piątek, 29 stycznia 2021

Sudeckie pomniczki. „Siedem krzyży” z okolic Jawornika - „sudecka Masada”?

 

W górnej części Komáří dolinky koło Javorníka stoi uszkodzony kamienny krzyż, od dawna nazywany „szwedzkim”. Wiąże się z nim ciekawa historia. Legenda sporo mówi o ludzkiej psychice i religijnych przekonaniach, budowanych przez pokolenia.

W czasach wojny trzydziestoletniej miało dojść w okolicy do bitwy. Resztki oddziałów pokonanych Szwedów wycofały się w góry w oczekiwaniu na nieuchronną niewolę. Siedmiu oficerów postanowiło, że honor nie pozwala im na poddanie się wrogowi. Wysłali pozostałych niedobitków, by pochowali poległych towarzyszy a sami postanowili odebrać sobie życie. Wylosowali w tym celu jednego, który miał zabić pozostałych a następnie popełnić samobójstwo. Los wskazał najmłodszego z nich, miał użyć sztyletu. Gdy rano żołnierze powrócili z pobojowiska zastali swych dowódców martwych, pochowali ich i każdemu postawili nad mogiłą kamienny krzyż. Z czasem miejscowi zabrali z lasu krzyże, by wmurować je w ściany świątyń Hoštic, Bílého potoku czy Javorníka. Sześć krzyży pozostało na nowych miejscach, siódmy zaś w nocy znikał i powracał nad mogiłę do lasu. Był to krzyż z mogiły najmłodszego oficera, który pozbawił życia pozostałych a następnie popełnił samobójstwo. Po latach ludzie
pogodzili się z tym, a okolic mogiły unikali – słychać tu było szczęk oręża, krzyki rannych i ginących, odgłosy bitwy.




W Szwecji na powrót ukochanego, młodego dowódcy oczekiwała jego narzeczona. Dopiero po kilku latach dotarła do niej wiadomość o tym, co spotkało go na wojnie w odległej krainie. Zaczęła modlić się żarliwie, by Bóg zamienił ją w jakieś zwierzę i uchronił od wiecznego cierpienia. Ten wysłuchał jej modlitwy i przemienił ją w jaskółkę. Ptaszek przylatuje co siedem lat na Śląsk, odłupuje okruszek z kamiennego krzyża i zanosi go do Szwecji. Gdy przeniesie cały, kara zostanie zdjęta i młodzi spotkają się w niebie.

Jak widać na zdjęciach brakuje już całej górnej części krzyża.

Nie sposób nie dostrzec podobieństwa tej legendy do historii, która miała wydarzyć się naprawdę w czasach starożytnych i która też była sposobem na obejście problemu zbiorowego samobójstwa.


Masada - "góra stołowa" pośrodku pustyni

„W roku 66 w czasie wojny żydowskiej Masadę zajęli rebelianci zwani sykariuszami. Nazwa tego stronnictwa religijnego pochodzi od słowa „sica”, krótkiego sztyletu, który stanowił ich ulubioną broń. W roku 70 padła Jerozolima, a Masada stała się jednym z trzech ostatnich punktów oporu przeciw Rzymianom. Do jej zdobycia sprowadzono słynny Dziesiąty Legion, który wraz z personelem pomocniczym (głównie niewolnikami i jeńcami) liczył około piętnaście tysięcy ludzi. Dzięki nim usypano skarpę, po której rozpoczęto szturm fortecy przy pomocy wieży oblężniczej. Obroną twierdzy kierował nowy przywódca sykariuszy Eleazar ben Jair. Gdy zrozumiano bezcelowość dalszej walki, relacjonuje w swojej „Wojnie żydowskiej” Józef Flawiusz, zapadła decyzja o zbiorowym samobójstwie. Każdy mężczyzna zabił swoją rodzinę, następnie wylosowano dziesięciu mężczyzn, którzy zabili pozostałych, ostatni z nich zabił pozostałych dziewięciu towarzyszy i popełnił samobójstwo. Według Flawiusza zginęło dziewięćset sześćdziesiąt obrońców. Ocalały dwie kobiety z pięciorgiem dzieci, ukryte w kanale. Po zdobyciu Masady utworzono w niej rzymski posterunek. Potem zajmowali ją bizantyjscy mnisi, po których pozostały szczątki mozaikowej kaplicy. Od VII wieku Masada nie była już nigdy zasiedlona. Jest jednak symbolem heroicznej walki o wolność ojczyzny. Wpisuje się w historię bohaterskich walk izraelskich sędziów, królów, Machabeuszy czy stronnictw religijnych. Nic wiec dziwnego, że na jej ruinach żołnierze armii izraelskiej składają przysięgę wierności: „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”. jezuici.pl


Rampa po której Rzymianie wtaczali machiny oblężnicze

Miał zostać tylko jeden pechowiec – samobójca. Oczywiście z rozumowego punktu widzenia, takie „kombinowanie” można uznać za śmieszne.

Masada stała się jednym z „mitów założycielskich” nowego państwa izraelskiego.

Historia budzi jednak poważne wątpliwości archeologów – nigdy nie odnaleziono szczątków prawie tysiąca obrońców, a na pustyni raczej trudno byłoby dokładnie spalić je na stosie. Dawne kroniki często były pisane na jakieś polityczne „zamówienie” i wierność faktom nie była w nich najważniejsza.


Widoki z drogi na szczyt są dość egzotyczne

Dawne …

A co powiedzieć o politycznych przepychankach w sprawie rozbicia się samolotu w Smoleńsku? W czasach gdy wszystko jest filmowane i nagrywane z ziemi, powietrza, wody i kosmosu? Czego wymagać od kronikarzy sprzed setek lat?


Historia budziła też poważne wątpliwości z punktu widzenia religii żydowskiej czy chrześcijańskiej.


Na szczycie jest niemniej egzotycznie

„Przez stulecia historia oblężenia Masady była wyrzucona poza nawias żydowskiej pamięci historycznej. Znamienne, że Talmud, który często odnosi się do faktów historycznych, nie odnotowuje epizodu obrony i upadku fortecy. Problematyczne było między innymi zagadnienie samobójstwa obrońców. Akt ten jest bowiem nie do pogodzenia z wymogami tradycji religijnej − judaizm potępia samobójstwo jako pogwałcenie doktryny wyłącznie boskiego panowania nad życiem i śmiercią. Uważa się, że decyzja o przemilczeniu Masady w Talmudzie wynikała z niechęci jego twórców do gloryfikowania samobójstwa w momencie odbudowywania podstaw żydowskiej egzystencji po utracie Świątyni.” (Maciej Pietrzak „Odwrót bohaterów. Śmierć syjonistycznego mitu Masady w filmie Twierdza Beaufort Josepha Cedara”)

Charakterystyczne dla ludzi mieszających religię i historię do polityki jest to, że obie dziedziny traktują wybiórczo, udając jednocześnie, że trzymają się fundamentów.

Tę samą próbę obejścia problemu samobójstwa co w starożytnej historii, widać w sudeckiej legendzie – łagodniej oceniane jest zabójstwo innych, niż odebranie życia sobie.

Legendę można znaleźć w książce „Tajemné stezky: Mlžnou krásou Rychlebských hor” lub w internecie.