środa, 23 października 2019

Ściąga wrocławska. Tajemnica krypty wrocławskich bonifratrów, czyli to czego prawdopodobnie nie obejrzymy na kursowej wycieczce

Prawdopodobnie nie obejrzymy, bo czasu mało a do krypty nie można wejść „z marszu”. 




Wojenne dzieje krypty kościoła bonifratrów to historia, którą powinno się przypominać w mieście, chlubiącym się otwartością, tolerancją i wielokulturowością (nie powierzchowną, ale opartą na solidnych fundamentach). 





„Pierś w pierś walczyliśmy, ramię w ramię zmartwychwstaniemy” - zasada, która obowiązywała jeszcze sto lat temu, a która umarła wraz z pojawieniem się nacjonalizmu i komunizmu – u wrocławskich bonifratrów funkcjonowała, podczas oblężenia Festung Breslau, do samego końca II wojny światowej.

Bonifratrzy oficjalnie opiekowali się rannymi żołnierzami niemieckimi, a konspiracyjnie – w krypcie kościelnej – ratowali życie rannym Rosjanom i Amerykanom. 





Duszą przedsięwzięcia był rodowity (od XVII wieku) Ślązak.

Gdy on ratował Rosjan Armia Czerwona dokonywała rzezi i gwałtów na Śląsku. Jednak jako prawdziwy chrześcijanin najpierw był człowiekiem, a dopiero później członkiem jakiegoś narodu (powiedzmy sobie szczerze ... o historii dość krótkiej w porównaniu do historii ludzkości). Był Ślązakiem, człowiekiem pogranicza – granica to sztuczna kreska na mapie wymalowana przez polityków z „centrali”. Często biegnie przez starożytne miejscowości. 





Kariera duchowna Doroteusza Hejnoła rozpoczęła się w dniu szczególnym – został zakonnikiem 2 maja 1921 roku, a w nocy rozpoczęło się III powstanie śląskie. Od razu zetknął się z rannymi żołnierzami z obydwu walczących stron i musiał bronić jednych przed drugimi.

„Przemiany społeczno-religijne w XX wieku w Pszczyńskiem na przykładzie dziejów Krzyżowic (…)

Analiza zapisów historycznych dowodzi, że w XVII wieku powoli następował proces polonizacji ludności Krzyżowic. Świadczą o tym nazwiska: (…)

Heiner - Hejnor - Hejnoł” sbc.org.pl

Przyszły Doroteusz – Pius Hejnoł urodził się 7 grudnia 1893 roku w Krzyżowicach właśnie. 





Podczas oblężenia Wrocławia w 1945 roku zorganizował - w oficjalnym niemieckim szpitalu – konspiracyjny szpital dla jeńców (przeważnie radzieckich), w krypcie kościelnej, wśród sarkofagów i ossuariów. Podziemny cmentarz dawał nadzieję na przeżycie wojny. Ocalono prawie sto osób. 





Duchowny został doceniony przez komunistów – Rosjanie nie splądrowali kościoła i klasztoru (a przecież mogli).

Polscy komuniści przyznali zakonnikowi, który „internacjonalizm” miał we krwi a nie na papierze, Złoty Krzyż Zasługi.
Ćwierć wieku po wojnie.




 

To w archiwum u bonifratrów ocalał także maszynopis kroniki księdza Peikerta. 




Na koniec ciekawostka dotycząca krypty i wojny 1866 roku, która była początkiem zjednoczenia Niemiec, a której pamiątki znajdują się głównie po południowej stronie Karkonoszy.



 

Jak się okazuje, nie tylko ...

Na ossuarium umieszczona jest plakieta hauptmanna Arthura Leonhardi ( z herbem - na nim ręka wojownika z włócznią/strzałą obróconą do dołu). wikimedia.org

Swoją drogą to ciekawy herb - w jego bogatszej wersji wojownik jest wyraźnie czarnoskóry.

Pamiątka jest niezwykła, bo można się spodziewać, że kości oficera spoczywają w ossuarium u bonifratrów, tymczasem Leonhardi (niewątpliwie ten sam) ma dobrze opisany i zachowany grób w Czechach, niedaleko miejsca gdzie poległ. vets.cz

 
"Arthur Leonhardi Hauptmann im 14. Pom. Inf. R. gefallenen 3. Juli 1866.
Arthur Leonhardi král. pruský setník v 14. Pomořanském pěším pluku 3/7 1866."

Zakonnicy upamiętnili w ten sposób swego dobroczyńcę???