra (čepice) je znakem biskupství ve Vratislavi (Wrocławi), zastupuje tedy severozápadní jesenickou část a posledním znakem je lev Žerotínů na jižní straně a reprezentuje šumperskou stranu.” („Praděd - historický trojmezník” turistika.cz)

Te historyczne granice w jakiś sposób trwają do tej pory.

„V současnosti se na Pradědu stýkají hranice Moravskoslezského a Olomouckého kraje. Spolu s tím i hranice tří okresů (správní rozdělení stále platí), tj. okresů Bruntál, Jeseník a Šumperk.”




I to właśnie do tych granic bardziej pasuje mi układ ramion wieży. Jest to wielki kamień graniczny?

 



środa, 28 października 2020

Wrocławska cerkiew świętych Cyryla i Metodego. Pół wieku „pisania” po ścianach

Cerkiew zdobili i zdobią artyści tak różni, że aż trudno uwierzyć. Przypomina to czasy średniowiecza, gdy budowa świątyń była dziełem całych pokoleń. 


Pisać po ścianach cerkwi na Piasku rozpoczął uczeń Xawerego Dunikowskiego i Józefa Mehoffera.

„Trzeba dodać, że malowanie wspomnianych fresków trwa od… kilkudziesięciu lat. Kiedy w 1970 r. przekazano świątynię na wyspie Piasek Polskiemu Autokefalicznemu Kościołowi Prawosławnemu, rozpoczął tu pracę prof. Adam Stalony-Dobrzański z ASP w Krakowie, wybitny artysta, m.in. liternik i witrażysta.”

„W roku 1927, po zdaniu egzaminów na Wydział Prawa Uniwersytet Jagiellońskiego i Akademię Sztuk Pięknych w Kralowie wybiera studia malarskie na Akademii. Jest uczniem Władysława Jarockiego, Fryderyka Pautscha i Ignacego Pieńkowskiego. Ćwiczy również pod okiem Xawerego Dunikowskiego i Józefa Mehoffera.”

„Ta najstarsza i najsłynniejsza polska uczelnia artystyczna wciąż jeszcze pamięta swych genialnych założycieli, twórców artystycznego cudu Młodej Polski. To tu artysta otrzymuje od prof. Ignacego Pieńkowskiego swe twórcze Credo: Wypada mówić mi już – panie kolego, wypada, a nawet należy i coś na drogę życia: Oczywiście Pan już się tutaj, przez tyle lat na naszej Akademii nauczył, że malarstwo i cała sztuka to właściwie nic innego jak logika i decyzja. W sekrecie wiemy, że trzeba coś naprawdę kochać – do widzenia Panu. Sędziwy profesor nie dopowiedział jednak, że właśnie za ten sekret trzeba w życiu najwięcej zapłacić. Za miłość do tego, na co wydano już surowy wyrok. Za honor, wiarę, nadzieję i piękno. Bo oto zaczynał się „Czas Apokalipsy'' i wszystkie tradycyjne archetypy ludzkości miały zostać wkrótce unieważnione.”




To pewnie zbieg okoliczności, że Bulwar Dunikowskiego jest tak blisko cerkwi zdobionej przez prof. Adama Stalony-Dobrzańskiego – jego ucznia.

„– Zaprojektował witraże w południowej części świątyni i prezbiterium oraz freski w północnych wnękach – tłumaczy 
o. Cebulski. Część wykonał wraz ze swoimi uczniami, jednak jego nagła śmierć przerwała pisanie. W latach 80. przyjechał do Wrocławia wspomniany Sergiusz.”

„ Jesienią 1991 r. ikonopisiec Siergiusz Tretinnkow z Mińska na Białorusi, podjął się "rozpisania" fresków na ścianach bocznych. Postacie świętych namalowane we wnękach poniżej okien na ścianie południowej zostały wykonane wg projektu o. Zenona z Monasteru Pskowsko- Peczorskiego, ręką Siergiusza. Niestety, śmierć młodego ikonopiscy, przerwała prace. (Ikonopisiec Sergiusz, spoczął na Grabiszyńskim cmentarzu we Wrocławiu.)”

„– Kiedyś na koniec świętej liturgii jakiś człowiek podszedł, by ucałować krzyż – wspomina 
o. Grzegorz Cebulski z prawosławnej parafii. – Widząc nową twarz, zawsze pytam: „Skąd jesteś?” „Z Kamieńca Podolskiego” – usłyszałem. „Czym się zajmujesz?” „Pracuję na budowie, palety zbijam. A jest tu jakaś praca? Mógłbym pisać ikony albo freski…”. 
Okazało się, że Aleksiej Adamczuk, absolwent prawosławnego diecezjalnego studium ikonograficznego w Kamieńcu Podolskim, wie, co mówi. Powierzono mu najpierw odnowienie fresków Sergiusza Trietiannikowa z białoruskiego Mińska. – Zrobił to pięknie, nie narzucając swojego warsztatu, szanując pierwowzór. To potwierdziło jego kunszt – mówi o. Grzegorz.
W końcu Aleksiej usłyszał: „Rozpisuj cerkiew do końca!”. Tak też się dzieje.”




„Oleksii Adamchuk przyjechał do Polski za chlebem. To absolwent Akademii Sztuk Pięknych. Ale udało mu sie znaleźć pracę jedynie przy zbijaniu palet, potem na budowie. (…) Duchowni uznali znalezienie ikonopisa za dar Opatrzności. – Wszystko to otworzyło w nas życie. Nie moglibyśmy pozwolić, żebyś pracował na budowie, mając taki talent w ręku – dodaje ksiądz.”

Więcej na stronach:

stalony-dobrzanski.info
treespot.wroclaw.pl 
wroclaw.gosc.pl
wroclaw.tvp.pl

 

niedziela, 25 października 2020

Ściąga wrocławska. Gdzie we Wrocławiu istniała kaplica radziecka?

Jak to gdzie? W samym sercu miasta.


 

 „Dekomunizacja Radzieckiej w Łomży

Podczas środowych obrad Rady Miejskiej Łomży radny Lech Śleszyński (PiS) zgłosił interpelację, aby zmarły tragicznie 6 lat temu Prezydent RP Lech Kaczyński stał się patronem łomżyńskiej ulicy albo placu. Propozycję z radością przyjął prezydent Łomży. Mariusz Chrzanowski mówił, że temat od dłuższego czasu jest brany pod uwagę, tylko to musi być ulica godna, a nie mała uliczka na obrzeżach miasta, żeby taką osobę uhonorować. – Parę pomysłów mam – stwierdził Chrzanowski, przywołując uchwaloną niedawno ustawę o dekomunizacji nazw ulic. Po czym wskazał do dekomunizacji... ul. Radziecką. Słowa prezydenta Łomży przerażają nie tylko historyków. Twórcy idei marksistowsko-bolszewickich: Marks, Engels i Lenin jeszcze się nie urodzili, nie było Kraju Rad, ani PiS-u u władzy, ale była wielka i dumna Rzeczpospolita, istniała Łomża i w sercu miała ulicę Radziecką. (…)

„Nazwa radziecka niesłusznie kojarzy się z byłym Związkiem Radzieckim lub Armią Radziecką, w wyniku czego w latach osiemdziesiątych XX stulecia chciano ją usunąć. Nazwa ma związek z tym, że ulica prowadzi do miejsca, w którym odbywały się obrady rajców miejskich. Specjalny dom radziecki, usytuowany przy ratuszu, został zakupiony przez szlachtę łomżyńską w 1563 roku i służył do rozpatrywania różnych spraw oraz był siedzibą sądów grodzkich i ziemskich. Dziś ulica również wskazuje kierunek do miejsca obrad rady miejskiej”. 4lomza.pl


Głowa św. Jana Chrzciciela na misie, trzymanej przez anioły pod wykuszem kaplicy

Jak najbardziej poprawne „radzieckie” nazwy są pomijane, bo źle się kojarzą. Dotyczy to także radzieckiej kaplicy wrocławskiego Ratusza (obecnie Sali Książęcej), bezpiecznie nazywanej dawną kaplicą Rady. Skojarzeń nie przestraszyła się Klara Kaczmarek-Löw w książce „Świecka architektura publicza w miastach Korony Czeskiej około 1500 roku jako przejaw reprezentacji” i zamieściła w niej rozdział „Kaplice radzieckie”.

Radziecka kaplica we Wrocławiu zbudowana została w latach 1343 -47 (do budowy użyto między innymi macew z cmentarza żydowskiego przy Bramie Oławskiej). Nosiła wezwanie św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Kaplicę urządzono za przyzwoleniem biskupa Przecława z Pogorzeli …

„Žulová. Kościół, który powstał z zamku biskupów wrocławskich. I o podobnych przykładach z samego Wrocławia. Cz. I” kunstkamerasudecka.blogspot.com


… a dysponowali nią wyłącznie członkowie Rady. W XVI wieku, wraz z nastaniem reformacji, kaplica straciła swoje sakralne znaczenie ale nadal odbywały się w niej ważne dla całego regionu uroczystości (tutaj hołd stanów śląskich przyjmował król Prus Fryderyk II). W wykuszu ołtarzowym (powstał w połowie XV wieku), w tabernakulum, aż do roku 1869 przechowywany był relikwiarz hermowy św. Doroty.




„Już jutro dzień błogosławionej Benigny – niemal zupełnie zapomnianej i najbardziej tajemniczej patronki Wrocławia” kunstkamerasudecka.blogspot.com

 

 

 Wnętrze wykusza ołtarzowego radzieckiej kaplicy ratusza staromiejskiego w Pradze.

niedziela, 18 października 2020

Ściąga wrocławska. Leo Bürger i najsłynniejsza ofiara jego choroby. Obydwaj z Wrocławia. 67 lat od rekordu Marka Petrusewicza

Będąc dzieckiem widziałem jak wujek umierał latami na chorobę Bürgera. Straszna śmierć.




„Był 18 października 1953 roku. W hali Miejskich Zakładów Kąpielowych przy ulicy Teatralnej 19-letni Marek Petrusewicz podjął próbę bicia rekordu świata na 100 metrów stylem klasycznym. – Startowałem sam, moim przeciwnikiem był tylko czas. Udało się – wspominał po latach. – Ja do tego rekordu świata szykowałem się przez całe życie. Cały czas o tym marzyłem, to było dla mnie coś, po czym wszystko się zmieni. A tutaj szok – właściwie nic się nie zmieniło, jestem taki sam jak byłem. Ubrałem się, wyszedłem z basenu. Coś się jednak zmieniło. Wynik 1:10,9 trafił do ksiąg Międzynarodowej Federacji Pływackiej.” regiony.rp.pl

„Taki sam, czyli jaki? Petrusewicz w momencie bicia rekordu ma 19 lat, rozpiera go energia. Mieszka z matką, babką i ciotkami. Ojciec nie żyje. Został rozstrzelany po wejściu Niemców na Wileńszczyznę, skąd pochodził przyszły rekordzista. W pływaniu Marek zdobywa coraz lepsze wyniki, jednak zaniedbuje szkołę. Nie zostaje dopuszczony do matury. (…) Jest to również okres, w którym zaczynają się alkoholowe problemy młodego pływaka. Po latach Marek będzie wspominał, że piciu sprzyjał system dożywiania, dostosowany do harmonogramu jego treningów. Petrusewicz wychodził z pływalni o 22.00. Późne obiady jadał więc w lokalach nocnych, gdzie rozemocjonowani kibice często gęsto częstowali go wódką. Po osiągnięciu najlepszego czasu na 100 m klasykiem okazji do wypicia było jeszcze więcej.” swiatwplaw.pl

„Na domiar złego pojawiły się pierwsze oznaki choroby Bürgera – postępującego zapalenia tętnic i żył, prowadzącego do niedotlenienia i martwicy kończyn, zwykle nóg. Efektem niejednokrotnie jest amputacja, tak też stało się w przypadku polskiego rekordzisty. W 1967 roku wyszedł ze szpitala bez prawej nogi.

Pił przedtem, pił potem. Przestał wychodzić z domu (– Bałem się litości.) Dopiero działacze sekcji pływackiej wrocławskiego Zrzeszenia Niepełnosprawnych Start namówili go do powrotu na basen.

W tym momencie kończy się film Filipa Bajona „Rekord świata” – fabularyzowana biografia Marka Petrusewicza, nakręcona w 1977 roku (w główną rolę wcielił się Marcin Troński).”


O chorobie wspominano od czasów antycznych. Pierwszym lekarzem, który ją opisał nie był Leo Bürger, a człowiek jeszcze bardziej związany ze Śląskiem (urodził się w Brzegu) - Carl Friedländer. Jest on znany jednak z zupełnie innego odkrycia.

„Pałeczki klebsiella zostały odkryte przez patologa Theodora Albrechta Edwina Klebsa, a opisane przez niemieckiego uczonego Carla Friedländera. Edwin Klebs w 1875 roku zauważył w drogach oddechowych chorego, który zmarł na zapalenie płuc, nieznane dotąd bakterie. Ale dopiero w 1882 roku Carl Friedländer powiązał obecność tych drobnoustrojów z chorobą. Friedländer zmarł przedwcześnie, w wieku 40 lat, na niewydolność oddechową spowodowaną najprawdopodobniej przez bakterię, którą opisał.” medonet.pl

Leo Bürger był pierwszym, który przeprowadził masowe badania chorych oraz ofiar zapalenia tętnic i żył. Mało kto kojarzy go z Wrocławiem – raczej z Wiedniem, Paryżem i miastami USA. A słynny medyk rozpoczynał karierę w Europie, jako woluntariusz w Klinice Chirurgicznej we Wrocławiu. Niedługo później (w roku 1908) opublikował wyniki swoich badań na temat zarostowo-zakrzepowego zapalenia naczyń. Co ciekawe swoje badania prowadził głównie wśród młodych Żydów z terenów będącej pod zaborami Polski i wysnuł niesłuszny wniosek, że choroba dotyczy tej narodowości. Dopiero później lekarze z całego świata zaczęli opisywać podobne przypadki. Niewątpliwie chorobie sprzyja nałogowe palenie tytoniu.




Trochę racji jednak miał …

„ W 1908 roku Leo Buerger przedstawił dokładny opis zmian patologicznych w tej chorobie w oparciu o badanie 11 amputowanych kończyn u młodych mężczyzn między 20 a 40 rokiem życia, używając po raz pierwszy terminu zakrzepowo-zarostowe zapalenie naczyń (thrombo-angiitis obliterans). Częstość rozpoznawania TAO zależy od regionu zamieszkiwania badanej populacji oraz w dużej mierze od przyjętych kryteriów diagnostycznych. W Stanach Zjednoczonych częstość rozpoznawania TAO na przestrzeni 40 lat (1947-1986) zmniejszyła się ze 104 do 8 - 12,6 na 100 000 populacji, prawdopodobnie głównie dzięki zaostrzeniu kryteriów diagnostycznych. W Polsce częstość ta jest podobna i wynosi ok. 8 na 100 000 mieszkańców. Częstość choroby Buergera wśród pacjentów z niedokrwieniem kończyn waha się od 0,5 do 5,6% w krajach europejskich, 45-63 % w Indiach, 16-66% w Japonii i Korei i aż 80% wśród populacji Żydów aszkenazyjskich. W Polsce odsetek ten wynosi ok. 3,3 %. Duża częstość TAO w południowo-wschodniej Azji wydaje się być częściowo związana z rodzajem tytoniu używanego na tym obszarze i niejasną predyspozycją genetyczną.” (Praca doktorska Tomasza Nowakowskiego „Struktura skrzepu fibrynowego …”, Pracę wykonano w II Katedrze Chorób Wewnętrznych Collegium Medicum UJ, Kraków 2005)

Czy polski rekordzista wiedział, że medyk, który „wynalazł” jego chorobę praktykował pół wieku wcześniej we Wrocławiu? Raczej wątpliwe. 




„Na początku lat 50. był w Polsce sportowym bożyszczem. Młody, przystojny, podobał się kobietom. Opromieniała go sława pierwszego polskiego pływaka, który osiągnął to, czego nie udało się zdobyć całej plejadzie jego kolegów po fachu – został rekordzistą świata. (…)

W 1980 roku angażuje się w „Solidarność”. Zostaje wybrany do prezydium Zarządu Regionu Dolny Śląsk. Po wybuchu stanu wojennego zatrzymuje go oddział ZOMO. Na jedenaście dni trafia do aresztu, gdzie pogłębia się jego choroba. Trzy lata później lekarze muszą mu amputować drugą nogę. Petrusewicz przechodzi też dwa udary mózgu. Ma sparaliżowaną połowę ciała, porusza się na wózku inwalidzkim. Umiera w październiku 1992 roku. (…)

Nie ma chyba dwóch bardziej sprzecznych ze sobą widoków niż sportowy triumf i fizyczny upadek człowieka. A jednak Marek Petrusewicz bijący rekord świata oraz Marek Petrusewicz pozbawiony nóg i unieruchomiony na wózku to jedna i ta sama osoba.” swiatwplaw.pl


„Marek Petrusewicz urodził się 22 stycznia 1934 r. w Wilnie. Był wychowankiem trenera Józefa Makowskiego i pierwszym polskim rekordzistą świata w pływaniu na 100 m stylem klasycznym. Pierwszy rekord ustanowił 18 października 1953, a kolejny na tym dystansie pobił 23 maja 1954 r. Był także pierwszym Polakiem, który zdobył srebrny medal na mistrzostwach Europy (w 1954 r. w Turynie).” wroclaw.pl

 


czwartek, 15 października 2020

Ściąga wrocławska. Dlaczego ostatnią Piastównę – Karolinę – pochowano w katolickiej świątyni?

Wiele lat mieszkaniem Karoliny Piastówny był dzisiejszy Instytut Historyczny przy Szewskiej, czyli dawna rezydencja książąt legnicko-brzeskich. "W tej postaci w 1709 r. od księcia Leopolda Holsztyńskiego, syna księżnej Karoliny – ostatniej Piastówny, budynek przejęły siostry urszulanki."  Po sąsiedzku opiekują się teraz sercem Karoliny

„Warto wspomnieć, że Piastowie aż czterokrotnie zmieniali swoje wyznanie. Wpierw Mieszko I (966) porzucił dawną wiarę pogańską i wszedł w orbitę zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej. Kilka wieków później Piastowie Śląscy stworzyli w Legnicy silny ośrodek oświecenia i reformacji, który promieniował myślą intelektualną na ościenne ziemie. Protoplastą tych zmian był Fryderyk II Legnicki (XV/XVI w.). Ostatecznie Piastowie w XVI wieku przeszli na wyznanie luterańskie, zaś w XVII stuleciu na kalwinizm.” tulegnica.pl

I była to jedyna rdzennie polska dynastia królewska.

Slogan „Polak-katolik” powstał w mrocznych i wcale nieodległych czasach. Nie tylko fałszuje historię ale i religię.

„Tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus” (3, 11). W nowej, odkupionej ludzkości upadają dzielące mury, znikają różnice etniczne, kulturowe i społeczne, ponieważ wszyscy zmierzają do serca uniwersalnej jedności, którym jest Jezus.” przewodnik-katolicki.pl

Niestety wielu ludziom Biblia służy do tłuczenia innych po głowie a nie do lektury.

Zasada „czyj kraj, tego religia” kojarzy się z reformacją i początkiem nowożytnej historii. A jak wyglądał „Chrzest Polski” za Mieszka I? Naród porzucił pogaństwo i przekonał władcę, by się ochrzcił?




"Pamiątką z tego okresu są wmurowane wtórnie nad wejściem do obecnej szatni Instytutu Historycznego dwa rzeźbione w kamieniu i polichromowane herby: księcia Jerzego II (1523–1586) i jego żony księżnej Barbary, córki elektora brandenburskiego Joachima Hohenzollerna. Pierwotnie te herbowe kartusze Piastów i Hohenzollernów zdobiły renesansowy portal wiodący do siedziby książąt." uni.wroc.pl
 
 
„Cuius regio, eius religio (czyj kraj, tego religia) to zasada prawna normująca stosunki religijne na danym terytorium. Przyznaje jego władcy prawo określenia obowiązującego wyznania religijnego i ustroju kościelnego.

Sformułowania tego jako pierwszy użył w 1599 prawnik ewangelicki J. Stephani w polemice ze stanowiskiem katolickim w dziele „Institutiones iuris canonici”. Faktycznie jednak zasadę tę stosowano już w czasie chrystianizacji Europy.

W dobie nowożytnej zasada ta została sprecyzowana przez sejm Rzeszy Niemieckiej w Ratyzbonie w roku 1541. W pełni zastosowano ją w pokoju augsburskim (1555). Wtedy to cesarz Karol V, gorący zwolennik przywrócenia katolickiego porządku na terenie Rzeszy, wyczerpany i zniechęcony przedłużającymi się walkami, usunął się z aktywnego życia politycznego, przekazując władzę swemu bratu Ferdynandowi z poleceniem dokonania ustępstw na rzecz niemieckiego protestantyzmu. Podpisany w 1555 roku w Augsburgu traktat pokojowy głosił: ubi unus dominus, ibi una religio (gdzie jeden pan, tam jedna religia), co faktycznie sprowadzało się do zasady: cuius regio, eius religio. Zgodnie z tą zasadą wolność wyboru religii przysługiwała ona tylko władzy świeckiej, co w praktyce XVI wieku oznaczało – książętom i wolnym miastom. Na danym terytorium mogła istnieć tylko jedna religia – religia panującego.” reformacja.org


Była to zasada tragiczna, ale do tej pory niektórym się marzy po nocach (im dalej na Wschód, tym bardziej sen staje się koszmarem). 

Jak to więc możliwe, że Karolinę pochowano w katolickiej świątyni?

Piastowie zmienili wyznanie po raz piąty – ostatnia Piastówna w roku 1672 poślubiła pułkownika kirasjerów, którego poznała dzięki jezuitom i wybrała wyznanie niepolskiego narzeczonego. Było takie, jakie wybrał Mieszko w roku 966, dzięki niepolskiej narzeczonej.



Koło się zamknęło …





„Żyła na świecie 930 lat w osobach przodków swoich, w sercu swym tu ziemskim 55 lat i 22 dni, w sercu syna – teraz i zawsze żyć będzie. Serenissima, dulcissima Karolina… – najpogodniejsza, najsłodsza Karolina, księżna Holsztynu. Ostatni potomek wielkiego rodu Piastów. Taką inskrypcję w języku łacińskim umieszczono w epitafium księżnej Karoliny, ostatniej osoby z rodu Piastów. Urnę, w której wieku temu schowano jej serce można zobaczyć w kaplicy św. Jadwigi, w klasztorze Urszulanek we Wrocławiu.” rmf24.pl

Mieszko był jej praprapra … w 29 pokoleniu.

 

sobota, 10 października 2020

Ściąga wrocławska. Kaplice NMP na Piasku. Pierwsza kopułowa kaplica Wrocławia i kaplica patrona adwokatów

Co najmniej dwie z kaplic dobudowanych do północnej ściany kościoła NMP na Piasku powinny wzbudzać ciekawość miłośników Wrocławia. Jedna ze względu na "egzotycznego" patrona, druga z powodu swego znaczenia dla historii architektury naszego miasta.


 
Kaplica św. Antoniego – dawniej św. Walentego. Kaplica (barokowa) św. Krzyża – dawniej św. Trójcy (wg innych św. Andrzeja - gotycka). Kaplica św. Rodziny nosi też wezwanie św. Iwona.

„W ikonografii przedstawiany jest jako sędzia w todze i birecie, choć bliższy był mu chłopski kaftan. W trzecią niedzielę maja (w tym roku wyjątkowo 22 maja) do Tréguier w Bretanii zjeżdżają prawnicy z całego świata, by uczcić swego patrona, Iwona Hélory’ego.” przewodnik-katolicki.pl

Może nie z całego świata ale z całego Wrocławia …

„Relikwie świętego Iwo do Wrocławia jako pierwszy sprowadził z Tréguier w 1372 r. Bertold, kanonik kapituły kolegiackiej św. Idziego i umieścił je w bocznym ołtarzu kościoła św. Idziego na Ostrowie Tumskim. Po nim uczynił to samo Henryk Gallici, opat kanoników Reguły św. Augustyna, który po relikwie udał się do włoskiej Bolonii. Ufundował też kaplicę pod wezwaniem świętego wraz z ołtarzykiem szafkowym przy kościele Najświętszej Marii Panny na Piasku. Jedną z figur zdobiących świątynię jest figura św. Iwo (prawdopodobnie nad portalem wiodącym do kaplicy - od red.) . Relikwie patrona prawników w przeciwieństwie do samej kaplicy nie ostały się niestety do dnia dzisiejszego. W 1996 r. w 50. rocznicę wrocławskiej palestry adwokaci ufundowali witraż (autor A. Król – od red.) z wizerunkiem świętego patrona. W kościele NMP w każdą pierwszą sobotę miesiąca, z wyjątkiem października, odprawiana jest o godz. 9.00 msza św. dla przedstawicieli środowiska prawniczego. Tradycję tę reaktywowano w 1981 r. z inicjatywy mecenasa Andrzeja Jochelsona i przy udziale proboszcza parafii NMP ks. prof. Juliana Michalca. W dniu zaś 19 maja wrocławscy prawnicy spotykają się na wieczornej mszy świętej i następującej po niej agapie.” (Grzegorz Maroń „Święci i patroni prawników”)




W kaplicy znajduje się ołtarz z sudeckim akcentem …

„Forma kamiennego ołtarza, pozbawiona elementów architektonicznych, jest u schyłku XVII i na początku XVIII wieku bardzo rzadko spotykana na Śląsku. Głogowskie retabulum można porównać tylko z ołtarzem Świętej Rodziny w kaplicy pod wezwaniem św. Iwona i św. Rodziny przy kościele Najświętszej Maryi Panny na Piasku we Wrocławiu z 1694 roku. W podobny sposób potraktowane zostało obramienie centralnej sceny, z tym że u augustianów jest ono bardziej rozbudowane i przestrzenne.” („Rzeźba barokowa na Dolnym Śląsku w 2. połowie XVII wieku” pod red. Artura Kolbiarza)




Autor ołtarza jest nieznany - ale wiadomo, że użył ciemnego marmuru z Przeworna.

W kaplicy św. Krzyża również można znaleźć inny sudecki akcent. Ołtarz, który obecnie się tam znajduje był ozdobą trzynastowiecznego (późnoromańskiego / wczesnogotyckiego) kościoła Podwyższenia Krzyża Świętego w Pogwizdowie. 
 
 
 
Co ciekawe, jest to ołtarz protestancki z 1620 roku, w formie czterokolumnowej edikuli. Oprócz scen Ukrzyżowania i Ostatniej Wieczerzy znajdują się na nim przedstawienia Ewangelistów.




Ale ta kaplica jest ważna dla Wrocławia z innego powodu.

To pierwsza we Wrocławiu kaplica barokowa - kopułowa. Jej autorem był Antonio Coldin, a powstała w latach 1666-67. Prawdopodobnie jej budowa związana była z przekazaniem relikwii Krzyża Świętego przez Konstantyna Sobieskiego – zbudowano wtedy kaplicę na planie prostokąta, która zmieniła wezwanie na św. Krzyża. O samym Coldinie nie wiadomo zbyt wiele – pochodził prawdopodobnie z Mediolanu.



Północna nawa kościoła i fragment portalu kaplicy Świętego Krzyża



 

poniedziałek, 5 października 2020

Ściąga wrocławska. Święci Willmanna. Święty Augustyn, Brochów i chłopiec z muszlą


 
Herb Brochowa obowiązywał w latach 1939-1945. Jego połowę możemy znaleźć w kartuszu nad obrazem Matki Boskiej z Mariampola w kościele NMP na Piasku. Co miał wspólnego św. Augustyn z Brochowem? Bo bez wątpienia współczesny człowiek łatwiej rozszyfruje dolne pole herbu – symbol kolei żelaznych.




 
Michael Willmann namalował obraz ze św. Augustynem w roku 1696. Cztery przedstawienia Ojców Kościoła najprawdopodobniej znajdowały się pierwotnie w bibliotece lubiąskiego klasztoru, w której przechowywano przecież owych Ojców dzieła (obecnie obraz jest własnością Muzeum Narodowego we Wrocławiu). Święty przechadzając się brzegiem morza i usiłując zgłębić tajemnicę Trójcy Świętej spotkał chłopca, który wykopał dołek w piasku i cierpliwie – przy użyciu muszli – przelewał do niego wodę z Wszechoceanu …




Malarz wykorzystał legendę „o napotkanym na plaży dziecku, które, przelewając morską wodę w dołek w piasku, ukazuje Ojcu Kościoła, jak niepojęta jest tajemnica Trójcy Świętej. To zdarzenie, będące obrazem absurdalnej czynności, miało stać się dla świętego swoistym wykładem teologicznej prawdy.” (Kazimierz S. Ożóg „Spotkanie nad morzem: początki i rozkwit legendy o św. Augustynie w sztuce europejskiej”)

Zdarzenie nigdy nie miało miejsca a legenda zaczęła rodzić się setki lat po śmierci Augustyna.

„Źródeł anegdoty o rozmowie na plaży możemy szukać w początkach XIII w., gdy CEZARY DE HEISTERBACH, cysters, bohaterem swojego kaznodziejskiego exemplum uczynił anonimowego teologa przechadzającego się brzegiem morza. ROBERT DE SORBON podobny epizod wpisywał w dzieje życia ALAINA Z LILLE (sytuując to spotkanie nad brzegiem Sekwany). Dopiero później, w II poł. XIV w., legenda została związana z hagiografią augustyńską. "
 
 
"W obecnym stanie badań najstarszy wizerunek Augustyna na plaży odnajdujemy w Kampanii. W pierwszej dekadzie XV w. powstał wystrój malarski kaplicy San Biagio w Piedimonte Matese. W części opowiada on o dziejach życia świętego patrona, ale centralnym zagadnieniem jest cykl życia Jezusa, choć oczywiście pojawiły się wątki poboczne w rodzaju wizerunków ewangelistów i doktorów Kościoła. Przedstawienie ukazujące Augustyna odbiega od pozostałych, a poprzez ścisłe połączenie go z postacią spotkanego na plaży małego Jezusa, którego osoba jest osią większości pozostałych przedstawień, staje się, w opinii MARESCA, czymś na kształt nie tyle legendy augustyńskiej, co raczej „nowotestamentowego apokryfu”. Odczucie to wzmacnia usytuowanie postaci na pustej plaży, na brzegu morza, w którym pływają ryby, zaś tuż za głową świętego anonimowy artysta umieścił statek przypominający łódź rybacką.”

Herb Brochowa z 1939 roku łączył historię z nowoczesnością. Umieszczono w nim monogram augustiański opactwa na Piasku, gdyż miejscowość od średniowiecza (XII wieku) do sekularyzacji w 1810 roku była jego własnością. Zmieniono jednak barwy, co można zobaczyć w kartuszu nad ołtarzem, ze słynnym maryjnym obrazem.
 
 
"Ściąga wrocławska. „Wrocławskie madonny”. Matka Boska Zwycięska na Piasku i z Mariampola (i jej niezdarna kopia z Przemyśla), która wcale nie jest zwycięska, tylko Eleusa – „tkliwa” i „współczująca” kunstkamerasudecka.blogspot.com






 

piątek, 2 października 2020

Ściąga wrocławska. Druga młodość świętej Jadwigi Śląskiej od Półwyspu Iberyjskiego po Amerykę Łacińską. Dlaczego jako wota służą plastikowe domki? I czy święta naprawdę nie lubiła jeży?


Na własne oczy mamy szansę oglądać jak następuje ewolucja atrybutów świętych i z klasztoru w Trzebnicy powstaje niewielki, zadłużony domek.




Czy żona Henryka Brodatego mogła się spodziewać, że zostanie orędowniczką dłużników niespłacających kredytów hipotecznych i bezrobotnych? W jej czasach nie było banków …

„Kiedy w połowie roku 2011 lider socjaldemokratów Pedro Passos Coelho porozumiał się z szefującym ludowcom Paulo Portasem co do utworzenia rządu, mało kto wróżył sukces tej centroprawicowej koalicji. Początki były niełatwe. Po pierwszym roku sprawowania władzy PKB spadło o 3,2 proc., bezrobocie zaś przekroczyło rekordowy poziom 16 proc. Kasa państwowa wprawdzie nie była już pusta, bo dzięki podpisanemu przez poprzedników z socjalistycznego rządu porozumieniu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) i Unią Europejską Lizbona dostała 78 mld euro, ale realizacja zamierzeń wydawała się karkołomnym przedsięwzięciem.” bankier.pl

W tymże roku 2011 …

„Święta Jadwiga jest obecnie jedną z najpopularniejszych świętych w... Portugalii. Dlaczego patronka Śląska robi furorę na Półwyspie Iberyjskim? Bo jest również patronką osób zadłużonych i ubogich. A takich w pogrążonej w kryzysie gospodarczym Portugalii nie brakuje. (…) - To, co robiła święta dla ubogich, powinno być dla nas także wzorem do naśladowania - mówi duchowny. - Nie tylko w Portugalii święta Jadwiga jest znana. Wierni modlą się do niej również w krajach Ameryki Łacińskiej, choćby w Brazylii. Ale również w Wenezueli. Rok temu do Trzebnicy przyjechała delegacja z tamtejszego Kościoła. - Bardzo zależało im na relikwii świętej - wspomina ks. Jerzy Olszówka. - Dostali od nas fragment kości. Aby ją zdobyć, nie trzeba było jednak otwierać sarkofagu, w którym Jadwiga spoczywa. Podczas prac nad rekonstrukcją twarzy świętej, odłamały się niewielkie kawałeczki kości i zostały zabezpieczone poza grobowcem.” gazetawroclawska.pl


 

 Święta nie z plastiku a ze srebra i złota. Która wersja by św. Jadwidze bardziej się podobała?

Święta opiekowała się biedakami i bezdomnymi, zakładała przytułki i szpitale, dzieliła się swoim wielkim majątkiem - idealnie więc pasuje na orędowniczkę ludzi wyrzucanych z pracy, którym bogate banki odbierają domy.

Ten kult wcale nie ostygł i trwa nadal. Pod wskazanym adresem można zobaczyć wzory modlitw i nowe przedstawienia świętej śląskiej z roku 2020: rinconreligioso.com


„Na temat kultu program zrealizowała nawet portugalska telewizja RTP”. Filmik można nadal odnaleźć na stronie rtp.pt

Święta kochała biedaków i trędowatych a brzydziła się jeżami? W naszym regionie żyje obecnie najsłynniejszy obrońca jeży w Polsce. wroclaw.tvp.pl


Jeż kłodzki

„Tu odkryła jeża, którego siostra potajemnie w rękawie nosiła. Tu przepowiedziała przyszłe zbudowanie ołtarza. Czytamy w tytule 11ym 8go rozdziału legendy, że siostra Rasława zakonnica Trzebnicka, o której już po dwakroć poprzednio była mowa, miała szczególne upodobanie noszenia jeża pod suknią. Umiała go jednak zręcznie ukrywać tak, że nikt tego nie widział. Odkryła to duchem proroczym błogosławiona Jadwiga i zgromiła nieprzyzwoitą siostrę, co i obraz niniejszy w pierwszej swojej części przedstawia.” dokumentyslaska.pl




Problem ten próbowała rozwiązać Jadwiga Żylińska w książce „Piastówny i żony Piastów”. Doszukiwała się ukrytej niechęci do seksualności i całego świata natury (wszystkiego co nieczyste) z powodu zbyt wczesnego wejścia księżnej w świat dorosłych (stąd późniejsze śluby czystości). To prawda, że Jadwiga została matką w wieku lat trzynastu. Jednak fragment żywota świętej związany z jeżem może mieć zupełnie inne znaczenie.

Jeż w średniowieczu był zwierzęciem symbolicznym – był symbolem diabła.

„W ikonografii średniowiecznej Europy przedstawienia jeża często przypominały prosię, które postrzegano jako nienasycone, obrzydliwe zwierzęta, natomiast kolce malowano tak, że w wielu manuskryptach zwierzęta te bardziej przypominają jeżozwierze niż jeże. Uważano, że w okresie żniw jeż udaje się do winnicy, gdzie wspina się po winoroślach zrzucając na ziemię owoce, po których toczy się, by je nabić na igły i zabrać do domu jako pokarm dla młodych. (…) Wspomniany przekaz utrwalił zwyczaj łączenia winogron z jeżem. W tym okresie pojawiła się także interpretacja tej sceny przypisująca jeżowi rolę Diabła kradnącego chrześcijańską duszę, reprezentowaną tu przez winogrona (McCulloch, 1962). Negatywne konotacje w chrześcijaństwie nie dziwią, ponieważ także w Biblii jeż jest łączony z chaosem i zniszczeniem (Izaj. 14. 23; 34.11). Dla średniowiecznych chrześcijan łączył się on z chciwością, żarłocznością oraz gniewem. (…)

Antoni z Padwy, portugalski teolog oraz święty kościoła katolickiego porównywał grzeszników do jeży. Uważał, że jeż jest „zatwardziałym grzesznikiem” pokrytym kolcami grzechów. Pięć zębów jeża miało być związane z pięcioma rodzajami wymówek, jakimi tłumaczą się zatwardziali grzesznicy.” (Agnieszka Bartnik „Jeż z jabłkiem na grzbiecie: Kilka słów o postrzeganiu jeży w antyku i średniowieczu)

Oczywiście jest zupełnie odwrotnie – jeż niszczy szkodniki upraw i jest zwierzakiem bardzo pożytecznym.

Niby najbardziej znana śląska święta nadal potrafi zaskakiwać …

Słynny i tajemniczy tympanon z Trzebnicy nie ma swego odpowiednika w naszej części Europy. Jest tak naprawdę tympanonem fundacyjnym, a pod postaciami żydowskiej pary królewskiej ukrywają się Henryk i Jadwiga?




„Do fundacyjnej roli księcia Henryka Brodatego, poprzez analogię, nawiązuje tympanon w zachodnim portalu bazyliki zwany Portalem Dawidowym. Przedstawia on króla Dawida grającego na lutni, królowę Betsabe i dworkę, – co wyraźnie nawiązuje do fundatorów opactwa – księcia Henryka Brodatego i św. Jadwigi. Dzieło pochodzi z dwudziestych lat XIII wieku. W XVIII wieku portal został zamurowany i dopiero w 1935 roku został odsłonięty. Ze względu na trudności w jego oglądaniu, w kruchcie zrobiono duże okno, pozwalające podziwiać ten wysokiej klasy romański zabytek w całości.” (Ks. Antoni Kiełbasa SDS „Pamięć o księciu Henryku Brodatym w Trzebnicy”)

Nie wszyscy się z taką interpretacją zgadzają, ale …

Ciąg dalszy nastąpi ...