poniedziałek, 15 lutego 2021

Na nartach przez Wzgórza Strzelińskie

 

„We wrocławskich parkach zaroiło się od małych saneczkarzy. W mieście pojawili się jednak także miłośnicy "biegówek".

- Po co jechać 100 czy 200 kilometrów, jak można poszaleć tutaj, na miejscu - mówi Jerzy Englender, emeryt z wrocławskich Maślic:” radiowroclaw.pl



Wychodząc z podobnego założenia wyruszyliśmy na Wzgórza Strzelińskie – ostatnimi laty można tam pojeździć na biegówkach niewiele częściej niż na Maślicach czy Krzykach.








Biały Kościół …

O ile po wczesnych nazwach miejscowości można poznać, czy zakładali je Słowianie czy też Niemcy (a przecież wiele tych miejsc było zamieszkanych od tysiącleci i pewnie też miały swoje nazwy, które się nie zachowały lub zostały przekształcone), to Biały Kościół założyli Rzymianie. Bo od samego początku (od XIII wieku) o wsi pisano Alba Ecclesia.

Hmm … podobno żyjemy w epoce fake newsów. A kiedyś to pisano samą prawdę!

„Domniemana historia Litwy w epoce staropolskiej rozpoczyna się od opowieści o uchodźstwie z Rzymu pięciuset przedstawicieli szlachty rzymskiej pod wodzą księcia Palemona (Publiusza Libona herbu Colonna/Kolumna). Problemem jest jednoznaczne stwierdzenie, kto jako pierwszy wprowadził ów mit do historiografii. Jan Długosz w dziesiątej księdze swoich Roczników uznał, że zwolennicy Pompejusza, pokonanego w walce o władzę przez Juliusza Cezara, w wyniku niechęci do dalszych wojen domowych, przerażeni okrucieństwem bratobójczych walk, a także z obawy o dokonanie zemsty na sprzymierzeńcach Pompejusza przybyli na litewskie ziemie w 714 r. ab urbe condita, czyli w 39 lub 38 r. p.n.e. W części poświęconej prapoczątkom Litwy Długosz prezentuje opowieść, że szlachcic rzymski Willa wraz ze swoją rodziną oraz pięciuset towarzyszami i ich bliskimi przybył i zasiedlił opustoszałe dotychczas ziemie litewskie. Założyli nawet miasto Romnove („Rom nova” – nowy Rzym). Nowemu krajowi nadano nazwę Lithalia, dodając tylko „l” do słowa „Italia”. Język litewski miał być zepsutą łaciną. Tym sposobem Litwini zostali włączeni w krąg świata zachodniego, cywilizacji łacińskiej.” wilanow-palac.pl

„Fantazje rodów. Jak polska szlachta masowo fałszowała drzewa genealogiczne” focusnauka.pl

Fałszowała nie tylko polska szlachta.

Zapewne Biały Kościół Rzymianie założyli po drodze na Litwę. Zwłaszcza, że niedaleko jest Romanów.

My wędrówkę rozpoczęliśmy w Białym Kościele, a zakończyliśmy w Ziębicach: ze stacji bez szlaku i szlakiem niebieskim do Skrzyżowania pod Dębem, potem czerwonym obok Cygańskiego Krzyża i skałek pod Borową, na Gromnik, przez Romanów i Dobroszów, Kalinkę, Skrzyżowanie nad Zuzanką i Źródło Cyryla. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


 

Do stacji w Ziębicach wyszło ok. 26,5 km.

Pandemiczny Obóz Narciarski Na Raty (z siedzibą we Wrocławiu) nadal trwa.





„Na nartach do bardzkiej Diany” kunstkamerasudecka.blogspot.com

 




 

środa, 10 lutego 2021

Czy we Wrocławiu kiedykolwiek istniał „most Paulinów”?

 
Maximilian von Grossmann pracował we Wrocławiu w latach 1820 - 1840. Na pejzażu malowanym z wieży kościoła św. Krzyża widać, że na wschód od starego centrum miasta nie było wtedy przepraw mostowych. W miejscu Mostu Pokoju posadowione są drewniane izbice zabezpieczające mosty istniejące od średniowiecza (pomagały też w cumowaniu statków?). Podobne można zobaczyć na pierwszym planie.

 

Most Pokoju …
 

„Pierwsza przeprawa istniejąca niegdyś prawie w tym samym miejscu była wąską i długą drewnianą konstrukcją. Nazywała się mostem Paulinów, a od 1855 r. Fenigowym (Vierpfennigbrücke) od drobnych opłat mostowych pobieranych przez budowniczego i właściciela kładki.” (Maciej Łagiewski „Mosty Wrocławia” 1989)

I do dzisiaj nazwa przewija się przez różne wydawnictwa oraz strony internetowe.




„Most Paulinów zwany również Czterofenigowym od pobieranego myta na pierwszym planie.” polska-org.pl

„Kolejne przeprawy w tym miejscu to drewniany most Pauliński, a następnie zbudowany w 1855 r. most Czterofenigowy (właściciel długiej, wąskiej drewnianej kładki pobierał za skorzystanie z przeprawy opłatę w wysokości czterech fenigów).” onwater.pl

Można o „moście Paulinów” posłuchać na wykładach. youtube.com

Ale dlaczego prywatny most, zbudowany w pruskim Wrocławiu po kasacie zakonów miałby nosić nazwę „mostu Paulinów”, skoro we Wrocławiu nie było paulinów? Paulini pojawili się we Wrocławiu po wojnie.

Paulini po niemiecku to „Die Pauliner”. Most Paulinów to Paulinerbrücke?




Niemiecka nazwa wrocławskiej przeprawy to Paulinenbrücke.

Paulinenbrücke, Paulinenstraße i inne Paulinen-obiekty istnieją w Stuttgarcie. Ulice i mosty Pauliny nazwano na cześć Pauliny Teresy Luizy Wirtemberskiej – królowej Wirtembergii (1800-1873). Było to dość popularne imię w dziewiętnastowiecznych Niemczech.

Jeśli nazwa wrocławskiego mostu pochodziła od paulinów, musiałaby to być bardzo zajmująca historia. Ktoś ją zna?

 

"Keprnik po polsku nic nie znaczy. A Koprowy Szczyt? Koprnik, Köppernik, Köpernickstein" kunstkamerasudecka.blogspot.com

 

poniedziałek, 8 lutego 2021

Ilustrowana historia Wrocławia. Karl Hanke jako „Rycerz nowych czasów” z propagandowego czasopisma po klęsce Francji

 

"Oberleutnant Karl Hanke in a Panzerkampfwagen IV, June 1940" weaponsandwarfare.com

 
Czerwiec roku 1940 – Francja na kolanach. Tylko kraj Tolkiena walczy jeszcze z imperium zła, które opanowało prawie całą Europę. Tak naprawdę Mordor kończy się aż na wybrzeżu Pacyfiku.

Samotnie przez rok walcząca Wielka Brytania uratuje świat, ale tego latem 1940 nikt nie wie i katastrofa wydaje się nieuchronna.

Czasami przypadek rządzi historią. O tragicznym losie „Festung Breslau” - krwawej, bezsensownej obronie, absurdalnych zniszczeniach i śmierci tysięcy ludzi - przesądziła miłość.


Do kobiety.


Karl Hanke był przez lata całe prawą ręką Goebbelsa w ministerstwie propagandy III Rzeszy. Współpraca układała się całkiem dobrze i prawdopodobnie Hanke dotrwałby na stanowisku do końca wojny. 

 


Jednak od połowy 1939 roku żona ministra – Magda Goebbels – coraz częściej pokazywała się w towarzystwie adiutanta ministra, który się w niej zakochał. Zachowanie kobiety było zapewne spowodowane romansami męża, który zdradzał ją notorycznie. Konflikt zaostrzył się, gdy Hanke przekazał Hitlerowi listę ponad 40 kochanek ministra propagandy. Hitler wpadł w szał - Goebbels i jego ministerstwo bezustannie przekazywało Niemcom obrazy „zdrowej, niemieckiej rodziny” będącej zaprzeczeniem żydowskiej zgnilizny moralnej i lubieżności (według nazistów). Jednak mistrz kłamstwa pozostawał dla dyktatora niezbędny.

Skutek walki buldogów pod dywanem był taki, że - dla dobra narodu niemieckiego - minister propagandy pogodził się z żoną, a młody adiutant i fanatyczny esesman, po krótkim pobycie na froncie, awansował na śląskiego gauleitera.

W czasie owego epizodu frontowego Hanke został skierowany do elitarnej 7. Panzer-Division (nazywanej Dywizją Duchów) dowodzonej przez Erwina Rommla, specjalisty od „wojny błyskawicznej”. Będąc na froncie Hanke miał wziąć udział w propagandowej sesji zdjęciowej dla magazynu „Signal”.


W internecie funkcjonują dwa rodzaje zdjęć z Hankem jako dowódcą czołgu – na jednym z nich jest numer czołgu (zdjęcie oryginalne?) a na zdjęciu w artykule numer jest zlikwidowany (ze względów bezpieczeństwa?). W reportażu nazwisko Hankego się nie pojawia.

Oberleutnant Karl Hanke jest bohaterem fotoreportażu „Rycerz nowych czasów … i jego ślad”.

 

"Ilustrowana historia Wrocławia. Karl von Holtei – także z kieszeni i z katarynki" kunstkamerasudecka.blogspot.com


niedziela, 7 lutego 2021

Ilustrowana historia Wrocławia. Karl von Holtei – także z kieszeni i z katarynki

 

Karl von Holtei - postać niezwykle barwna i ciekawa – żył w czasach, gdy Niemcy byli bardziej jeszcze romantykami niż nacjonalistami.

Polacy do niedawna też byli bardziej romantyczni niż obecnie?

Popularność Holteia przejawiała się nie tylko w tym, że miał własne place, ulice, wzgórza i pomniki. Jego utwory śpiewano w teatrach ale także przy dźwiękach katarynek. Katarynka była na przełomie XIX i XX wieku instrumentem bardzo popularnym.




„Z dziejów niemieckiej „Polenschwärmerei” w latach 1830—1848 (…) Nie mniejszem wzięciem cieszyły się wówczas utwory Karola von Holtei „Denkst du daran, mein tapferer Langienka“ oraz „Fordre niemand, mein Schichsal zu hören“, wzięte z cyklu pieśniarskiego „der alte Feldherr“ (Kościuszko 1826), które wszędzie w Niemczech śpiewano na scenie a nawet na ulicy przy akompanjamencie katarynki. Karol von Holtei słusznie może się szczycić, że był pierwszym w Niemczech, który wystąpił ze skargą poetycką na ciemiężców „szlachetnego narodu polskiego“. (TADEUSZ PIETRYKOWSKI, „GŁOS LITERACKO-NAUKOWY. Redaguje Koło Literackie Konfraterni Artystów w Toruniu”, Nr. 59 SOBOTA, NIEDZIELA, DNIA 21—22 GRUDNIA 1935 R.”)

Zaledwie dziesięć lat później mało kto o tym pamiętał.


W czasach kryzysu związanego z wybuchem wojny światowej w Niemczech zaczęto masowo wytwarzać pieniądze zastępcze.




„Przed wybuchem I wojny światowej gospodarka niemiecka zaczęła odczuwać skutki panicznej tezauryzacji przez ludność pieniądza kruszcowego. Najpierw z obrotu pieniężnego z rynku zaczęły znikać złote 10 i 20 markówki, później monety srebrne a na samym końcu zaczęło brakować drobnego pieniądza miedzianego, niklowego i żelaznego. Uzdrowieniem tej sytuacji miało być rozpoczęcie prywatnych emisji różnego rodzaju bonów ułatwiających wzajemne rozliczenia ludności. W 1914 roku pojawiły się pierwsze bony (notgeldy) zawierające na skrawku papieru najczęściej tylko nominał, pieczęć i podpis, ewentualnie nazwę miejscowości. Z czasem jednak ich produkcja osiągnęła poziom techniczny normalnych banknotów - jednak generalnie miały one odróżniać się chociażby mniejszym rozmiarem, kształtem, bądź użytym tworzywem (kolorowy papier, materiał tekstylny, karton itp). Znanych i skatalogowanych jest kilkadziesiąt tysięcy takich banknotów. Obok bonów równolegle wybijano zastępcze monety z żelaza, cynku, aluminium, mosiądzu, miedzi, niklu, tektury często o bardzo dziwnych kształtach - owalne, kwadratowe, faliste, ośmiokątne, z powycinanymi otworami etc. Bywało, że atrakcyjne pod względem graficznym emisje trafiały bezpośrednio po ich wydaniu do rąk zbieraczy. W latach dwudziestych XX wieku jednym z nietypowych tworzyw do produkcji monet była porcelana.” notgeld.com.pl




Na notgeldach nie mogło zabraknąć cytatów z Holteia i samego artysty.


„Ilustrowana historia Wrocławia. Jak powstawała “ścieżka hańby”? Zygmunt Luksemburski i Eberhard Windeck” kunstkamerasudecka.blogspot.com

 

 

sobota, 6 lutego 2021

Ilustrowana historia Wrocławia. Jak powstawała “ścieżka hańby”? Zygmunt Luksemburski i Eberhard Windeck

 


W książce Wojciecha Iwańczaka “Od Kosmasa do Eschenloera. Piśmiennictwo czeskie w średniowieczu” trafiłem na reprodukcję ciekawej, średniowiecznej miniatury. Przedstawia króla Zygmunta Luksemburskiego w czasie sejmu Rzeszy we Wrocławiu w roku 1420. U jego stóp leży ścięty buntownik – uczestnik wrocławskiej defenestracji z roku 1418 - a władca ma taki łagodny wyraz twarzy ("Nie bolało, prawda?"). Bezgłowe ciała zbuntowanych mieszczan pochowano pod płytami chodnika na cmentarzu przy kościele św. Elżbiety.

Według opisu autora miniatura pochodzi z kroniki Ulricha von Richentala. Stworzył on dzieło “Chronik des Konstanzer Konzils” opisujące sobór w Konstancji. Pomyślałem, że fajnie byłoby zobaczyć je w kolorze/”oryginale”.

Nie szukajcie owej miniatury we wspomnianej kronice. Przeglądnąłem dzisiaj kilka egzemplarzy – nawet zza Atlantyku. Dodam, że nie jest to cienka broszurka … Naoglądałem się różnych wariantów stosu z płonącym Husem (i wielu innych ciekawych obrazków).

Miniatura znajduje się w dziele Eberharda Windecka “Geschichte des Kaisers Sigismund”, będącym niemal rówieśnikiem wcześniej wspomnianej kroniki Richentala. Poprawnie opisał ją Bogusław Czechowicz (“Stołeczne miasto Wrocław. Przewodnik po zapomnianej historii śląskiej metropolii.”).

środa, 3 lutego 2021

Na nartach do bardzkiej Diany

Pandemiczny Obóz Narciarski SKPS (na raty) …




Korzystając z pierwszej od lat porządnej zimy zdecydowaliśmy się na Góry Bardzkie – w ostatnich czasach rzadko kiedy można tam było pojeździć na nartach. Wyruszyliśmy z wioski, która rozsławia okolicę podobnie jak Twierdza lecz wśród innej publiczności.




„Każdego roku Biuro Świętego Mikołaja w Srebrnej Górze ma pełne ręce roboty. Dociera do niego nawet kilka tysięcy listów. (…) Srebrnogórskie biuro jest już znane tak bardzo, że w ubiegłym roku, gdy zamknięto z przeciążenia pocztę w Laponii - tamtejsze listy trafiły właśnie na Dolny Śląsk. - To wyjątkowa i magiczna sytuacja, w której adres przestaje mieść znaczenie - dodaje Rudnicki. (…) Szacuje się, że każdego roku listonosz doręcza do biura co najmniej 4 tysiące przesyłek. Odpisują na nie wolontariusze z całej okolicy. Jeśli tylko adres jest czytelny, list na pewno nie pozostanie bez odpowiedzi. Czasem nadawcy odpisują ponownie, dołączając znaczki i dziękując Mikołajowi za odpowiedź.” radiowroclaw.pl




Do bardzkiej Diany wędrowaliśmy podczas pięknej, słonecznej i mroźnej pogody oglądając krajobrazy od ośnieżonych nizin (rzadki ostatnio widok) po Śnieżnik. Dość często trafialiśmy na dorodne cisy, których nie brakuje w tej części Sudetów. O śniegu można powiedzieć, że był szybki dość ... i zjazdy budziły pewne emocje. Poza szlakami góry świeciły pustkami, dopiero po południu a na zachód od Wilczaka pojawili się turyści i spacerowicze, a nawet kilku narciarzy.


 

 

Skąd bogini Diana w Górach Bardzkich?

Rok 2016 …

„W roku 2016 koło obchodzi 70-lecie. Z tej okazji 1 października 2016 r. odbyły się uroczyste obchody, które rozpoczęły się mszą świętą w Bazylice w Wambierzycach a zakończyły wspaniałą zabawą myśliwską. (…) Kolejnym akcentem obchodów 70-lecia koła, było zakupienie figurki Bogini łowów Diany i umiejscowienie jej na „Trzech lipach” (obwód 344) w miejscu znanym i lubianym przez myśliwych.” kolo-lowieckie-diana.nowaruda.pl



 

Można powiedzieć, że po wiekach historia zatoczyła koło – figurka pokazuje drogi, którymi przez stulecia kroczyła religia i tradycja.




Dla starożytnych Greków boginią łowów była Artemida ze swą olbrzymią świątynią w Efezie. Efez stał się później kluczowym miejscem dla chrześcijaństwa.

„Ryba po grecku” z Grzmiącej, Rzymu, Betlejem i Efezu” kunstkamerasudecka.blogspot.com

„Ostatni dogmat. Zasnęła, czy zmartwychwstała? Co właściwie katolicy świętują 15 sierpnia? I o modlitwie o celność bombardowania” kunstkamerasudecka.blogspot.com


Następnie Artemida została skojarzona z rzymską Dianą.

Pogańską boginię miał usunąć w cień święty Eustachy, który ujrzał pięknego jelenia ze świetlistym krucyfiksem między rogami (od jego imienia pochodzi nazwa ważnej sudeckiej góry – o tym innym razem).

Eustachego zaczął wypierać, lubiany przez Niemców, św. Hubert. Przekopiowano do niego legendę o jeleniu ze świetlistym krucyfiksem.

Tę legendę na gruncie polskim kopiowano dalej i połączono z postacią św. Emeryka (ważnego dla Gór Świętokrzyskich).

Obecnie święci mają kapliczki, w których występują razem i w pełnej zgodzie.

„Encyklopedia sudecka. Śnieżnicka Kapliczka Czterech Patronów. Czy święty Hubert obok Franciszka to próba pogodzenia wody z ogniem? Czy Hubert naprawdę powinien być patronem myśliwych?” kunstkamerasudecka.blogspot.com

W czasach nowożytnych zaczęto wracać do Diany.

„Diana Wschowska, której pierwowzorem jest Zofia Gorzeńska, wschowianka, łowczyni uhonorowana w 1752 roku tytułem Łowczyni Wschowskiej przez króla Augusta III Sasa, jest jednocześnie patronką wszystkich łowczyń, zrzeszonych w Stowarzyszeniu Dian Polskich. Od pięciu lat o tej postaci przypomina pomnik znajdujący się u zbiegu ulic Matejki i Lipowej, a którego pierwowzór powstał w 1806 roku i stał w tym miejscu aż do końca II Wojny Światowej. Dzięki staraniom ówczesnej prezes Stowarzyszenia Dian Polskich, pani Ewy Maj, pomnik po niemal 70 latach wrócił na swoje miejsce.” zw.pl

 
„Sto lat temu, w 1911 roku, rodzina Franklów, przemysłowców z Prudnika, ufundowała w miejscowym parku pomnik Diany z łukiem i jelonkiem, wzorowany na rzeźbie z muzeum w Luwrze.” nto.pl

Diana (Artemida) była związana z jeleniem wieki całe przed Eustachym.


 

 


„Pomnik Diany, a właściwie Grupa Diany, jak nazywano przed wojną pomnik, był autorstwa Ernsta Segera. Stał w parku Szczytnickim u zbiegu ulic Mickiewicza i Wróblewskiego. Antyczna bogini trzymała w ręku włócznię i towarzyszyły jej dwa psy myśliwskie. Wbiegała na cokół ułożony z głazów, które imitowały górski krajobraz. Wokół zasadzono drzewa iglaste i roślinność alpejską. Tę część parku nazywano nawet Ogrodem Diany. Dziś bogini towarzyszą rzeźby ogarów polskich.” wroclaw.naszemiasto.pl



Jak widać, bogowie i święci z różnych stron świata, kobiety i mężczyźni potrafią żyć w zgodzie o ile tylko ludzie im nie przeszkadzają.




Gdy wracaliśmy zachodzące słońce oświetlało Twierdzę.




Zjazd do Mikołajowa był dosłownie błyskawiczny.



 

W Mikołajowie trafiliśmy na narciarskie skoki – jeden z zawodników osiągnął 27 metrów, a nie miał specjalnego kombinezonu i ważył prawie tyle co dwóch Małyszów.