poniedziałek, 29 czerwca 2020

Motyle Sudetów. Oblaczek granatek

Motyl wczesnego lata oblaczek (Amata phegea) lubi jak jest sucho, ciepło i słonecznie. Wczoraj ciepło było może aż nadto, sucho zaś nie bardzo. Oblaczki chyba jednak przewidziały, że na „sucho” przyjdzie długo poczekać i tegoroczne pokolenie motyli licznie pojawiło się w parnym lesie na Wzgórzach Strzelińskich. Ostatnio "świeże" oblaczki fotografowałem w roku 2009 (21 czerwca) w Masywie Ślęży.

Oblaczek granatek ze Wzgórz Strzelińskich

 

 

 

 


Kilka tygodni będzie się można tym uroczym motylem nacieszyć.



 
 Oblaczki z Masywu Ślęży (początek lata roku 2009)

sobota, 27 czerwca 2020

Kwiaty Sudetów. Przetacznik leśny – Central Park, „ojciec architektury krajobrazu” i „Diabeł w Białym Mieście”. Kwiaty świętej Weroniki

„Przetacznik, z łac. Veronica, należy do rodziny babkowatych i występuje powszechnie na półkuli północnej. Jego łacińska nazwa pochodzi od imienia św. Weroniki – wierzono, że w niebieskawych kwiatach rośliny można dostrzec jej twarz.” castorama.pl

Akurat na załączonym zdjęciu (castorama.pl) twarzy nie dojrzymy, bo to łubin. Łubin też ładny. Podobne podejście niektórzy mają do motoryzacji. „Ale jaki to był samochód? No taki ładny, niebieski”. 


Obawiam się jednak, że żyjemy w czasach, w których więcej ludzi odróżnia marki samochodów niż gatunki roślin. Bez samochodów da się żyć - bez roślin raczej nie.


Przetacznik leśny z Gór Kaczawskich

„Nazwa rodzaju pochodzi od znanej z Ewangelii św. Weroniki. Ciekawostką jest fakt iż w średniowieczu istniał pogląd, że w drobnych kwiatach przetaczników można dostrzec jej twarz.” barcikowscy.eu

Ale której Ewangelii? 


„W żadnej jednak z czterech Ewangelii nie znajdziemy wzmianki o chuście św. Weroniki. Jest mowa o Szymonie z Cyreny, o płaczących niewiastach, o dwóch łotrach, ale nie ma nic o kobiecie, która otarła chustą twarz Pana Jezusa. Skąd więc się wzięła chusta św. Weroniki? Stworzyła ją tradycja chrześcijańska.” niedziela.pl

„Z przedstawieniem chusty św. Weronki wiąże się legenda o powstaniu cudownego portretu Chrystusa – nie uczynionego ręką ludzką (acheiropity). Najstarsza wersja tego opowiadania z II-III wieku (apokryfy List Abgara do Chrystusa oraz List Chrystusa do Abgara) nawiązuje do uzdrowienia Abgara na widok cudownego mandylionu Chrystusa, przyniesionego przez wysłańca królewskiego lub przez św. Judę Tadeusza. Według innych świadectw apokryficznych cudowny wizerunek Chrystusa miała otrzymać niewiasta cierpiąca na krwotok (Mt 9, 20-22; Mk 5, 25-34; Łk 8, 43-48). Ewangelia Nikodema, czyli Dzieje Piłata (IV w.) określają tę kobietę jako Weronikę. Weronika według Mors Pilati oraz Vindicta Salvationis (IV-VIII w.) wraz z cudownym obrazem Chrystusa została przywieziona do Rzymu przez Weluzjana, sługę cesarza Tyberiusza, który po ujrzeniu wizerunku miał zostać uzdrowiony z trądu. Legenda o chuście św. Weroniki rozprzestrzeniona była szeroko w średniowieczu, zwłaszcza dzięki Złotej legendzie Jakuba de Voragine.” kultura.malopolska.pl


„Odrzucenie pism, które zostały nazwane później apokryficznymi, oznacza, że Tradycja Kościoła nie uznała ich jako miarodajnego wyznacznika wiary.” mateusz.pl

Odrzuciła, ale z nich czerpie …

Pomidor, ziemniak, kukurydza, papryka, tytoń … jesteśmy otoczeni roślinami, które trafiły z Ameryk do Europy.

Przetacznik leśny trafił z Europy do Ameryki i tam się zadomowił. 




Nie tylko Marek Krajewski pisze kryminały osadzone w historycznych realiach.

„W tym samym miesiącu nastąpiła przerwa w pracach zespołu zajmującego się kształtowaniem krajobrazu, spowodowana poważną chorobą Olmsteda. On sam przypisywał ją zatruciu arszenikiem, wykorzystanym jako baza barwnika tapet w jego domu w Brookline. Być może jednak była to po prostu kolejna głęboka depresja, z rodzaju tych, jakie dręczyły go od lat. Podczas rekonwalescencji zamówił cebulki kwiatowe i rośliny, które miały być uprawiane w dwóch wielkich szkółkach założonych na terenie wystawy. Były wśród nich: dąbrówka rozłogowa, starzec popielny, heliotropy odmiany President Garfield, przetacznik leśny, mięta polna, bluszcz pospolity i kanaryjski, werbeny, barwinki oraz pelargonie w najróżniejszych kolorach, wśród nich odmiany Black Prince, Christopher Columbus, Mrs. Truner, Crystal Palace, Happy Thought i Jeanne d'Arc. Rozesłał również armię zbieraczy na wybrzeża jeziora Calumet. Zebrano tam łącznie dwadzieścia siedem wagonów kosaćców, turzycy, sitowia i innych nadwodnych traw i roślin oraz cztery tysiące skrzynek korzeni lilii wodnych. Te ostatnie ludzie Olmsteda szybko zasadzili, po czym przyglądali się bezradnie, jak większość obumiera z powodu ciągle zmieniającego się poziomu wody jeziora.”

„Diabeł w Białym Mieście" Erika Larsona to historia dwóch mężczyzn, architekta i seryjnego mordercy, których losy połączyła Kolumbijska Wystawa Światowa z 1893 roku, zorganizowana w Chicago.” portalkryminalny.pl

Jak widać Frederick Olmsted korzystał w Chicago z roślin dobrze znanych z sudeckich lasów i łąk, w tym z przetacznika leśnego.

„Co może mieć wspólnego Park Śląski z nowojorskim Central Parkiem (…) - W XIX w. Nowy Jork przeżywał niezwykle intensywny rozwój. Liczba ludności miasta wzrastała z zaledwie 60 tys. mieszkańców w 1800 r. do pół miliona w 1850 r. Aby zapobiec chaotycznej i nieskoordynowanej zabudowie, władze miejskie zaczęły już wówczas dostrzegać potrzebę planowania przestrzeni miejskiej. Jednym z prekursorów powstania parku był William Cullent Bryant - wydawca nowojorskiej gazety "Evening Post". Po latach dyskusji nad lokalizacją budowa parku rozpoczęła się w 1857 r. W wyniku konkursu wyłoniono zwycięzców na koncepcję miejsca - wygrał projekt Frederica Law Olmsteda i Calverta Vauksa. Miasto nabyło 340 ha położonych w centrum Manhattanu, o długości około 4 km, od 59. do 106. ulicy. Następnie w 1863 r. park został powiększony od strony północnej do 110. ulicy i o niecały kilometr szerokości od 5. ulicy do 8. Alei. Budowa parku trwała 15 lat, a pracowało przy niej 20 tys. robotników.” katowice.wyborcza.pl



 

„Od XVI wieku Ameryka Północna stała się dla Europy jednym z miejsc, które odkrywali i badali botanicy oraz kolekcjonerzy roślin. Powstawały szkółki roślin, np. w XVIII wieku Bartramów w Filadelfii czy Roberta Prince’a na Long Island. (…) Amerykanin Frederick Law Olmsted senior, zwany także FLO, zasłynął jako jeden z najwybitniejszych architektów krajobrazu oraz współtwórca nazwy i odrębności tej dziedziny. Uważał, że zawodowym posłannictwem architekta krajobrazu jest kształtowanie miast przez projektowanie publicznych parków, systemów parków, otwartych przestrzeni publicznych, co nadawało wysoką rangę potrzebom związanym z rekreacją. Był propagatorem pionierskiej idei parków narodowych (1864), planowania przedmieść i nowatorskich rozwiązań komunikacyjnych. Jego dzieła uznano za wizjonerskie. (…) Architekt krajobrazu — landscape architect — to tytuł zawodowy, którego po raz pierwszy użyli w stosunku do siebie Olmsted i Vaux, podpisując 12 maja 1863 roku list do Zarządców Central Parku (…)”. (Agata Zachariasz „Architekt krajobrazu Frederick Law Olmsted senior oraz amerykańskie parki i systemy parków miejskich”)

Przetacznik leśny, oprócz zastosowania jako roślina ozdobna, ma różne właściwości medyczne. W Sudetach kwitnie od czerwca.

niedziela, 21 czerwca 2020

Zagadka „lądowych/latających torped” z Festung Breslau rozwiązana? Część pierwsza

„Czy Niemcy broniący Festung Breslau rzeczywiście posługiwali się torpedami morskimi?” przewodnik-wroclaw.eu


Nakładanie pierścieni dystansowych na typowy pocisk "Katiuszy" w wersji M-13. Festung Breslau, 29 kwietnia 1945

Temat do tej pory we Wrocławiu jest uważany za taki z dziedziny wojennej mitologii lub miejskich legend, a okazuje się, że od niedawna jest bardzo dobrze udokumentowany za naszą wschodnią granicą. „Latające torpedy” (tak dokładnie nazywali je Rosjanie) były używane nie tylko w Breslau/Wrocławiu, ale także przy zdobywaniu innych niemieckich miast-twierdz np. Królewca i Berlina. Ale najlepsze – instruktażowe wręcz - zdjęcia, ukazujące produkcję „latających torped”/
powietrznych torped” pochodzą z Breslau.


Montaż płaszcza z blachy. Festung Breslau, 29 kwietnia 1945

Wskazówka, czego szukać w internecie pisanym innym alfabetem była już w książce Richarda Hargreavesa „Ostatnia twierdza Hitlera. Breslau 1945” (Dom Wydawniczy REBIS).

„Według niektórych radzieckich relacji, obrońcy Breslau mieli również wystrzeliwać w kierunku przeciwnika torpedy morskie na podwoziach tramwajowych. Wiadomo na pewno, że Armia Czerwona używała rakiet wypełnionych płynem zapalającym lub materiałem wybuchowym, wystrzeliwując te „lądowe torpedy” po ziemi lub torach tramwajowych w kierunku pozycji niemieckich.”

I przypis …

„Ryszard Majewski i Teresa Sozańska piszą z kolei, że torpedy miały być wystrzeliwane przez obrońców Breslau z prymitywnych wyrzutni, lecąc tuż nad ziemią „z małą szybkością i z przeraźliwym rykiem.” (R. Majewski, T. Sozańska „Bitwa o Wrocław”, 1972)


Zalewanie uzyskanej pustej przestrzeni roztopionym trotylem.
Festung Breslau, 29 kwietnia 1945

A prawdą jest, że były wystrzeliwane w kierunku obrońców Breslau i z prymitywnych wyrzutni.

Wydaje się niektórym, że żyjemy w dobie precyzyjnych rakietowych pocisków kierowanych, a z tego słynęli i nadal słyną Rosjanie …

„Zgodnie z radziecką sztuką wojenną zmasowany ogień artylerii lufowej i rakietowej odgrywał dużą rolę w operacjach bojowych. Podobnie jest i dzisiaj, przy czym Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej (SZ FR) wykorzystują doświadczenia z Donbasu i Syrii, które wskazują, że rola artylerii nie zanika – wręcz przeciwnie. Intensywny ogień moździerzy, artylerii lufowej i rakietowej odpowiadał za większość strat zarówno w Syrii, jak i na Donbasie. (…) Udział amunicji kierowanej w Donbasie był incydentalny.” defence24.pl

Nawet kolumna pancerna może stać się ofiarą zmasowanego ognia rakietowego – lżej opancerzone pojazdy zostają zniszczone a dobrze opancerzone czołgi pozbawione wszystkiego, co z nich wystaje (urządzeń radiowych i optycznych). Będą więc ślepe i głuche, tracąc zdolności bojowe.

Montaż stabilizatorów. Festung Breslau, 29 kwietnia 1945
 
Słynne radzieckie „Katiusze” przeorujące i wypalające całe hektary okopanej, niemieckiej obrony – tu oprócz rzeczywistych zniszczeń ważny był efekt psychologiczny, o wiele mocniejszy niż w przypadku użycia pojedynczych pocisków kierowanych. Ale jak wykorzystać „Katiusze” w walkach miejskich, w wąskich ulicach i wśród wysokich budynków? Tu trzeba strzelać ogniem bezpośrednim, na wprost – inaczej można zrujnować całą ulicę a bunkier wroga pozostanie nietknięty. I dobrze, aby pocisk miał wielką moc. Z drugiej strony, ciężko podjechać do celu, przez zasypane gruzem ulice ciężkim czołgiem, który w mieście może zostać unieruchomiony z bliska ręczną bronią piechoty. W takim przypadku potrzebny jest „człowiek-armata” … i tak z „Katiuszy” powstał pocisk trochę bardziej precyzyjny oraz dużo mocniejszy, ale o niewielkim zasięgu. Powstał „domowym sposobem” …


Transport "latającej torpedy" do okna, z którego będzie wystrzelona dzięki prowizorycznej wyrzutni, umieszczonego na przeciw niemieckiego punktu oporu.
Festung Breslau, 29 kwietnia 1945
 
Koniec części pierwszej.

Zdjęcia pochodzą z książki Michaiła Makarowa „Rakietowa artyleria Armii Czerwonej 1941-1945”.

piątek, 19 czerwca 2020

Już jutro dzień błogosławionej Benigny – niemal zupełnie zapomnianej i najbardziej tajemniczej patronki Wrocławia

O św. Janie Chrzcicielu w czerwcu we Wrocławiu pamięta wielu. Hermę św. Doroty też wielu rozpoznaje. O błogosławionym Czesławie i Tatarach opowiada się często (wspomnienie 20 lipca). A niewielu pamięta, że Benigna też ma swoją hermę, padła ofiarą tych samych Tatarów i że niektórzy w dawnych wiekach uważali ją za patronkę Polski równą świętemu Wojciechowi lub Stanisławowi. Przysparza też pewnych trudności ludziom niewyraźnie wymawiającym „r” – jej dzieje związane są z diecezjami: wrocławską i włocławską ... 



Herma św. Doroty
 

Czasy „wojny piwnej” …

„Powróćmy jednak, by skończyć bardziej bogobojnie, do naszego dziekana kapituły Henryka legnickiego. Mijały lata spędzane na bezproblemowym spożywaniu świdnickiego piwa. Prebendy zaczęły się okazywać niewystarczające. Od będącego w dobrych stosunkach ze śląskimi Piastami papieża nie przyjął proponowanego biskupstwa w Cambrii. Książęcej latorośli nie imponował za bardzo tytuł biskupa w egzotycznej i dalekiej Walii. Świdnickiego piwa tam nie uświadczysz. Godności księcia – biskupa wrocławskiego przyjąć nie mógł, gdyż w 1382 roku otrzymał ją jego starszy brat Wacław. Nie wypadało jednak odrzucić propozycji papieża Urbana VI objęcia biskupstwa kujawsko-pomorskiego. W 1389 roku z ociąganiem wyruszył do Włocławka, wioząc w darze relikwie błogosławionej (dla cystersów świętej) Benigny. Z tego wydarzenia wziął się fakt, że jedynie w okolicach Włocławka (oprócz Śląska oczywiście) utrzymuje się kult dziewicy – męczenniczki, cysterki z Trzebnicy zgwałconej na śmierć przez Tatarów w 1241 roku. Dowody (przepięknie odnowione) żywotności jej kultu mam niedaleko – w Świbiu w gminie Wielowieś znajduje się obszerna kaplica p.w. bł. Benigny wystawiona w XVII wieku przez hrabiego Colonnę.” wachtyrz.eu

I tu autor może się mylić, bo niekoniecznie chodzi o tę samą męczennicę, ale o jedną z towarzyszek św. Urszuli (ciekawostka – do niedawna dolnośląska Benigna była jedyną polską męczennicą).
 

„Wśród wielu świętych i błogosławionych, których wydała Polska w XIII wieku, znajduje się także bł. Benigna, jedyna polska męczennica. Od połowy XIV wieku do roku 1879 miała własny formularz mszalny i oficjum brewiarzowe. Kult publiczno-liturgiczny bł. Benigny, trwający około 500 lat, związany jest z dwoma miastami: Wrocławiem, gdzie bł. Benigna poniosła śmierć męczeńską i Włocławkiem, dokąd przeniesiono jej relikwie.”

Aż do końca XIX wieku była wspominana w księgach liturgicznych, a jej święto obchodzono w diecezji włocławskiej. Imię Benigny funkcjonowało w Litanii do Wszystkich Świętych.

„Trzeba stwierdzić, że w obecnym stadium badań nad kultem bł. Benigny nie wiemy, w jaki sposób czcił ją lud, jak wzywał jej pomocy w różnych potrzebach, jak modlił się do niej o wstawiennictwo. Wiadomo tylko tyle, że wielką czcią była otaczana przez cystersów. Świadczą o tym menologia i martyrologia cysterskie, które wysławiają bł. Benignę. Szczególnie te martyrologia, które były wydawane drukiem od XVIII wieku. Cystersi, a także benedyktyni, czcili bł. Benignę w dniu 20 czerwca; prawdopodobnie wybrali ten dzień na podstawie przekazów najstarszej tradycji śląskiej. O stosunkowo silnie rozwiniętym kulcie bł. Benigny na Śląsku świadczą różne stare rękopisy. Za tradycją śląską, utrwaloną także w literaturze cysterskiej, która czciła bł. Benignę 20 czerwca, poszedł bp włocławski, Karol Radoński i pod datą 20 czerwca umieścił w swojej hagiografii wzmiankę o błogosławionej.” 




Herma bł. Benigny we Włocławskim Muzeum Diecezjalnym muzeum.diecezja.wloclawek.pl
 

„Tradycja śląska podaje mniej więcej te same dane biograficzne o bł. Benignie co menologium cysterskie i liturgiczne teksty mszalne. A mianowicie: pochodziła z rodu rycerskiego, poniosła śmierć męczeńską w obronie wiary i czystości we Wrocławiu lub jego okolicach, napastnicy nazwani są Tatarami a bł. Benigna Virgo Vratislaviensis. Z Wrocławiem była faktycznie związana, ponieważ tam poniosła śmierć męczeńską a ponadto mogła pochodzić z tamtych okolic. Istnieje jednak i inna możliwość wytłumaczenia tej nazwy: pierwotna wersja brzmiała Virgo Vladislaviensis a później, o co nie trudno „l” zamieniono na „r” i stąd powstało Vratislaviensis.”

Nieco legendarną męczennicą zajmował się Augustyn Ciesielski („Rys historyczny kultu bł. Benigny”) pół wieku temu.

środa, 17 czerwca 2020

Tylko w Świdnicy i Wiedniu? „To nie konanie Jezusa, tylko …” Co się stało z Dobrym Łotrem? Także zmartwychwstał! Od apokryfów do „Matrixa”

Do rozważań na ten temat skłoniło mnie przeglądanie zdjęć z wystawy … 



„– Przy tworzeniu wystawy przyglądaliśmy się między innymi malarzom, którzy działali „wokół Strobla”, możliwe, że wywodzili się z jego warsztatu – mówi Marek Pierzchała, kustosz z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Dodaje, że taką właśnie postacią był Martin Lauterbach, którego dwa obrazy znajdują się dziś w kościele w Łozinie. Prawdopodobnie wcześniej oba razem z oprawą ołtarzową były częścią wystroju kościoła augustianów we Wrocławiu. To był owoc fundacji z 1631 r., co pozwala stwierdzić informacja na jednym z tych obrazów, znajdującym się w ołtarzu głównym w Łozinie.” wroclaw.gosc.pl

„Złożenie do grobu” Martina Lauterbacha zostało wypożyczone z Muzeum Archidiecezjalnego. Artysta z XVII wieku przedstawił scenę która, jak się zastanowić, jest dość kontrowersyjna. Wszyscy interesują się i zajęci są pogrzebem Jezusa, a w tle – na Golgocie – wynoszone są drabiny, podczas gdy na krzyżach nadal wiszą dwaj ludzie, w tym jeden już święty (kanonizował go sam Jezus – Dyzma ma głowę zwróconą w lewą stronę, bo wisiał po Jego prawicy). Ale nimi się nikt nie przejmuje … Tak, jakby uczniowie od razu przestali rozumieć, o co w tej ofierze chodziło. W apokryfach scena wygląda trochę inaczej.

Ogólnie ... tak to chyba działa – co prawda ukrzyżowano trzech, ale tymi dwoma, co zostali wisieć, nie zajmują się zbytnio nawet chrześcijanie. Dowód? 




„A jednak w 1986 r. dwaj greccy konserwatorzy – historyk sztuki Georg Lavas i architekt Theo Mitropoulos – dokonali niezwykłego odkrycia.

Prowadzili prace w pomieszczeniu świątynnym, przez które codziennie przewijały się tysiące pielgrzymów – w kaplicy zbudowanej na szczycie Golgoty: miejscu ukrzyżowania Jezusa. Podczas restaurowania posadzki natknęli się pod tynkiem na wykuty w kamiennej skale pierścień o średnicy 11,5 cm. Zdaniem naukowców, był to otwór wystarczający, by utrzymać w pionie 3-metrowy krzyż.

Ukrzyżowanie Jezusa, jak podają wszystkie źródła historyczne, miało miejsce na skalnym podłożu. Krzyż można wbić w glebę, ale nie w kamień. Potrzebne musiało być więc pewne stałe mocowanie. Odkrycie wapiennego pierścienia stało się potwierdzeniem, że skała, nad którą wzniesiono bazylikę, była miejscem straceń.” niedziela.pl





A przecież nie krzyż, a krzyże i nie pierścień, a pierścienie. Do Bazyliki i Kaplicy ciągną tysiące pielgrzymów z przekonaniem, że to otwór, w którym umocowany był krzyż Jezusa, o pozostałych zapominając. Skałę za szybą oglądałem wkrótce po opuszczeniu Grobu Świętego – znajduje się w w Kaplicy Ukrzyżowania, kilkadziesiąt metrów od niego.

Dawniej relikwie krzyża Dobrego Łotra – św. Dyzmy – też otaczano kultem.

„W Bolonii, w kościele św. Witalisa i w bazylice św. Stefana, oddawano cześć częściom krzyża, na którym Dobry Łotr miał ponieść śmierć. Pielgrzymi udający się do Ziemi Świętej chętnie nawiedzali miejscowość Latrum w pobliżu Emaus, która im przypominała postać Dobrego Łotra.” swidnica.gosc.pl




Ołtarz autorstwa pochodzącego z Czech rzeźbiarza Johanna Riedla (1654-1736), który związał swoje życie ze Świdnicą i tam został pochowany
 

Świdnica …
„Wiele z tych rzeczy jest unikatowych na skalę Polski, a nawet świata, jak ołtarz św. Dyzmy, który poza Świdnicą znajduje się jedynie w Wiedniu – podkreślał oprowadzający.” swidnica.gosc.pl

Czy tylko w Świdnicy i Wiedniu? Nie jestem przekonany – istnieją kaplice i kościoły św. Dyzmy ale to prawda, że są bardzo nieliczne. I to prawda, że niejeden spoglądając na świdnickiego Dyzmę będzie myślał, że to Jezus i typowe „Ukrzyżowanie”.

W zasadzie większość wiadomości o Dobrym Łotrze dostarczają apokryfy i - co typowe - część tych informacji jest „zalegalizowana”, a inne są przemilczane. Taka tradycja.

„W katedrze świdnickiej znajduje się barokowy ołtarz przedstawiający świętego oraz ilustrujący apokryficzne opowiadanie związane z jego osobą. Tradycja bowiem chce, żeby jednym z bandytów napadających na podróżnego z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie był właśnie on. Stąd z jednej strony sceny Ukrzyżowania umieszczono scenę z przypowieści, gdy Samarytanin opatruje rannego, a z drugiej strony widać postacie lewity i kapłana spieszących z posługą do Jerozolimy.

Jednak inna legenda utrzymuje, że Dobry Łotr był rozbójnikiem, który pomógł Świętej Rodzinie w ucieczce z Egiptu i widział w swoim nawróceniu nagrodę za tamten czyn.” swidnica.gosc.pl

Nawet jego imię znane jest z apokryficznej „Ewangelii według Nikodema” (taki zbieg okoliczności: Nikodem ... Dyzma). I jak widać jest „legalne”. No i co się stało z jednym z pierwszych (Dyzma rywalizuje z patronem Wrocławia św. Janem Chrzcicielem) świętych Nowego Testamentu?

Inny apokryf - koptyjska „Ewangelia Gamaliela” …

„Płótna pogrzebowe Chrystusa są tutaj wymienione dwadzieścia dziewięć razy. Poprzez cudowny kontakt z nimi chorzy doznają uzdrowienia: jednooki rzymski centurion strzegący wejścia do grobu odzyskuje wzrok, a „dobry łotr” ukrzyżowany po prawej stronie Jezusa zmartwychwstaje.” (Gerard Lucotte, Andre Marion „Tunika z Argenteuil i Całun Turyński”, Kraków 2008) 


Jaka to historia? Piłat zarządził rekonstrukcję wypadków, by wyjaśnić co stało się z ciałem Jezusa. W odtworzeniu zdarzeń brali udział Józef z Arymatei i Nikodem, a wszystkiemu przyglądali się Żydzi. W pewnym momencie w grobie odnaleziono zwłoki ukrzyżowanego człowieka, ale Józef i Nikodem zaprzeczali, że to Jezus. Gdy demonstrowali Piłatowi jak owijali ciało Chrystusa płótnami, ukrzyżowany zmartwychwstał i przedstawił się, mówiąc, że jest (Dobrym) Łotrem i że Jezus przywrócił go do życia.

Historia Dobrego Łotra została ostatnio nieco odświeżona …

„Episkopat Polski zdecydował w 2009 roku, że dzień wspomnienia św. Dobrego Łotra obchodzony jest w Polsce jako Dzień Modlitw za Więźniów.”





 

Dobry Łotr inspiruje artystów - między innymi polskiego pisarza, o którym niektórzy mówią, że to on naprawdę wymyślił „Matrixa” …

„Rozstanie z żoną było ceną, jaką Wiśniewski zapłacił za skoncentrowanie się na swojej pracy. Cztery lata po rozwodzie napisał kolejną kultową powieść, zatytułowaną "Według łotra". To historia przebudzenia z transu bohatera, który odkrywa, że otaczają go dekoracje i manekiny, doskonale imitujące rzeczywistość i ludzi. Wokół niego dzieją się dziwne i zaskakujące rzeczy. Przykładowo jedna z postaci znika po wejściu do budki telefonicznej - zauważył Marek Ruff.” stopklatka.pl

Dobremu Łotrowi prawosławie poświęciło specjalny typ ikony.

O tym innym razem.

piątek, 12 czerwca 2020

Smotrawa okazała. O człowieku z Łużyc, który zinwentaryzował florę Transylwanii tak, że inne regiony Europy mogły jej zazdrościć

Wrześniową smotrawę okazałą spotkaliśmy przy zejściu z Vârful Cearcănul w Górach Marmaroskich. Rosła sobie klasycznie, w zaroślach przy drodze i z daleka kłuła w oczy okazałymi kwiatami. 


Vârful Cearcănul
 

Smotrawę można spotkać w Sudetach, po obu stronach polsko-czeskiej granicy. Nie jest to jednak naturalne miejsce jej występowania, bo uciekła z przydomowych ogrodów i jest uznawana za roślinę inwazyjną. 





„Gatunek pochodzi z gór Europy południowej i wschodniej oraz z północnej Anatolii i Kaukazu. Najbliższe naturalne stanowiska gatunku znajdują się na Słowacji (Vihorlat, Slánské vrchy, Bukovské vrchy, rzadko na Słowacji środkowej). Jest to atrakcyjna roślina przez stulecia uprawiana w ogrodach. Na ziemiach czeskich hodowana jest od połowy XIX wieku, obecnie często zdziczała (Slavík, Štepánková, Štěpánek, 2004, Mlíkovský, Stýblo, 2006). („STRATEGIA DZIAŁAŃ WOBEC ROŚLINNYCH GATUNKÓW INWAZYJNYCH DLA GMIN POGRANICZA POLSKO-CZESKIEGO”, 1. VYDÁNÍ / 1. EDYCJA OSTRAVA, KATOWICE 2019)

Smotrawa nosi łacińską nazwę Telekia speciosa na cześć węgierskiego arystokraty z Transylwanii, Sámuela Telekiego, który wspierał badania pewnego uczonego z bliskich Sudetom, a odległych od Siedmiogrodu Łużyc. Ale czy aż tak bardzo odległych? 





W XV wieku zarówno Luckau (Łuków), jak i Wrocław miały węgierskiego króla Macieja Korwina, którego wizerunek zachowany na Łużycach (na Matthiasturm) stworzył rzeźbiarz odpowiadający również za wystrój wrocławskiego Ratusza.

„Ściąga wrocławska. Polska Wikipedia nie nadąża. Rejskova kašna w Kutnej Horze to tak naprawdę Bricciusowa kašna? Wcześniej ozdobił wschodnią elewację wrocławskiego ratusza” kunstkamerasudecka.blogspot.com

To z Matthiasturm Węgrzy musieli kopiować w XX wieku podobiznę swojego króla, bo u siebie nie mieli jego wizerunku z epoki, w której żył! Kopi powstało kilka, także na Słowacji. awers-rewers.pl

Herb Łukowa, w którym dominuje czerwony tur ze złotymi rogami stał się herbem całych Dolnych Łużyc.

W roku 1756 w Łukowie urodził się Johann Christian Gottlob Baumgarten, niemiecki botanik (rodzina matki wywodziła się z Włoch), który stał się jedną z barwniejszych postaci XIX wieku w Siedmiogrodzie. Studiował w Dreźnie oraz Lipsku i już tutaj odkrył swoje powołanie do badań botanicznych. W roku 1791 wyjechał do Wiednia, gdzie poznał słynnego przyrodnika Nikolausa Josepha von Jacquin, który z pochodzenia był Francuzem, ale oprócz Karaibów badał przyrodę Europy Środkowej. Nikolaus Joseph von Jacquin wykładał na Akademii Górniczej (Bergakademie) w Schemnitz, czyli w Bańskiej Szczawnicy, pierwszej w świecie uczelni technicznej. W Bańskiej Szczawnicy pracował także Giovanni Antonio Scopoli nazywany „Linneuszem Cesarstwa Austriackiego”. Nikolaus Joseph von Jacquin czerpał z dorobku i Linneusza, i Scopoliego a sam wywarł wielki wpływ na Baumgartena (jak ważna dla nauki jest ciągłość badań!). Botanik z Łużyc w Wiedniu po raz pierwszy spotkał się z gatunkami typowymi dla Siedmiogrodu i postanowił poświęcić się badaniu tamtejszej flory. Zanim zmarł w 1843 roku doprowadził do tego, że Transylwania była jednym z najlepiej przebadanych botanicznie rejonów Europy. Tysiące gatunków opisał i usystematyzował w monumentalnym dziele, w Siedmiogrodzie założył rodzinę (dochował się siedmiorga dzieci) a zmarł i został pochowany w Sighișoara. 







Patrząc na rośliny pamiętajmy, że historia ich poznania i badań to po prostu także historia kraju, Europy, świata.


Znalazłem podobiznę? botanika ...




 ... nawet urodę ma bardziej transsssssylwańską niż łużycką!


środa, 10 czerwca 2020

Czy Uniwersytet Wrocławski potrzebuje patrona? A może nadal go ma?



Takie dyskusje toczą się co jakiś czas …

„Czy Sorbona ma patrona?

(…)

Bierut zniknął z nazwy naszej uczelni dopiero w 1989 r. Dlaczego we Wrocławiu był tak długowieczny?

Pierwsza przymiarka do pozbycia się Bieruta nastąpiła w czasie pierwszej Solidarności. Sama uczelnia nie mogła o tym decydować, potrzebna była ustawa sejmowa. Wniosek miał być zatwierdzony przez senat uczelni 14 czy 15 grudnia 1981 roku...

No nie, czyżby Bieruta uratował stan wojenny?

Niestety, zakonserwował go we Wrocławiu aż do 1989 roku, gdy wreszcie - ustawowo - usunęliśmy Bieruta z tabliczek uniwersytetu. (…)

Nie widzę żadnego powodu, żeby szukać patrona dla naszej uczelni. Nie potrafię sobie wyobrazić też człowieka, który mógłby zostać patronem Uniwersytetu Wrocławskiego, by to miało jakiś sens. Uważam, że nasza uczelnia nie potrzebuję dowartościowania w postaci dodania do jej nazwy jakiegokolwiek nazwiska. Ani nie przysporzyłoby to jej rangi, ani prestiżu.” gazetawroclawska.pl

Ale może Uniwersytet wciąż ma patrona/patronów/opiekunów?

Przed Bierutem …

„Huczne i z wielkim rozmachem zorganizowane obchody urządzono dopiero w 1911 r., na 100-lecie działalności Uniwersytetu Wrocławskiego. W ich trakcie uczelni nadano imię króla Fryderyka Wilhelma III.” (Lucyna Harc „Uniwersytet czterech początków i wielu tradycji”)

Zarówno Prusacy, jak i później komuniści deprecjonowali jezuicko – habsburską historię Uniwersytetu. Jedni i drudzy krzywo patrzyli na barokowy wystrój Auli Leopoldina, chcieli w niego ingerować oraz dostosowywać do „nowych czasów”. Na szczęście w większości przypadków kończyło się na planach. A do czego nawiązali w 1945 roku Polacy?

Jesienią w Austrii …

„W usytuowanym nad Dunajem Klosterneuburg uprawiano winorośl już w czasach, gdy istniał tu fort rzymski w I w n. e. Tysiąc lat później w 1114 margrabia Leopold III z dynastii Babenbergów ufundował tu klasztor i uczynił miasteczko stolicą kraju. Po śmierci Leopold został kanonizowany i właśnie w dniu jego święta tj. 15 listopada wciąga się wielką beczkę wina na szczyt drabiny. Ojcowie Augustianie zamieszkujący od samego początku klasztor należą do najstarszych i największych producentów wina w kraju. W roku 1800 założono tu pierwszą na świecie szkołę dla winogrodników. Uczelnia działa do dziś wychowując kadry austriackich winemakerów oraz prowadząc badania nad vitis vinifera. Dziś winorośl uprawia się tu na 108 ha, co oznacza, że posiadłość należy do największych w Austrii.” domwina.pl


„Dnia 15 listopada 1702 r., to jest w dniu św. Leopolda, patrona cesarza, odbyła się uroczysta, wspaniała inauguracja działalności nowego uniwersytetu. Brali w niej udział najwyżsi dygnitarze z Wiednia, Pragi i Wrocławia, bito w dzwony i odśpiewano uroczyste Te Deum laudamus. Uniwersytet nareszcie powstał (…)” (Andrzej Grodzicki „Z dziejów Uniwersytetu Wrocławskiego”)

„W udekorowanym bogato kościele jezuickim o godzinie 9 zjawili się: posłowie cesarscy, urzędnicy cesarskiego Naczelnego Urzędu we Wrocławiu, biskup Franz Neuburg, liczni przedstawiciele wszystkich kolegiów wrocławskich. Procesyjnie do kościoła weszli – in corpore – syndyk z profesorami ubranymi w togi o odpowiednich barwach. Na czele orszaku pedel niósł duże srebrne berło.” 


W czasie mszy …

„Następnie jezuita ks. Franz Schönfelder wygłosił kazanie o św. Leopoldzie.” (Teresa Kulak i inni „Historia Uniwersytetu Wrocławskiego 1702-2002”)

„Znajomość początków wrocławskiej uczelni nie była obca kadrze profesorskiej przybyłej do stolicy Dolnego Śląska, w większości ze Lwowa, wraz z zakończeniem działań wojennych w połowie 1945 r. Po wejściu w życie dekretu przekształcającego wcześniejsze niemieckie uczelnie w polskie szkoły wyższe w sierpniu 1945 r. podjęto wytężone starania, aby działalność naukowo-dydaktyczną podjąć jeszcze w roku akademickim 1945/1946. W dniu 8 października 1945 r. prof. Stanisław Kulczyński, pełniący od 3 września funkcję rektora Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej, wystąpił do ministra oświaty o powołanie pierwszych profesorów. Uruchomienie zajęć dydaktycznych opóźniało się, choć zapadła decyzja, aby z ich rozpoczęciem nie zwlekać do następnego roku, lecz przesunąć na pierwsze dni listopada. Ostatecznie zrezygnowano z przeprowadzenia uroczystej inauguracji roku akademickiego. Wybranie 15 listopada na dzień wygłoszenia wspomnianych już powyżej pierwszych dwóch wykładów dla studentów Uniwersytetu i Politechniki Wrocławskiej nie było jednak przypadkowe. Decydując się dzień imienin fundatora uczelni jezuickiej – Leopolda, ówczesne władze uczelniane nawiązały świadomie do tradycji pierwszej we Wrocławiu placówki akademickiej.”

„Nawiązywanie do ważnych wydarzeń z przeszłości służyć miało i wciąż ma budowaniu więzi, cementowaniu społeczności i kształtowaniu poczucia wspólnej tożsamości.” (Lucyna Harc „Uniwersytet czterech początków i wielu tradycji”) 



Profesorowie przyjechali z Uniwersytetu Jana Kazimierza, też założonego przez jezuitów, więc zapewne ta tradycja była im bliska.

Czyli Fryderyk Wilhelm oraz Bierut nie wytrzymali próby czasu a św. Leopold nadal trzyma się mocno – oficjalnie papierów nie ma, ale przecież funkcjonuje w prawie coś takiego jak zasiedzenie!

Święty Leopold nie jest sam – otacza go grupa znajomych. Święci opiekunowie uczelni wymalowani są sklepieniu Auli. 




1. „Alma Mater (łac. matka karmicielka) – wywodzące się z czasów średniowiecza podniosłe określenie uczelni wyższej, zwłaszcza uniwersytetu, jako instytucji dostarczającej pokarm duchowy. Miano Matki Karmicielki nosiły wcześniej starorzymskie boginie, zwłaszcza Ceres i Kybele, utożsamiane z płodnością i urodzajem.” uj.edu.pl

We wrocławskim przypadku Alma Mater to Matka Boska z Dzieciątkiem, które krzyżem miażdży głowę węża.

2. Święty Jan Chrzciciel – patron Wrocławia i diecezji.

3. Święty Leopold z modelem opactwa
Klosterneuburg.
 
4. Święty Józef … 


„Kult św. Józefa, mający charakter państwowy, był jednym z ważniejszych elementów kontrreformacyjnych działań dynastii Habsburgów. Cesarz Leopold I doprowadził w 1675 r. do oddania pod opiekę św. Józefa krain należących do dziedzictwa rodziny Habsburgów, a rok później całej monarchii Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego. Do wzrostu kultu św. Józefa, propagowanego przez dynastię cesarską w całej Europie, paradoksalnie przyczyniła się wojna trzydziestoletnia zakończona w 1648 r., która przyniosła wielki kryzys moralny i niepewność jutra. Był to czas głodu, epidemii, gwałtów i upadku obyczajów. (...). Wprowadzenie kultu św. Józefa miało za zadanie uzdrowienie tej sytuacji, poczynając od naprawy rodziny jako podstawowej komórki społecznej. Najświętsza Maryja Panna miała być patronką matek i niewiast, Jej opiekun św. Józef – ojców, robotników, a także ogółu mężczyzn, a całą Świętą Rodzinę stawiano za wzór miłości. Cechy osobowości św. Józefa – jego rzemieślnicza pracowitość i odpowiedzialność za życie rodziny, nabożna świętość i pokora, ludzkie radości i smutki – czyniły go bliskim i zrozumiałym dla wszystkich ludzi.” (ks. Paweł Sajdutko „Św. Józef jako patron dobrej śmierci. Analiza ikonograficzna fresku pt. Śmierć św. Józefa w kościele pw. św. Józefa w Krzeszowie”)

5. Święta Jadwiga – patronka Śląska.

6. Święci założyciele zakonu jezuitów – Ignacy Loyola ...

7. i Franciszek Ksawery. 






Obok św. Leopolda anioły trzymają widok Leopoldiny oraz berła: rektorskie oraz fakultetów teologii i filozofii. Berła te można oglądać w zbiorach Muzeum Wrocławskiego. muzeum.uni.wroc.pl

Są dziełem wrocławskich złotników Eliasa Grischego i Christopha Plackwitza – służyły w uroczystościach z 1702 roku.

niedziela, 7 czerwca 2020

O zapomnianym pająku z prezbiterium katedry wrocławskiej



Kilka dni temu „nabyłem drogą kupna” książkę Barbary Szczepanowicz „Zwierzęta i rośliny w życiu świętych oraz jako ich atrybuty”. Jednymi z dziwniejszych stworzeń występujących w legendach o świętych są pająki. Autorka przytacza opowieści o świętym Feliksie (pająk rozpiął sieć nad wejściem do jego kryjówki, co uchroniło Feliksa z Noli przed prześladowcami) i świętym Konradzie z Konstancji. Problem w tym, że identyczna legenda co Konrada dotyczy również św. Norberta z Magdeburga, dobrze znanego wrocławskim przewodnikom z najważniejszego miejsca (prezbiterium) najważniejszego śląskiego kościoła (katedry). 




„Poniżając tedy Norbertus duszę swoją, w poście, czuwaniu nocnem i modlitwie ustawicznej, trafiło się, gdy raz w jednej kaplicy miał Mszę świętą, iż mu pająk wielki wpadł w kielich już poświęconej krwi Panego naszego. Co miał czynić? Bał się w czem zelżyć Przenajświętszej Ofiary. I obierając raczej swoją niebezpieczność w utracie zdrowia, a niźli zelżywość jaką tak wielkich tajemnic, wypił wszystko z pająkiem. Po Mszy rozumiał, iż wnet umrzeć miał. I polecając skonanie swe Panu Bogu, pocznie go nos świerzbieć, który ucierając, kichnął, a owo cały pająk on nozdrzami wypadł. O jako chwalił Pana Boga i cudowną pomoc Jego w tych, którzy dla czci jego cierpieć co chcą. Po tym akcie zdobył się na tak wielką wiarę, iż w nim nad inne wszystkie cnoty przebijała, tak iż ludzie onych wieków, znając trzech świętych i wielkich ludzi, mówili: W Bernardzie klarewaleńskim wielka jest miłość; w Milonie, tarnaweńskim biskupie, wielka pokora; a w Norbercie wielka wiara.”

Cytat z ...

„ŻYWOTY ŚWIĘTYCH STAREGO I NOWEGO ZAKONU NA KAŻDY DZIEŃ PRZEZ CAL Y ROK DO KTÓRYCH PRZYDANE SĄ NIEKTÓRE DUCHOWNE OBROKI I NAUKI PRZECIW KACERSTWOM DZISIEJSZYM, TAM GDZIE SIĘ ŻYWOT KTÓREGO DOKTORA STAROŻYTNEGO POŁOŻYŁ KU TEMU KAZANIA KRÓTKIE NA TE ŚWIĘTA, KTÓRE PEWNY DZIEŃ W MIESIĄCU MAJĄ PRZEZ KS. PIOTRA SKARGĘ SOCIETATJS IESU PRZEBRANE, UCZYNIONE I W JĘZYK POLSKI PRZEŁOŻONE I TERAZ ZNOWU OD NIEGO PO ÓSMY RAZ DO DRUKU PRZEJRZANE, I Z ROCZNEMI DZIEJAMI KOŚCIELNEMI KARDYNAŁA BARONIUSZA PORÓWNANE, Z PRZYDATKIEM NIEKTÓRYCH ŻYWOTÓW NA KOŃCU”

Legenda św. Norberta - niezbyt przyjaznego państwu Piastów (podobnie, jak patron kościoła św. Henryka przy ul. Glinianej) - związała się z prezbiterium katedry poprzez stalle, które trafiły tu po wojnie z kościoła świętych Jakuba i Wincentego. Pochodzą z XVII wieku i są dziełem stolarza Franza Motscha oraz rzeźbiarza Franza Zellera. Zaplecki siedzeń ozdabia szesnaście płaskorzeźb inspirowanych żywotem św. Norberta. 


 
Sztych autorstwa Teodora Galle do dzieła Chryzostoma van der Storre „Vita S. Norberti”

Sceny te opisał Edmund Małachowicz („Katedra wrocławska. Dzieje i architektura”) …

„4) św. Norbert podczas odprawiania Mszy Świętej”.

Opisał je także, w bardziej popularnej książce („Tajemnice wrocławskiej katedry i Ostrowa Tumskiego. Fakty i legendy”) Wojciech Chądzyński.

„… widzimy jak święty wspomaga ubogich, na kolejnej godzi zwaśnionych, następnie przyjmuje Eucharystię”.

Autor opisuje później biografię świętego a nawet wspomina legendę o pająku.

Owo „odprawiane Mszy Świętej” lub „przyjmowanie Eucharystii” to właśnie ilustracja legendy o pająku z nosa św. Norberta. Skąd to wiadomo?

Motsch i Zeller sami nie wymyślili scen z życia św. Norberta lecz korzystali z gotowego wzorca graficznego – sztychów autorstwa Teodora Galle do dzieła Chryzostoma van der Storre „Vita S. Norberti”. Wspomina o tym Konstanty Kalinowski w „Rzeźbie barokowej na Śląsku”.

W „Vita S. Norberti” sztych, na którym święty podnosi kielich do ust to właśnie scena połykania pająka (nie tylko widać na nim pajęczynę i pająka, ale jest on wprost opisany). 


Przed wojną w innym kościele
 
Niestety nie mogłem zrobić nowego, dokładnego zdjęcia zaplecka, bo prezbiterium nie jest obecnie dostępne a stalle zasłonięto folią (fotografowałem je na krótko przed pandemią, ale kielichem się nie przejmowałem ... chociaż po powiększeniu wydaję się, że pająk w nim jest). Scenę widać też na fotografii przedwojennej, gdy stalle znajdowały się jeszcze w kościele świętych Jakuba i Wincentego. 


Pajęczynę wygładzono, pająk w kielichu został?

Trzeba pamiętać, że zaplecki rzeźbił prawdopodobnie pomocnik Zellera o niezbyt wysokich umiejętnościach i uprościł sceny w porównaniu do pierwowzorów graficznych (Konstanty Kalinowski „Rzeźba barokowa na Śląsku”).

Miejmy nadzieję, że już niedługo będziemy mogli poszukać niezwykłego pająka w prezbiterium wrocławskiej katedry.

wtorek, 2 czerwca 2020

Panoramy wrocławskie. Widok z Mostku Pokutnic na wschód i północny wschód




Mostek Pokutnic (Mostek Czarownic) łączy górne kondygnacje wież kościoła św. Marii Magdaleny na wysokości 47 m. Pierwotny powstał w roku 1459 i był niszczony oraz odbudowywany kilka razy. W obecnej formie istnieje od roku 2001, gdy został odtworzony po zniszczeniach związanych z obroną i kapitulacją Festung Breslau. Nazwa związana jest z popularną legendą - dzisiaj można by rzec … antyfeministyczną.