piątek, 29 stycznia 2021

Sudeckie pomniczki. „Siedem krzyży” z okolic Jawornika - „sudecka Masada”?

 

W górnej części Komáří dolinky koło Javorníka stoi uszkodzony kamienny krzyż, od dawna nazywany „szwedzkim”. Wiąże się z nim ciekawa historia. Legenda sporo mówi o ludzkiej psychice i religijnych przekonaniach, budowanych przez pokolenia.

W czasach wojny trzydziestoletniej miało dojść w okolicy do bitwy. Resztki oddziałów pokonanych Szwedów wycofały się w góry w oczekiwaniu na nieuchronną niewolę. Siedmiu oficerów postanowiło, że honor nie pozwala im na poddanie się wrogowi. Wysłali pozostałych niedobitków, by pochowali poległych towarzyszy a sami postanowili odebrać sobie życie. Wylosowali w tym celu jednego, który miał zabić pozostałych a następnie popełnić samobójstwo. Los wskazał najmłodszego z nich, miał użyć sztyletu. Gdy rano żołnierze powrócili z pobojowiska zastali swych dowódców martwych, pochowali ich i każdemu postawili nad mogiłą kamienny krzyż. Z czasem miejscowi zabrali z lasu krzyże, by wmurować je w ściany świątyń Hoštic, Bílého potoku czy Javorníka. Sześć krzyży pozostało na nowych miejscach, siódmy zaś w nocy znikał i powracał nad mogiłę do lasu. Był to krzyż z mogiły najmłodszego oficera, który pozbawił życia pozostałych a następnie popełnił samobójstwo. Po latach ludzie
pogodzili się z tym, a okolic mogiły unikali – słychać tu było szczęk oręża, krzyki rannych i ginących, odgłosy bitwy.




W Szwecji na powrót ukochanego, młodego dowódcy oczekiwała jego narzeczona. Dopiero po kilku latach dotarła do niej wiadomość o tym, co spotkało go na wojnie w odległej krainie. Zaczęła modlić się żarliwie, by Bóg zamienił ją w jakieś zwierzę i uchronił od wiecznego cierpienia. Ten wysłuchał jej modlitwy i przemienił ją w jaskółkę. Ptaszek przylatuje co siedem lat na Śląsk, odłupuje okruszek z kamiennego krzyża i zanosi go do Szwecji. Gdy przeniesie cały, kara zostanie zdjęta i młodzi spotkają się w niebie.

Jak widać na zdjęciach brakuje już całej górnej części krzyża.

Nie sposób nie dostrzec podobieństwa tej legendy do historii, która miała wydarzyć się naprawdę w czasach starożytnych i która też była sposobem na obejście problemu zbiorowego samobójstwa.


Masada - "góra stołowa" pośrodku pustyni

„W roku 66 w czasie wojny żydowskiej Masadę zajęli rebelianci zwani sykariuszami. Nazwa tego stronnictwa religijnego pochodzi od słowa „sica”, krótkiego sztyletu, który stanowił ich ulubioną broń. W roku 70 padła Jerozolima, a Masada stała się jednym z trzech ostatnich punktów oporu przeciw Rzymianom. Do jej zdobycia sprowadzono słynny Dziesiąty Legion, który wraz z personelem pomocniczym (głównie niewolnikami i jeńcami) liczył około piętnaście tysięcy ludzi. Dzięki nim usypano skarpę, po której rozpoczęto szturm fortecy przy pomocy wieży oblężniczej. Obroną twierdzy kierował nowy przywódca sykariuszy Eleazar ben Jair. Gdy zrozumiano bezcelowość dalszej walki, relacjonuje w swojej „Wojnie żydowskiej” Józef Flawiusz, zapadła decyzja o zbiorowym samobójstwie. Każdy mężczyzna zabił swoją rodzinę, następnie wylosowano dziesięciu mężczyzn, którzy zabili pozostałych, ostatni z nich zabił pozostałych dziewięciu towarzyszy i popełnił samobójstwo. Według Flawiusza zginęło dziewięćset sześćdziesiąt obrońców. Ocalały dwie kobiety z pięciorgiem dzieci, ukryte w kanale. Po zdobyciu Masady utworzono w niej rzymski posterunek. Potem zajmowali ją bizantyjscy mnisi, po których pozostały szczątki mozaikowej kaplicy. Od VII wieku Masada nie była już nigdy zasiedlona. Jest jednak symbolem heroicznej walki o wolność ojczyzny. Wpisuje się w historię bohaterskich walk izraelskich sędziów, królów, Machabeuszy czy stronnictw religijnych. Nic wiec dziwnego, że na jej ruinach żołnierze armii izraelskiej składają przysięgę wierności: „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”. jezuici.pl


Rampa po której Rzymianie wtaczali machiny oblężnicze

Miał zostać tylko jeden pechowiec – samobójca. Oczywiście z rozumowego punktu widzenia, takie „kombinowanie” można uznać za śmieszne.

Masada stała się jednym z „mitów założycielskich” nowego państwa izraelskiego.

Historia budzi jednak poważne wątpliwości archeologów – nigdy nie odnaleziono szczątków prawie tysiąca obrońców, a na pustyni raczej trudno byłoby dokładnie spalić je na stosie. Dawne kroniki często były pisane na jakieś polityczne „zamówienie” i wierność faktom nie była w nich najważniejsza.


Widoki z drogi na szczyt są dość egzotyczne

Dawne …

A co powiedzieć o politycznych przepychankach w sprawie rozbicia się samolotu w Smoleńsku? W czasach gdy wszystko jest filmowane i nagrywane z ziemi, powietrza, wody i kosmosu? Czego wymagać od kronikarzy sprzed setek lat?


Historia budziła też poważne wątpliwości z punktu widzenia religii żydowskiej czy chrześcijańskiej.


Na szczycie jest niemniej egzotycznie

„Przez stulecia historia oblężenia Masady była wyrzucona poza nawias żydowskiej pamięci historycznej. Znamienne, że Talmud, który często odnosi się do faktów historycznych, nie odnotowuje epizodu obrony i upadku fortecy. Problematyczne było między innymi zagadnienie samobójstwa obrońców. Akt ten jest bowiem nie do pogodzenia z wymogami tradycji religijnej − judaizm potępia samobójstwo jako pogwałcenie doktryny wyłącznie boskiego panowania nad życiem i śmiercią. Uważa się, że decyzja o przemilczeniu Masady w Talmudzie wynikała z niechęci jego twórców do gloryfikowania samobójstwa w momencie odbudowywania podstaw żydowskiej egzystencji po utracie Świątyni.” (Maciej Pietrzak „Odwrót bohaterów. Śmierć syjonistycznego mitu Masady w filmie Twierdza Beaufort Josepha Cedara”)

Charakterystyczne dla ludzi mieszających religię i historię do polityki jest to, że obie dziedziny traktują wybiórczo, udając jednocześnie, że trzymają się fundamentów.

Tę samą próbę obejścia problemu samobójstwa co w starożytnej historii, widać w sudeckiej legendzie – łagodniej oceniane jest zabójstwo innych, niż odebranie życia sobie.

Legendę można znaleźć w książce „Tajemné stezky: Mlžnou krásou Rychlebských hor” lub w internecie.








wtorek, 26 stycznia 2021

Encyklopedia sudecka. 100 lat najsłynniejszego sudeckiego słowa. "Každý si kup svého Robota!"

 

Scena Teatru Narodowego w Pradze podczas premiery w styczniu 1921 roku

„Dokładnie 100 lat temu na deskach Teatru Narodowego w czeskiej Pradze wystawiono spektakl „R.U.R.”. To właśnie tam po raz pierwszy padło słowo, które dziś zna każdy – „robot”.

Wówczas nic ono nikomu nie mówiło, bo wymyślił je dramatopisarz Karol Čapek.”





Nie jest to do końca prawda. Karel Čapek pierwotnie wymyślił „labory” i nie byłoby to słowiańskie słowo.

„Když přemýšlel, jak je pojmenovat, napadlo ho zprvu, že by to mohli být laboři (inspirací mu bylo anglické slovo labour, jehož etymologie nás pak zavede hlouběji do latiny, labor – práce, ale také dřina, tvrdost, únava, dokonce bolest), tak úplně však se svým nápadem spokojený nebyl. Svěřil se se svými pochybami staršímu bratru Josefovi, který byl malířem a s kterým už pár věcí napsali společně, takže na jeho názor hodně dal. „‚Tak jim řekni roboti,‘ mumlal malíř se štětcem v ústech a maloval dál. A bylo to,“ popsal to později sám Karel Čapek.” mzv.cz

Można więc powiedzieć, że słowo jest dziełem obu braci. 

 


Karel Váňa jako Drugi Robot podczas styczniowej premiery sprzed 100 lat


Robota po czesku oznacza pracę niewolniczą, pańszczyźnianą, ciężką i przymusową. Robot to więc smutna nazwa, ale proste słowo doskonale przyjęło się na całym świecie. Być może dożyjemy czasów, że roboty będą potrafiły się smucić. Sztuka Karela Čapka miała fundamentalne znaczenie dla rozwoju fantastyki naukowej i była pod wieloma względami prorocza. Także inne jego dzieła nie straciły na aktualności.

„R.U.R” (skrót od Rossumovi Univerzální Roboti) szybko stał się niezwykle popularny w całej Europie i Ameryce Płn. – do 1923 r. publikację Čapka przetłumaczono na trzydzieści języków. Opisana przez niego historia była pionierska – opowiada o fabryce, w której z syntetycznej materii organicznej wytwarza się sztucznych ludzi. To właśnie roboty. Ale nie są to automaty, z jakimi kojarzymy je dzisiaj. To raczej myślące, mające świadomość humanoidy, stworzone ze sztucznych tkanek i krwi. Roboty pracują dla ludzi i z początku wydają się szczęśliwe ze swojej egzystencji. Finalnie jednak dochodzi do ich buntu – maszyny obracają się przeciwko człowiekowi, a w konsekwencji zagłady rasy ludzkiej.” rp.pl

  
Terminator to już tylko rozwinięcie tematu.




Malé Svatoňovice - pomnik słynnych braci



Bracia Karel i Josef Čapek pochodzili z miejscowości Malé Svatoňovice pod Jestřebími horami. Byli synami lekarza i od małego przejawiali zdolności artystyczne. Wkrótce rodzina przeprowadziła się do pobliskiego miasteczka Úpice. Tam bracia rozpoczęli edukację, która zaprowadziła ich – jak się okazuje – do światowej sławy.

 

 Úpice

 

niedziela, 24 stycznia 2021

Pomnik psiej wierności spod Mont Blanc. Biegun i Żebro Abruzzów


Przed Museo Alpino Duca degli Abruzzi w Courmayeur znajduje się niezwykły pomnik budzący ciekawość zwłaszcza u dzieci.




 

O „Luigi Amedeo di Savoia, Duca degli Abruzzi” wielu Polaków słyszało nawet w zeszłym tygodniu tylko pewnie o tym nie wie.

„ Krzysztof Wielicki, kierownik narodowej wyprawy na niezdobyty zimą w Karakorum ośmiotysięcznik K2 (8611 m), wraz z uczestnikami, wybrali inną drogę atakowania szczytu - przez tzw. Żebro Abruzzów.” wiadomosci.radiozet.pl

„W sobotę rano czasu polskiego Szerpowie poinformowali, że minęli Bottleneck, czyli wąskie gardło zlokalizowane na Żebrze Abruzzi. Znajduje się ono 400 metrów przed szczytem - na wysokości 8200 m n.p.m.” sport.onet.pl

Książę już podczas wyprawy w 1909 roku trafnie określił, którą drogą najłatwiej będzie zdobyć K2. Góra musiała jednak poczekać prawie pół wieku. Ale o Żebrze innym razem, bo alpejski pomnik dotyczy wyprawy na … Biegun.

Luigi Amedeo di Savoia był prawdziwym odkrywcą i podróżnikiem a do tego wytrawnym alpinistą. Wspinał się na Alasce, w Karakorum, Alpach i w Afryce. Nie mógł się więc nie wybrać na niezdobyty jeszcze Biegun Północny. W jego wyprawach zawsze brali udział przewodnicy alpejscy z Courmayeur. Z wyprawy na Biegun nie wszyscy wrócili.


Uczestnicy wyprawy z lat 1899-1900 wraz ze swoimi psami

 
Rok 2019 …

„Pierwsi Polacy postawili stopę na Wyspie Rudolfa

Kierując się na północ żeglarze odwiedzili Zatokę Geografów (Ziemia Jerzego), oglądali z bliska przepiękne lodowce wyłaniające się z mgły, a przygotowując się do wyjścia ponad archipelag, nie mogli przegapić okazji i zeszli na ląd na Wyspie Rudolfa, będąc prawdopodobnie pierwszymi Polakami, którzy postawili na niej stopę! Po zameldowaniu się na 82°N zaczął się niespieszny powrót na południe.
Ziemia Rudolfa to najdalej na północ wysunięta wyspa archipelagu Ziemi Franciszka Józefa, a jednocześnie najwyżej położona w całej Eurazji. W ponad 95% pokrywa ją olbrzymi lodowiec klifowo opadający do morza. Udany desant wzbudził radość załogi tym bardziej, że sukces nie był z góry przesądzony – na drodze stały spore ilości lodu oraz wiatr i fale, które skutecznie potrafią uniemożliwić lądowanie na wyspie. Czujność żeglarzy i doświadczenie kapitana pozwoliły jednak cieszyć się z wizyty w Zatoce Teplitz i zwiedzenia tego dziewiczego zakątka. Pierwsza część załogi pod wodzą kapitana wylądowała dzięki odpływowi, który odsunął lód od plaży, druga natomiast zmuszona była powalczyć z pakiem lodowym, ponieważ postanowił otoczyć zarówno jacht, jak i ponton.
Historia odkrycia Wyspy sięga wiele lat wstecz – po raz pierwszy opisana została przez ekspedycję Payera w 1874 r., …

(„Znany podróżnik, polarnik i alpinista Julius Payer wyruszył badać najwyższą część Tyrolu z … Sudetów” kunstkamerasudecka.blogspot.com

… natomiast sama Zatoka ze względu na niskie i w większości pozbawione lodu wybrzeże stała się bazą wypadową dla ekspedycji pragnących dotrzeć na Biegun Północny. Jedną z nich dowodził na statku Stella Polare w latach 1899-1900 Luigi Amedeo di Savoia, książę Abruzzów. Plan zakładał dotarcie przez Archangielsk na Wyspę Rudolfa, zimowanie, a wraz z końcem nocy polarnej dalszą drogę na biegun saniami zaprzężonymi w psy. Wprawdzie wyprawa nie dotarła do zakładanego celu, a w kluczowym momencie zabrakło di Savoi (ze względu na utratę trzech odmrożonych palców w trakcie zimowania nie mógł prowadzić sań), ale osiągnęła rekordową szerokość 86°34’N, 21 Mm bliżej Bieguna niż Nansen i Johansen w 1895 r.” lodowe-krainy.pl




Nie obyło się bez dramatu. Wyprawa podzieliła się na trzy grupy, a jedna z nich, w której znajdował się przewodnik alpejski Felice Ollier zaginęła bez śladu. Nigdy nie odnaleziono żadnego z polarników a wraz z nimi zginęły wszystkie psy.




I to właśnie Felice Ollierowi poświęcony jest „psi” pomnik, którego odsłonięcie było ważnym wydarzeniem w Courmayeur w roku 1903. Autorem pomnika jest Cesare Biscarra (1866-1943, na zdjęciu poniżej).

 

środa, 20 stycznia 2021

Czy zimą w Sudetach można zbierać grzyby? Płomiennica zimowa



Płomiennica zimowa (Flammulina velutipes) nazywana jest czasami zimówką aksamitnotrzonową. To jeden z nielicznych grzybów jadalnych, które można zbierać zimą. Trzeba jednak uważać, bo istnieją podobne do niej gatunki trujące. Może rosnąć zarówno na zdrowych drzewach wysoko nad ziemią (zbieracze potrafią strącać ją drągami), jak i rozkładać martwe drewno. Preferuje drzewa liściaste przeróżnych gatunków. Jak wiele grzybów nadrzewnych rozwija się w wiązkach liczących od kilku do kilkunastu owocników.




Płomiennice lubią chłód i wilgoć. Nie przeszkadzają im nawet silne mrozy – owocniki oczywiście zamarzają ale nie giną i wraz z ociepleniem kontynuują wzrost, można na nie więc trafić w samym środku zimy. Są to grzyby przez niektórych uprawiane w przydomowych ogrodach. Załączone fotografie zostały wykonane 18 lutego na Wzgórzach Strzelińskich.

 

sobota, 16 stycznia 2021

Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich) czyli tropienie skalnych rytów. Akt III. Grobowce z Kowar i kościół Lutra – najwyższy budynek przedwojennego Wrocławia

 

Na stronie polska-org.pl można obejrzeć pocztówkę z następującym opisem: „Kościół Lutra i rodzina cesarska”. Poniekąd to prawda. Tak naprawdę część tej rodziny spoczywa w romantycznych grobowcach, położonych wśród skał pod Karkonoszami. Powyższa pocztówka jest reprodukowana na tablicy informacyjnej przy miejscu pochówku, z następującym opisem: „Okolicznościowa kartka z okazji ślubu Feodory i Henryka”. Według tekstu z tablicy ślub odbył się we wrocławskim kościele Marcina Lutra 26 września 1898 roku. 

 



W sieci można znaleźć inną pocztówkę – według niej ślub miał miejsce 24 września 1898 roku.





O grobowcach było głośno kilkanaście lat temu. „Purpurowa tragedia” ...

„ Ponowny pochówek księżniczki Feodory Saxen-Meiningen von Reuss, prawnuczki królowej Wiktorii, wnuczki cesarza niemieckiego i króla Prus Fryderyka III, odbył się 10 września br. (2004 – od red.), w dawnym parku dworskim pomiędzy Kowarami a Wojkowem. (…) Grobowiec usytuowany jest na niewielkim wzgórzu pomiędzy Kowarami a Wojkowem. Najpierw w 1939 r. pochowano tutaj męża Feodory, a w 1945 r. ją samą. Na grobowcu nie ma żadnych napisów. W pobliżu grobowca księżnej i księcia jest jeszcze jeden grób - Marii Klementyny Emmy Jenny - hrabiny Witzleben-Doerern urodzonej jako księżniczka Reuss (starszej siostry męża księżniczki Feodory - Henryka XXX). Na krzyżu wyrzeźbiono lilie. (…) Doczesne szczątki Feodory i jej męża spoczywały wiele lat w podziemiach kowarskiego ratusza (radni spierali się, jak ma wyglądać pochówek). Wydobyto je z grobowca na prośbę brytyjskich naukowców, którzy badali bardzo tajemniczą kiedyś chorobę. Rozpoznano ją dopiero na początku XX w. Zaczęto wówczas podejrzewać, że król angielski Jerzy III (1738-1820), którego uważano za szaleńca, cierpiał na porfirię (niedobór niektórych enzymów w organizmie). Szaleństwo było jej wynikiem. Prawdopodobnie porfirię w spadku dostali też Henryk VI, Maria - królowa Szkocji, Jerzy IV, słynna królowa Wiktora i jej potomstwo. Porfiria byłaby więc traktowana jako „choroba dworska” brytyjskiej rodziny królewskiej i niektórych członków pruskiego domu panującego. Nowe światło na tę sprawę rzuciło w 1966 r. dwóch brytyjskich psychiatrów niemieckiego pochodzenia: Ida Macalpine i jej syn Richard Hunter, publikując artykuł Szaleństwo króla Jerzego III. Klasyczny przypadek porfirii. Kontynuowali temat w artykule Porfiria w dynastiach Stuartów, Hannoveru i Prus, który w 1968 r. opublikowali wraz z prof. Claudem Riminigtonem, patologiem. Kluczem okazała się pochowana w lasku koło Kowar księżna Feodora. To wszak w prostej linii wnuczka królowej Wiktorii. O wydobycie szczątków Feodory z grobowca poprosił w 1996 r. ówczesnego burmistrza Kowar profesor uniwersytetu Sussex John Röhl, prowadzący badania nad porfirią, która - jak napisał w liście - „dotknęła kolejne pokolenia brytyjskiej rodziny królewskiej”. Celem badań było przeprowadzenie analizy DNA.”

Jakie były wyniki badań można przeczytać na stronie niedziela.pl




Ślub arystokratycznej pary odbył się nie przypadkiem w kościele Lutra we Wrocławiu. Nowy kościół był świątynią śląskich elit. Zbudowano go w powstającej dopiero, prestiżowej dzielnicy miasta. 

 

W 1886 roku na przeciwległym brzegu Odry zbudowano w stylu renesansu północnego budynek Starej Rejencji (Zarządu Prowincji Śląskiej – obecnie Muzeum Narodowego). W rejonie Szczytnik powstawał zespół klinik uniwersyteckich. Nieopodal projektowano budowę Królewskiej Wyższej Szkoły Technicznej (obecnie Politechniki Wrocławskiej). Wkrótce powstać miała Hala Stulecia. Wytyczano Oś Grunwaldzką i przymierzano się do budowy Mostu Grunwaldzkiego. Wszystkie te inwestycje miały być świadectwem chwały Cesarstwa.

Kościół Lutra miał przewyższać wieżę średniowiecznej fary św. Elżbiety i nowej, katolickiej świątyni Michała Archanioła (nawiasem mówiąc te naiwne, katolicko-protestanckie zawody w: „kto zbuduje większą świątynię z kamienia”, skutkują tym, że nieco wiek później owe kościoły zaczynają być puste).




Kościół poświęcony w 1896 roku (27 stycznia przypadnie 125. rocznica tego wydarzenia), zbudowany z okazji 400. rocznicy urodzin Marcina Lutra, pół wieku później został wysadzony w powietrze w związku z budową prowizorycznego lądowiska Festung Breslau. Był to symbol upadku Prus i ich polityki, zmierzającej do siłowej dominacji w Europie.

 

"Grób - Marii Klementyny Emmy Jenny - hrabiny Witzleben-Doerern urodzonej jako księżniczka Reuss"

 


Grobowce Feodory Wiktorii Augusty Marii Marianny von Sachsen-Meiningen i
Henryka XXX Reuß zu Köstritz

 
"Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich) czyli tropienie skalnych rytów. Akt II. Czy wszyscy królowie od Krzyżowej Góry byli upamiętnieni we Wrocławiu?" kunstkamerasudecka.blogspot.com

czwartek, 14 stycznia 2021

Najbardziej „nowoczesny” obraz Willmanna? „Sąd nad Chrystusem” i "myślenie faryzejskie"

 Jak to się często dzieje z dziełami wielkich mistrzów, obrazy Willmanna choć były malowane dla wiernych zdobią muzealne ściany. Oglądają je tam historycy i miłośnicy sztuki oraz np. przewodnicy, analizują warsztat artysty, jego sprawność, historie powstania i losy, kto zamówił i dlaczego. Obrazy w ten sposób zostają właściwie uhonorowane, z drugiej jednak strony tracą „życie” i stają martwymi eksponatami z wystawienniczej gabloty.





A przecież niektóre z nich nadal mają wielką siłę rażenia i mogłyby powstać w XXI wieku.

Moim zdaniem takim nowoczesnym obrazem Willmanna, który zostawia głęboki ślad w – wierzącym lub niewierzącym – odbiorcy jest „Sąd nad Chrystusem” pokazywany na niedawnej, wrocławskiej wystawie.

Jezus wśród faryzeuszy. Umęczony człowiek siedzi wśród - posiadających umocowanie w odpowiednich instytucjach – religijnych biurokratów. Beznamiętnym i pozbawionym emocji wzrokiem wodzą po paragrafach, nakazach i zakazach. Studiują procedury i dbają o wizerunek - powagę instytucji.




„Michael Willmann, malując dzieło, oparł się na apokryfie (czyli starym piśmie mówiącym o wydarzeniach biblijnych, ale nie uznanym przez Kościół za natchnione i wiarygodne), odkrytym we włoskim mieście L’Aquila dopiero w 1580 roku. Apokryf zawierał sentencję wyroku podpisanego przez Piłata oraz spis imion członków Sanhedrynu i listę ich szczegółowych zarzutów. Bardzo szybko zdobył on wielką popularność w całej Europie. Już w 1581 roku ukazało się w Ratyzbonie jego pierwsze wydanie drukiem. Wkrótce zaczęły ukazywać się grafiki, na jakich zapewne oparł się Michael Willmann. Obraz należy do chrystologicznego cyklu malowanych farbą olejną na płótnie pięciu monumentalnych dzieł, które sporządził artysta własnoręcznie na zamówienie cystersów z Henrykowa.” gosc.pl

„Tworząc kompozycję Sądu nad Chrystusem, Willmann posłużył się wzorem kompozycyjnym zaczerpniętym z fresku Rafaela Szkoła ateńska ze Stanza della Segnatura w Watykanie. Jednak nie jest to bezpośrednie zaczerpnięcie, Willmann wszak nie odwiedził nigdy Włoch. Dzieło to znane mu było z miedziorytu Giorgia Ghisiego opublikowanego przez Hieronymusa Cocka. Różni się on nieco od fresku Rafaela, wskazując tym samym, że mógł on być wykonany nie na podstawie samego malowidła, lecz według kartonu przygotowawczego do dzieła. (…) Dzieło Willmanna wyraźnie inspirowane jest kompozycją Rafaela, takoż wpisane w architekturę, rozmieszczającą postacie podług zasad zbieżnej perspektywy.” mnwr.pl




Według tradycji, z miejscem sądu nad Chrystusem związany jest
kościół św. Piotra in Galicantu ("przy pianiu koguta"). Znajduje się na zboczu góry Syjon, w miejscu gdzie miał stać pałac Kajfasza, przewodniczącego Sanhedrynu.Obecną budowlę stworzono na fundamentach świątyni wzniesionej przez krzyżowców - pochodzi z 1931 roku. W roku 1967 została zbombardowana podczas wojny sześciodniowej, a jej renowacja trwała cale pokolenie. Na drugim planie widać fragment "muru separacji" pomiędzy Izraelem i Autonomią Palestyńską.

Z „myśleniem faryzejskim” w Kościele próbował już walczyć św. Hieronim prawie 1700 lat temu.

„Autor listów przestrzega przed modlitwą faryzejską, czynioną na pokaz. Lepiej bowiem mieć Boga za sprzymierzeńca niż wejrzenia ludzkie. Modlitwa na rogach ulic, aby inni dostrzegali modlącego nie może podobać się Bogu. Powszechne uznanie ludzkie wykrzywia drogę modłów. Miłość do Boga lepiej okazywać w sercu niż na zewnątrz.” (ks. Jan Michał Łukasik „Doskonalenie chrześcijańskie jako zadanie ucznia Chrystusa w Listach świętego Hieronima”)


Według tej samej tradycji grota, będąca częścią krypty pod kościołem, była miejscem uwięzienia Jezusa w oczekiwaniu na wyrok.

Wiek XXI …

„– Proszę pana, my, katolicy, od stuleci powtarzamy historie o faryzeuszach. Ale prawdą jest też, że często rozumieliśmy to tak, iż faryzeusze to po prostu podstępni Żydzi, którzy wystawiają Jezusa na próbę. W ten sposób ujawniała się nasza niechęć do Żydów! Ale też sami się dzięki temu rozgrzeszaliśmy.

A przecież myślenie faryzejskie jest w Kościele obecne od początku ‒ i od początku Kościół się z tym musi mierzyć. To myślenie, które boi się wolności, boi się odpowiedzialności człowieka za własne czyny, boi się tak naprawdę tego, co jest jądrem przekazu Ewangelii. Religia zamienia się tu w system zakazów. Właśnie ta postawa wypędziła ludzi z Kościołów świata zachodniego.” wiez.pl



W świątyni znajduje się także nietypowy wizerunek Matki Boskiej z warkoczami. Podobno wyjaśnienie jest takie (całkiem prawdopodobne - w Izraelu znaleźć można wiele polskich pamiątek z czasów II wojny światowej) ...

"Naprzeciw apsydy głównej i ołtarza znajduje się jedyny w swoim rodzaju wizerunek Matki Bożej - przedstawia Maryję z warkoczami. To polski akcent w tym kościele. Znajdujące się w kościele malowidła powstawały w czasie II wojny światowej, a wtedy w Jerozolimie  przebywało wielu Polaków: żołnierzy, harcerzy i harcerek… Wielu z nich przychodziło tam, aby się modlić. Pośród nich była młoda Polka z pięknymi, długimi warkoczami, w której zauroczył się artysta malujący wizerunek Matki Bożej. I to jej warkocze uwiecznił na tym malowidle." ampolska.co

Wczoraj … wiek XXI i jeden z upadających „Kościołów świata zachodniego” …

„Głębokie pokoleniowe zło, które spotkało matki i ich dzieci". Premier przeprasza (…)

We wtorek wieczorem przeprosiny złożył zwierzchnik Kościoła katolickiego w Irlandii arcybiskup Eamon Martin. "Przyjmuję do wiadomości, że Kościół był wyraźnie częścią tej kultury, w której ludzie byli często stygmatyzowani, osądzani i odrzucani. Za to i za długotrwały ból i emocjonalny niepokój, który z tego wynika, bezwarunkowo przepraszam ocalałych i wszystkich osobiście dotkniętych przez rzeczywistość, którą (raport) odkrywa" - napisał w wydanym oświadczeniu.” tvn24.pl

Hmm ... a jak to było z macierzyństwem i mężem Matki Boskiej z ludzkiego punktu widzenia?

Willmann wiecznie żywy? W tym wypadku oby nie.



"Sudecka Brama Lwów, czyli św. Szczepana. I nawet ma podobny krenelaż" kunstkamerasudecka.blogspot.com

"Sudeckie „Dżabal Quruntul” - Wzgórze Kwarantanny (Berg Quarantanea). Najdłuższa kolejka linowa na świecie położona poniżej poziomu morza" kunstkamerasudecka.blogspot.com



poniedziałek, 11 stycznia 2021

Keprnik po polsku nic nie znaczy. A Koprowy Szczyt? Koprnik, Köppernik, Köpernickstein


 

Być może niektórzy przetłumaczyliby nazwę Keprnika na Wierch Kopernika. Jednak jeden z najwyższych szczytów Wysokiego Jesionika to Koprowy Szczyt lub Koprowy Kamień. Jak w Tatrach.




„Mohutné hoře Keprníku dala jméno nenápadná horská rostlina (…) Jméno dala tomuto horskému velikánu kupodivu drobná horská bylina koprníček bezobalný. Ta roste na horských nivách a naši předkové ji nazývali medvědí kořínek. Dávní jeseničtí huňáči ji totiž zřejmě milovali, protože pomáhala při střevních problémech.” olomouc.rozhlas.cz



 

„Köppernikel” - „niedźwiedzi korzonek” - na trzewia pomagał nie tylko misiom, więc stał się popularny i wśród sudeckich laborantów. Był używany (jego korzeń) jako lekarstwo i dodatek do likierów. Dowody o takim zainteresowaniu rośliną znaleźć można w dziełach Carla Clusia, Friedricha Sebiza czy Achillesa Cromera z Nysy („Achilles Cromerus Silesius Nissenus”) już w XVI wieku.




Koprníček bezobalný dał nazwę sporej części Tatr. Dolina Koprowa ...

„Nazwa doliny prawdopodobnie pochodzi od marchwicy (w języku słowackim kôprovníček bezobalný).”wikipedia.org

Od doliny nazwano później szczyty – Koprowy i Mały Koprowy (nie mówiąc już o przełęczach, przehybach, ławkach i ramionach).




Ligusticum mutellina w Masywie Śnieżnika. Roślina kwitnie mniej więcej w czasie, gdy odbywa się coroczny Zlot Prezesów SKPS na Łące Szczęsnego - polecam poszukiwania!

Z tą marchwicą bym uważał – polscy specjaliści używają raczej łacińskiej nazwy Ligusticum mutellina. Największe szanse na spotkanie z nią po polskiej stronie występują w górach otaczających Kotlinę Kłodzką – w Masywie Śnieżnika czy Górach Orlickich. Roślina praktycznie nie występuje w polskich atlasach roślin górskich.




Koprníček bezobalný opisany jako górska roślina w szesnastowiecznym dziele "Herbář aneb Bylinář Wysoce včeného a wznesseného P. Doktora Petra Ondřege Mathiola" (Pietra Andrei Mattioli). Nawet można coś z tego renesansowego czeskiego zrozumieć.

Z Ligusticum mutellina związana jest ciekawa anegdota, dotycząca słynnego karkonoskiego botanika.

„ Wobec flory Karkonoszy Josef Šourek przejawiał prawdziwy patriotyzm lokalny. Trudno mu było zaakceptować fakt, że pewne gatunki fitogeograficznie charakterystyczne dla Sudetów i sąsiadujących z nimi gór występują w wielu miejscach tego obszaru, a brak ich w jego ukochanych Karkonoszach. Kiedy pewnego dnia przyniesiono mu czysto-różowo kwitnący okaz Carum carvi ze Śnieżki, przez kilka godzin rozpaczliwie próbował dostrzec u niego jakąkolwiek cechę nie występującego w Karkonoszach (ale często pojawiającego się np. w Szumawie) Ligusticum mutellina.” („Josef Sourek - czeski wojskowy, botanik i ochroniarz przyrody”, Wiadomości Botaniczne, 3-4 / 2014)




Oczywiście istnieją inne hipotezy pochodzenia nazwy Keprnik, ale ta wydaje się najbardziej naukowa i najmniej legendarna.


"Panoramy sudeckie. Wysoki Jesionik z Kopřivníka. Co się współczesnym wymyślaczom nazw w Sudetach nie spodobało w „Psim Grzbiecie”? kunstkamerasudecka.blogspot.com

"Encyklopedia sudecka. Tradycyjny, jesienny widok z Wrocławia na najwyższy punkt stały Republiki Czeskiej, czyli na wieżę na Pradziadzie (niższą o kilkanaście metrów niż jeszcze w 1992 roku)" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 "Encyklopedia sudecka. Petrovy kameny – od sabatów czarownic, przez śmierć znanego przyrodnika po utwór punkowej kapeli. Cz.I" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 O labiryncie na kapeluszu Strażnika Wieczności ...

"Co Strażnik Wieczności ma na wierzchu kapelusza, czyli tropienie skalnych rytów w Górach Bystrzyckich. Część I." kunstkamerasudecka.blogspot.com

"
Encyklopedia sudecka. O świstakach w Sudetach. Część pierwsza – Jesionik"  kunstkamerasudecka.blogspot.com




sobota, 9 stycznia 2021

Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich) czyli tropienie skalnych rytów. Akt II. Czy wszyscy królowie od Krzyżowej Góry byli upamiętnieni we Wrocławiu?

 

„Swoją nazwę (Kreuzberg) góra wzięła od stojącego na jej szczycie krzyża. Pierwszy, drewniany, stanął tu w 1838 roku z polecenia króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III. W 1849 krzyż ten został powalony z nieznanych przyczyn. W 1856 roku kolejny władca pruski, Fryderyk Wilhelm IV, odnowił go, tym razem budując z kamienia, lecz ten również uległ zniszczeniu na skutek burz w 1868 roku. 

 

 W 1874 następca Fryderyka, król pruski i cesarz niemiecki Wilhelm I, ustawił na tym miejscu kolejny krzyż kamienny, który przetrwał do dziś. Wykonano go z granitu, a jego budowa kosztowała 266 talarów. Krzyż ten nazywano także Krzyżem Trzech Królów Pruskich. 

 


Na jego podstawie wyryto napis, który w tłumaczeniu z języka niemieckiego na język polski brzmi: „Ten krzyż został ufundowany w 1838 roku przez króla Fryderyka Wilhelma III, a odnowiony w 1856 roku przez króla Fryderyka Wilhelma IV i ponownie postawiony w 1874 roku przez cesarza i króla Wilhelma I” (Dieses Kreuz wurde gestiftet 1838 durch König Friedr. Wilhelm III.; erneuert 1856 d. Kön. Fr. Wilh. IV. Wider errichtet 1874 d. Kaiser und Kön. Wilhelm”). W tym samym roku, 1874, z właścicielem góry, a jednocześnie sąsiedniej gospody (dziś hotel-restauracja Chata za Wsią), Wilhelmem Holsteinem, spisano kontrakt, zgodnie z którym miał on „po wsze czasy” zapewnić bezpieczny dostęp do krzyża. Przed 1945 rokiem należało do tradycji, że co roku 3 sierpnia mieszkańcy Mysłakowic, z okazji urodzin króla Fryderyka Wilhelma III, zapalali ognie na szczycie góry pod krzyżem, na znak wdzięczności za wszystkie łaski, jakich doznali od niego.” e-karkonosze.eu

 


"Nie jest wymagana budowa wieży widokowej, na szczycie nie ma zresztą na to miejsca. Należałoby wyciąć, lub raczej przyciąć, korony otaczających drzew." 

Nad grzbietem Karkonoszy widać rodzący się wał fenowy.

"Wiatr samobójców". Wał fenowy nad Sudetami. Im częściej go widać, tym mniej śniegu jest po polskiej stronie gór" kunstkamerasudecka.blogspot.com

„Pożeracz śniegu” w akcji. Czy w Sudetach występuje fen północny?" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 


Jak wiadomo we Wrocławiu miał swój pomnik Fryderyk Wilhelm III. 

"Ściąga wrocławska. Wrocławski pomnik Fredry z … koncernu Kruppa (gdański – Sobieskiego - też). Pozował do niego martwy już pisarz. Cz. I – w Lauchhammer odlano zarówno wrocławskiego Fryderyka Wilhelma III, jak i poznańskiego Bolesława Chrobrego" kunstkamerasudecka.blogspot.com



Oczywiście miał swój pomnik cesarz i król Wilhelm I.

A Fryderyk Wilhelm IV?

Fryderyk Wilhelm IV był jednym z najdziwniejszych królów pruskich. Państwo pruskie było dla niego instytucją chrześcijańską (był „laickim teologiem na tronie”, czym niemal wracał do średniowiecza). Co ciekawe – o ile do tej pory Prusy kojarzyły się jednoznacznie z lokalną odmianą kalwinizmu/luteranizmu – wziął za żonę katolicką księżniczkę Elżbietę Bawarską. Fascynowała go sztuka gotycka więc doprowadził do końca - rozpoczętą w wiekach średnich – budowę wielkiej katedry w Kolonii. Nie był ani liberałem, ani autorytarnym konserwatystą. „Romantyk na tronie” oddał władzę młodszemu bratu po serii udarów. Młodszy brat bardziej od filozofii oraz teologii wolał poligon i z zapałem zabrał się do robienia Prus „Great Again” (polecam Christophera Clarka „Prusy. Powstanie i upadek 1600-1947”). Co mu się udało, a następnie skończyło katastrofą dla świata.

No i militaryści mieli pomniki w centrum Wrocławia, a romantyk?

Romantyk nie … ale upamiętniono jego żonę.

I nie chodzi tylko o związany z miastem Königin Elisabeth Garde-Grenadier-Regiment Nr. 3.


polska-org.pl

„Wiek XIX przyniósł zasadnicze zmiany w wyglądzie zabudowy wrocławskiego bloku śródrynkowego. 5 III 1821 przystąpiono do rozbiórki Sukiennic, a w latach 1821–1824 na ich miejscu powstała „najpiękniejsza ulica stolicy” – ulica Sukiennice (Tuchhausstrasse; od 1824 Elisabethstrasse, ul. Elżbiety), zabudowana po obu stronach klasycystycznymi kamienicami. (…) Po tym jak Wrocław odwiedzili następca tronu, Fryderyk Wilhelm, i jego żona, księżniczka Elżbieta, sukiennicy zwrócili się z bezpośrednią prośbą do samego władcy,
aby na pamiątkę swojej ostatniej wizyty  zechciał  wyrazić  zgodę  na  nazwanie  tej  „najpiękniejszej  ulicy  w  stolicy”  imieniem  swojej  małżonki. Prośba została przyjęta.” 

(Magdalena Markowska „Pomnik pierwszych lat nowej Rzeszy” – konkurs na sanację wrocławskiego bloku śródrynkowego”)

Pod zamkiem Bolczów ...

"Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich) czyli tropienie skalnych rytów. Akt I" kunstkamerasudecka.blogspot.com

O labiryncie na kapeluszu Strażnika Wieczności ...

"Co Strażnik Wieczności ma na wierzchu kapelusza, czyli tropienie skalnych rytów w Górach Bystrzyckich. Część I." kunstkamerasudecka.blogspot.com

 


wtorek, 5 stycznia 2021

Co Strażnik Wieczności ma na wierzchu kapelusza, czyli tropienie skalnych rytów w Górach Bystrzyckich. Część I.

Jedna z najbardziej tajemniczych, kamiennych postaci Sudetów – strażnik „nieskończenie” długiej i prostej, górskiej drogi nazywanej Wiecznością. O Kamiennym Człowieku wydaje się, że wiemy wszystko (czyli niewiele). 

O tym, o czym wiemy, można przeczytać choćby na stronie skps.wroclaw.pl/sudety/czytelnia/ („Dolnośląskimi ścieżkami – Wieczność”).

W mglisty dzień pojechaliśmy w Góry Bystrzyckie, by przede wszystkim odnaleźć ślady po III Rzeszy, co to miała „przeżyć wielkie głazy” (górsko-bystrzyckie) a już po kilku latach nikt się do niej nie chciał przyznać. Przy okazji spojrzeliśmy na to, czego normalnie nie widać, czyli co Strażnik Wieczności ma wyryte na wierzchu kapelusza. Miała być tam mapa skarbów. Tylko czym jest skarb? Ilu ludzi, tyle skarbów.




Strażnik Wieczności ma na kapeluszu wyryty labirynt. Pojęcia krętego labiryntu - drogi i Wieczności (jako nieskończenie długiej i prostej ścieżki) pozornie się wykluczają. W kulturze i symbolice elementy te są jednak ze sobą mocno powiązane. Labirynt od wieków symbolizuje drogę z życia doczesnego do wieczności właśnie.


 

„Dotarcie do wnętrza labiryntu jest często pojmowane jako zwycięstwo nad przestrzenią i czasem, co w oczywisty sposób wiąże się z dążeniem głównego bohatera do wieczności.” (Kamil Kościelski „W labiryntach czasu i wieczności. O Lśnieniu Stanleya Kubricka”)

„Od ponad pięciu tysięcy lat labirynt jest tajemniczym symbolem poszukiwania środka życia – drogi do szczęścia i spełnienia. Śmiało można napisać, że w takim jego rozumieniu wszystko może stać się labiryntem. Także uczucia, myśli, pragnienia, poszczególne okresy życia, relacje międzyludzkie, kryzysy psychiczne. Każdy z tych aspektów życia stawia przed nami pewne wyzwania, które możemy podjąć, pokonując napotkane przeszkody czy pułapki i w ten sposób dotrzeć do upragnionego celu. Ów środek na początku stanowiący cel naszej podróży, staje się wówczas nowym punkiem wyjścia do dalszych poszukiwań. Przeistacza się w moment przełomowy na ścieżce życia, osiągając który, rozwiązujemy kryzys psychiczny i wkraczamy na kolejny – inny – poziom rozwojowy. Początkiem i bramą do nowego labiryntu istnienia.” (Jędrzej Stępak „Tajemnice labiryntów. Geneza, znaczenie i perspektywy dla arteterapii”) I tak w nieskończoność (wieczność).

„Motyw labiryntu jest łączony z węzłem Salomona, symbolem śmierci i odrodzenia duchowego, który jest wykorzystywany często do przedstawienia pojęcia nieskończoności.” niezmywalnatozsamosc.blogspot.com

Strażnik Wieczności wiele razy był dewastowany (swoją drogą ciekawe, dlaczego figura budziła agresję) i odbudowywany. W którym momencie powstał labirynt na kapeluszu?



Gdy odchodziliśmy, przy Strażniku pojawiła się pani z pieskiem. Nagle pies – sam z siebie – zaczął ujadać i warczeć na ten kawałek kamienia o ludzkiej postaci.

Ciąg dalszy nastąpi.

Być może...

„Bożonarodzeniowa wycieczka do Trzech Króli / Królów (Pruskich), czyli tropienie skalnych rytów. Akt I” kunstkamerasudecka.blogspot.com