piątek, 22 kwietnia 2022

Romańska pamiątka po straszliwej chorobie z czasów wypraw krzyżowych i kolonizacji Śląska

 

„W Tichileşti w delcie Dunaju działa ostatni zakład dla trędowatych w Europie, w którym przebywa dziewiętnastu chorych.” voxeurop.eu

Trzy lata temu pozostało ich dziewięciu.

Być może za kilka lat europejskie dzieci nie będą rozumiały terminu „trędowaty”.



„Najwcześniejszą wzmiankę o trądzie, w źródłach opisowych dotyczących Polski, zawiera pochodzący z II połowy XIII wieku Żywot św. Jadwigi śląskiej. Mowa jest w nim o schronisku dla bezdomnych kobiet pod Środą na Śląsku będącą fundacją Henryka Brodatego. (…) Nie wiadomo dokładnie, jaką funkcje pełnią w wiekach średnich szpitale zakładane poza murami miast pod takimi samymi wezwaniami. W XIII i XIV wieku są to wezwania św. Ducha i św. Jerzego lub św. Łazarza. Zazwyczaj są one zakładane jako leprozoria. Jednolitość ich usytuowania, zbieżność nazw oraz stałość występowania wskazują na planowe ich zakładanie, nawet wyprzedzające istotną potrzebę. Według Zofii Podgórskiej-Klawe część leprozoriów nigdy w średniowieczu nie gości w swych progach trędowatego, a jeżeli gości to tylko niewielką ich liczbę. Wydaje się jednak, że leprozoria mogą służyć większej warstwie biedaków i chorych. Stanowisko to nie zostało jednak udokumentowane. Pamiętać należy, że pierwotnym zadaniem schronisk miało być udzielanie schronienia i pomocy obcym przybyszom. Leprozorium natomiast pełni funkcję bariery przeciwepidemicznej dla miasta. W II połowie XIII wieku za murami miast śląskich zostaje założonych aż 15 hospicjów dla trędowatych w: Brzegu, Bystrzycy, Dzierżoniowie, Głogowie, Jaworze, Kożuchowie, Lwówku, Otmuchowie, Ząbkowicach, Żaganiu, Świdnicy, Legnicy, Nysie i Wrocławiu.” histmag.org




„Jedną z najważniejszych dla Jadwigi była fundacja leprozorium dla chorych na trąd kobiet w Środzie Śląskiej w 1230 r. Tak opisał to jej hagiograf: „Szczególniejszą troską otoczyła trędowatych, dla miłości Tego, który dla nas chciał za trędowatego uchodzić”. nowezycie.archidiecezja.wroc.pl



Pozostałością fundacji jest istniejący do dzisiejszych czasów kościół p.w. NMP na Probostwie. Z ok. 1220 roku pochodzi zachowana wschodnia część świątyni, czyli prezbiterium i absyda. Arkadkowy fryz wypracowany w cegle, rozglifione okna, ściany podzielone lizenami, relikty romańskiego portalu pamiętają czasy sprzed najazdu Tatarów.




"Święta Jadwiga Śląska i osmogeneza. Święci „miroblyci”. Cz. I"  kunstkamerasudecka.blogspot.com

sobota, 16 kwietnia 2022

Ściąga wrocławska. Za(Kąt)ek Wrocławski. Co kwitnie w kwietniu w PK Dolina Bystrzycy?

 

W lutym 2020 roku podczas kursowej wycieczki „Wrocław południe” przechodziliśmy fragmentem szlaku Sośnica – Kąty Wrocławskie przez uśpiony, przedwiosenny las. Jak wygląda ów szlak w kwietniu?

"Zarośla" czosnku niedźwiedziego i miodunka

 Las zakwitł, ale nawet nie jednobarwnie. Nie jest tam biało od przebiśniegów lub zawilców. To wielobarwny dywan kokoryczy (kokorycz pusta o kwiatach różowych lub białych), jasnoty (jasnota plamista), zawilców (zawilec gajowy i żółty), miodunki (miodunka ćma), śnieżyczek (śnieżyczka przebiśnieg), ziaropłonów (ziarnopłon wiosenny). Kwiaty otoczone są łanami okazałych liści czosnku niedźwiedziego, który też szykuje się do kwitnienia. Nie trzeba jechać gdzieś daleko od miasta, by nacieszyć oczy.

Miodunka

A to wszystko dzięki sąsiedztwu rzeki, której brzegi nadal wydają się szare


Kokorycze

 


Jasnota

Czosnek i kokorycze

 

Czosnek z pąkiem kwiatowym


Śnieżyczki

Ziarnopłon


Zawilce żółte i kokorycze


Zawilce żółte i gajowe

Zawilec "plus"






środa, 13 kwietnia 2022

„Dlaczego na cmentarzach poległych żołnierzy Armii Czerwonej jest tak wiele nagrobków z napisem; НЕИЗВЕСТНЫЙ – NIEZNANY?” „Nieznany” był wygodniejszy w roku 1945, jest wygodny i w 2022

 

Cmentarz w Kątach Wrocławskich wiosną 2022 roku


„W jednej z nieoznaczonych mogił pochowany jest mąż kuzynki mojej mamy, który został wcielony do Armii Czerwonej przechodzącej przez Kresy. Po wojnie mieszkająca na Ukrainie żona zabitego na zapytanie otrzymała ze stosownego urzędu lakoniczną wiadomość: „zginął w okolicach Kątów Wrocławskich”. Tak więc w mogiłach pod czerwoną gwiazdą może być pochowany niejeden Polak.” smzk.katywroclawskie.com

„W Geniczesku, mieście nad brzegiem Morza Azowskiego, starsza Ukrainka stanęła naprzeciw uzbrojonego żołnierza rosyjskiego i zaoferowała mu słonecznik. Miał wsadzić sobie ziarenka do kieszeni – by mogły zakwitnąć, kiedy już zginie, a jego gnijące zwłoki na tej ziemi na coś się przynajmniej przydadzą, karmiąc wschodzącą roślinę.” krytykapolityczna.pl

Wydaje się, że powód był inny, naznaczony życzliwością. Starsza Ukrainka - pamiętająca ZSRR - wiedziała, że w ten sposób po wojnie będzie można znaleźć jego „grób”.

„Żołnierza za życia nie uważano za człowieka, ale co więcej, nie uważano go za człowieka także po śmierci. Żołnierza poległego w walce każde europejskie państwo chowało – do dzisiaj dnia, choćby na terenie Polski mamy mogiły z czasów powstań, pierwszej i drugiej Wojny Światowej. Na ciałach żołnierzy radzieckich wyrosły lasy, żywiły się nimi zwierzęta. Ich kości nadal leżą na polach. Ich ojczyzna wzgardziła nimi.” wszystkoconajwazniejsze.pl

„Poległych czerwonoarmistów nie rejestrowano w sytuacjach, gdy brakowało czasu, żeby oznaczyć masowe groby, nie mówiąc już o policzeniu złożonych w nich ciał. Presja ta osłabła nieco po 1943 roku, ale mimo to nadal powszechna była w armii praktyka pomniejszania w raportach strat, czy nawet liczby grzebanych ciał. Groby zawierające setki zwłok opisywano nazwiskami trzydziestu żołnierzy.” (Catherine Merridale „Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939 – 1945”)

„Policzeniu czerwonoarmistów poległych na obecnych ziemiach polskich nie pomaga obowiązujący w ZSRR podczas wojny system identyfikacji ciał. Jesienią 1942 r. Ludowy Komisariat Obrony zabronił używania wprowadzonych półtora roku wcześniej nieśmiertelników – zakręcanych bakelitowych „piórników”, w których znajdowały się dwie kartki z danymi żołnierza i informacją o członku najbliższej rodziny. Gdy żołnierz umierał, jedna z kartek miała pozostać wraz z kapsułą przy ciele, a druga – wyjęta przed pochowaniem – potwierdzała jego śmierć i uzasadniała wpisanie nazwiska na tzw. listę bezpowrotnych strat. Zgodnie z podpisanym przez Stalina rozkazem jedynym dokumentem tożsamości miała zostać papierowa Książeczka czerwonoarmisty, którą wyjmowano z ubrania martwego żołnierza. Niektórzy, bojąc się, że zostaną bezimiennymi ofiarami wojny, wykonywali nieśmiertelniki samodzielnie – chowali karteczki z danymi w łuskach od nabojów, umieszczali swoje nazwiska na łyżkach. Jednak ogromna większość tego nie zrobiła.” tygodnikprzeglad.pl

„Związek Sowiecki tylko na zewnątrz prezentował dbałość o pochówki żołnierskie. Na terenach ZSRS bardzo często państwo w ogóle nie dbało o godny pochówek swoich poległych. Na własnym terytorium ZSRS nigdy nie zebrał z pól bitewnych i nie pogrzebał olbrzymiej ilości czerwonoarmistów, którzy zginęli w walkach z Niemcami. Od lat 90. zwyczajni Rosjanie i rozliczne, samorzutnie tworzone przez nich społeczne stowarzyszenia, zajmują się zbieraniem porzuconych po lasach i miejscach bitew szczątków poległych żołnierzy, aby je godnie pochować. ZSRS w listopadzie 1942 r., wbrew standardom obowiązującym w armiach cywilizowanych państw, zakazał używania w Armii Czerwonej znaków tożsamości – tzw. nieśmiertelników, aby nie pozwolić na identyfikację poległych żołnierzy. Rozpowszechnianie informacji o prawdziwym losie znacznej części żołnierzy było ścigane i karane z całą bezwzględnością. Dane jednostkowe i statystyki zbiorowe podlegały fałszerstwom i manipulacjom. Tam, gdzie ZSRS tworzył cmentarze wojenne (również na terenie Polski), najważniejsze były: propaganda komunizmu oraz zafałszowane hasła wychwalające sowiecki totalitaryzm i stalinowski reżim.” ipn.gov.pl

„Los nieznany” był (i jest) wygodny dla Rosji, bo zwalnia państwo z obowiązku wypłat świadczeń rodzinie poległego żołnierza.

To zadziwiające, że naród od pokoleń tak poniewierany przez własne władze, zamiast buntować się przeciw oligarchom i przywódcom zbijającym majątki na jego cierpieniu, zadaje cierpienia i ciemięży narody sąsiednie. 

Dla rosyjskich władz upominanie się o prawa człowieka to przejaw egoizmu i zachodniego zepsucia, bo ważny jest Naród, a nie jednostka. Także dla właścicieli gigantycznych jachtów i kont w Szwajcarii?

„Na Kąckim cmentarzu widzimy z jednej strony nagrobki z nazwiskami – to oficerowie, a z drugiej tylko powtarzający się napis: НЕИЗВЕСТНЫЙ – NIEZNANY. Pośród nieznanych jednak odnajdujemy mogiłę Polaka, którego jakoś dało się zidentyfikować – widać zadbał o to za życia. W części, gdzie pochowani są oficerowie, odnajdujemy drugą mogiłę Polaka, również z napisami polskimi.”

Rok 2022 …

"- (Ciała red.) nie są potrzebne tamtej stronie, nie zabierają ich, zostają u nas i stanowią bardzo duże zagrożenie przede wszystkim ekologiczne. Rozkładając się, ludzkie ciało wydziela trupi jad - alarmował w rozmowie z nadawcą Suspilne Kotlar.
Jak pisze serwis, przy zwłokach nie ma dokumentów ani przedmiotów ułatwiających ich identyfikację.” wydarzenia.interia.pl

„Krematoria ukryte w ciężarówkach to sprzęt jaki miał Rosjanom służyć do pozbywania się zwłok swoich poległych w walkach żołnierzy i tuszowania strat osobowych.” auto.dziennik.pl

niedziela, 10 kwietnia 2022

Wychodząca z obrazu „Ręka mistrza” z Oratorium Marianum i trzymająca drugą Stella Maris

 Postaci „wychodziły” z obrazów wielokrotnie na przestrzeni dziejów. W Polsce słynna jest „Dziewczyna w ramie obrazu”.


„Efektami iluzjonistycznymi Rembrandt zaczął się interesować w końcu lat trzydziestych i na początku czterdziestych XVII wieku. Zainteresowania te doprowadziły go do skrajnego iluzjonizmu – zaczął eksperymentować w gatunku trompe l’oeil. (…) Dziewczyna przedstawiona jest w chwili, gdy podchodzi do iluzjonistycznie namalowanej ramy obrazu, jej lewa ręka już opiera się na czarnej ramie, a prawa zaledwie ją dotyka.”
dwutygodnik.com

Mistrzem iluzji był Pere Borrell del Caso …



"Ucieczka przed krytyką" wikipedia.org 
 
Jeszcze innym rodzajem „oszukiwania” widza było łączenie malarstwa i rzeźby tak, że z większej odległości nie widać, gdzie kończy się obraz a zaczyna wyrzeźbiona figura. Z takim zabiegiem mamy do czynienia np. w Sali Książęcej w Lubiążu (o tym innym razem).

Podobnego „oszustwa” na widzu dokonał autor fresków na Uniwersytecie Wrocławskim i zostawił w ten sposób swój „podpis”?




„Na plafonie Jana Krzysztofa Handkego Maria schodzi z obłoków i podtrzymuje wpadającego do otchłani mężczyznę, który lewą dłonią rozpaczliwie chwyta się ramy obrazu. (…) Warto się jednak zastanowić, czy Jan Krzysztof Handke w roku 1733 również nie zostawił swojego kryptopodpisu – w końcu „ręka” to po niemiecku der Hand.”

Obecnie na pewno jest to podpis mistrza.

„Christoph Wetzel, który odtwarzał malowidło, posłużył się – podobnie jak w przypadku plafonów sklepiennych – barwnym diapozytywem wykonanym w roku 1944 przez Rudolfa Jaguscha, na którym wyraźnie widać trójwymiarową rękę. Na pytanie komisji konserwatorskiej, czy to jego dłoń była wzorem dla rzeźby, drezdeński malarz odpowiedział twierdząco.”

Pisał o tym dr Łukasz Krzywka w artykule „Ręka mistrza?” (Przegląd Uniwersytecki /Wrocław/ R.20 Nr 3 /204/ 2014) i opowiadał podczas oprowadzania po Auli w zeszłym tygodniu.

Drugą rękę trzyma Stella Maris. Najsłynniejsze obecnie sanktuarium związane z Gwiazdą Morza znajduje się na wybrzeżu Morza Śródziemnego na górze, na której narodził się zakon karmelitów.




„Góra Karmel od starożytności była miejscem sprawowania kultu religijnego. Na szczycie znajdowały się ołtarze bóstw kananejskich. Później Żydzi umieścili tu ołtarz Boga Jedynego, odnaleziono tu również pozostałości świątyni Zeusa. W Starym Testamencie z górą Karmel związany jest cud dokonany przez proroka Eliasza. W IX wieku przed Chr. Swoją żarliwą modlitwą doprowadził do sprowadzenia z nieba ognia, który zapalił ułożony na ołtarzu stos ofiarny. W ten sposób potwierdził moc Boga Jedynego. Równocześnie wykazał fałsz kultu fenickiego bóstwa Baala, którego kapłani nie potrafili uczynić tego samego.”




Kilka stuleci przed Chrystusem Karmel miał odwiedzić podróżujący po Fenicji Pitagoras.

Jaskinie Karmelu, rozsławione przez Eliasza, przyciągały w późniejszych wiekach chrześcijańskich pustelników.

„Życie pustelnicze odrodziło się na górze Karmel w dobie wypraw krzyżowych. Pierwszą wspólnotę pustelniczą zorganizował tu Bertold z Kalabrii w połowie XII w. Jego następcą został Brokard, który wraz mieszkającym w pobliskim Akko, biskupem Jerozolimy Albertem z Vercelli, opracował regułę dla wspólnoty mniszej, która się prężnie rozwijała. Reguła ta została zatwierdzona w 1226 r. przez papieża Honoriusza II i w ten sposób powstał Zakon Braci Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel, popularnie nazywany Karmelitami.” izrael24.pl

„Tradycja Zakonu Karmelitańskiego podaje, że ruch szkaplerzny zaczął się rozwijać po objawieniach, które otrzymał w 1251 roku św. Szymon Stock, generał Zakonu Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Maryja wskazując na szkaplerz zwróciła się do niego tymi słowami: "To będzie przywilejem dla ciebie i wszystkich karmelitów - kto w nim umrze, nie zazna ognia piekielnego" (…) Pod koniec XV wieku do powyższych łask dołączono jeszcze tzw. przywilej sobotni. Zgodnie z nim Matka Jezusa już w pierwszą sobotę po śmierci uwalnia z czyśćca tych, którzy za życia praktykowali nabożeństwo szkaplerzne. deon.pl

Czy w czyśćcu obowiązuje siedmiodniowy tydzień a doba ma 24 godziny? Ciekawa koncepcja. 


„Jaś i Małgosia” – wrocławskie domki altarystów. Najsłynniejsza w Polsce pamiątka po ślepym zaułku w historii religii. Pokuta taryfowana” kunstkamerasudecka.blogspot.com


„Przy kościele stanął klasztor, a w XIX wieku obok niego stanął dom pielgrzyma. To właśnie przy tym domu zakonnicy wybudowali pierwszą na Bliskim Wschodzie latarnię morską (być może pierwszą nowożytną, bo przecież latarnia z Faros była jednym z cudów świata starożytnego - od red.), od której całe sanktuarium nazwano Stella Maris (Gwiazda Morza).

Dom pielgrzyma został od Karmelitów przymusowo wydzierżawiony na początku I wojny światowej. Wtedy przy latarni morskiej umieszczono garnizon wojsk tureckich. Później ich miejsce zajęli żołnierze brytyjscy, którzy umieścili tu również stację radarową. Dziś stacjonuje tu armia izraelska. Dom pielgrzyma pozostaje jednak własnością zakonników o czym świadczy między innymi kolumna z Matką Bożą stojąca przed wejściem.”




A za kolumną kolczaste druty. Dziwny świat zbudowaliśmy ...

Dzisiaj na Karmel można się dostać nowoczesną kolejką.



 
„Sudeckie „Dżabal Quruntul” - Wzgórze Kwarantanny (Berg Quarantanea). Najdłuższa kolejka linowa na świecie położona poniżej poziomu morza” kunstkamerasudecka.blogspot.com
 
"Ściąga wrocławska. Oratorium Marianum - „Jezuicka miłość do Maryi” i malarz spod Wysokiego Jesionik" kunstkamerasudecka.blogspot.com
 
 

wtorek, 5 kwietnia 2022

Oława nie tylko królewiczów Sobieskich. „Ruskie” Madonny i oburzony generał Jaruzelski

 dziennikiurzednicze.org
 

Wiosna 2022 to na Dolnym Śląsku czas Sobieskich.

„Madonna i książę. Sobiescy na Śląsku.

Związki królewskiej rodziny Sobieskich ze Śląskiem mają charakter podwójny – pierwsze wynikają z obecności synów króla Jana III Sobieskiego na tych terenach, drugie zaś z genezy zbiorów znajdujących się w Galerii Malarstwa Polskiego w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.” mnwr.pl

 
Związki Oławy z Rusią to nie tylko Sobiescy, to także Madonny. Jedna legalna i druga "nielegalna".

Ta "nielegalna" jest (i była) o wiele sławniejsza niż legalna, związana z Rusią Kijowską.

Dlaczego "nielegalna" też była „ruską” Madonną?

„Przedstawiany przez nas wizjoner przyszedł na świat 8 IX 1934 r. w Uszni, pow. Złoczów, woj. tarnopolskie, w bogobojnej rodzinie Emilii i Łukasza Domańskich. Został ochrzczony w miejscowej parafii, gdzie nadano mu imię Kazimierz. Zauważmy, że czas urodzin Kazimierza Domańskiego przedziwnie zbiega się z datą Święta Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, co w kontekście późniejszych objawień skłania do głębszej refleksji. Kazimierz pojawił się jako piąty w ośmiodzietnej rodzinie. Jego rodzice cieszyli się czterema synami i czterema córkami. Wychowywali swoje dzieci w świętej wierze katolickiej.” objawieniaolawskie.pl

Życie duchowe i religijne Kazimierza Domańskiego ukształtowały się na Kresach. Nie przypadkiem uchodźcy zabierali na Śląsk „święte obrazy”, chociaż musieli pozostawić całe majątki. Kresowe Madonny trafiały na Zachód w bagażach, sercach i umysłach.

„Wiara religijna to nie tyle rodzaj przekonań czy światopoglądu i odpowiadające mu zachowania, ile pewien sposób życia. A życie to coś znacznie więcej niż przekonania, wiedza, samoświadomość i będące ich konsekwencją zachowania. Życie to także, a może przede wszystkim, to co się z nami dzieje i kim się staliśmy poza horyzontem naszych wyborów i samoświadomości. To, w jakim kraju się urodziłem, w jakim środowisku społecznym, w jakiej rodzinie, jaki język jest „moim” językiem nie jest sprawą moich przekonań i wyborów. Także wiara. Szansa, że ktoś, kto się urodził w 2000 roku w Dreźnie, będzie osobą wierzącą, wynosi jedynie 27%, ale jeżeli urodził się w Krakowie, to z prawdopodobieństwem ponad 90% będzie osobą wierzącą.” miesiecznik.znak.com.pl

We współczesnym świecie to się zmienia, ale jednak nadal funkcjonuje.

„Najważniejszymi jednak objawieniami w latach osiemdziesiątych, które ściągały setki tysięcy pielgrzymów, były wydarzenia w Oławie. Są one chyba najbardziej znanymi objawieniami w Polsce, a sława o nich wyszła za granicę. Sądzę, że można zaryzykować tezę, iż w historii polskich powojennych cudów stanowią one doniosłą cezurę. Po pierwsze, rozpoczęły się jeszcze w PRL-u, ale udało się im przetrwać transformację ustrojową i były kontynuowane w III RP. Po drugie, wokół objawień oławskich powstał „związek wizjonerów” ze swoimi własnymi kolejnymi miejscami objawień. Doszło więc do ukształtowania się krajowej sieci miejsc cudownych z punktem centralnym w Oławie. Po trzecie, dzięki Oławie polscy wizjonerzy nawiązali kontakty z podobnymi osobami z zagranicy i od końca lat osiemdziesiątych można mówić o procesie globalizacji, który dotknął i tę, na pozór marginalną i lokalną, formę życia społecznego. Cała historia rozpoczęła się 8 czerwca 1983 r., kiedy to 51-letniemu renciście Kazimierzowi Domańskiemu w altance na ogródkach działkowych ukazała się Matka Boska, mówiąc: „Ja uzdrowiłam ciebie, ty masz chorych uzdrawiać”. (Maciej Krzywosz „Cuda w Polsce Ludowej”)

„Największą, bo ogólnopolską reklamę, zrobił Domańskiemu Wojciech Jaruzelski. W czasie obrad Krajowej Konferencji Delegatów PZPR generał stwierdził, że w Polsce jest jeszcze wiele ciemnoty i zacofania, co najlepiej widać na przykładzie "oławskiego cudu".
Po przemówieniu Jaruzelskiego zainteresowanie Oławą sięgnęło zenitu. 8 grudnia 1985, w dniu Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, do 35-tysięcznego miasteczka zjechało 50 tysięcy pielgrzymów. Wierni, koczujący na mrozie, zablokowali tory kolejowe, trzeba było zmienić kurs dalekobieżnych pociągów.” nto.pl

„17 stycznia 1986 r. konferencja Episkopatu Polski przestrzegła wiernych, aby nie gromadzili się w Oławie, gdyż tamtejsze zjawiska nie mają nic wspólnego z nadprzyrodzonością. Według oceny Kościoła są one fałszywe, wprowadzają w błąd, godzą w zasady wiary i są wykorzystywane przeciwko Kościołowi katolickiemu.”  kosciol.wiara.pl

Wizjoner przed śmiercią pogodził się z władzami kościelnymi.

„Oławskie „sanktuarium” Matki Bożej Królowej Wszechświata Bożego Pokoju, wzniesione przez wizjonera Kazimierza Domańskiego i świadka rzekomych objawień Matki Bożej przejęła wrocławska Kuria Metropolitalna. (…) – To, że Kościół przejął te obiekty nie oznacza, że uznał treści objawień głoszonych przez Domańskiego – podkreśla ks. Bijak. Odprawiamy na razie Msze św. w niedziele o 13 – dodaje ksiądz dziekan.” ekai.pl

„Miasto cudów

Czy Domańskiego da się wskrzesić? Jego pomnik, stojący naprzeciw kościoła MB Królowej Pokoju, mógłby być atrakcją, ale czy ktoś opowiada tę pasjonującą historię turystom?” olawa24.pl

 

A ta legalna, mniej znana ruska Madonna z Oławy?

„Sanktuarium NMP Matki Pocieszenia w Oławie (…) 

Chcąc poznać historię wizerunku Matki Bożej znajdującego się w oławskiej świątyni, należy cofnąć się w historii o kilka wieków. Wzmiankuje się, że w 1652 roku obraz ten znajdował się w Rusi Kijowskiej.” nowezycie.archidiecezja.wroc.pl


Ruska Madonna sąsiaduje z protestanckimi epitafiami. Jak to na Dolnym Śląsku ... 

Ciąg dalszy nastąpi.